Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński
517
BLOG

Prawdziwe znaczenie wizyty w Kijowie

Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński Ukraina Obserwuj temat Obserwuj notkę 15

Andrzej Owsiński

Prawdziwe znaczenie wizyty w Kijowie

Od zachwytu nad pomysłem i odwagą realizacji do kpin z “pustej bufonady”, tak została pokwitowana wizyta w Kijowie. Niektórzy spodziewali się jakichś “rodzynek w koszyku”, najlepiej w postaci najbardziej potrzebnej, czyli amunicji. Nic z tego goście nie przywieźli, natomiast w oczach całego świata zademonstrowali nie tylko osobistą odwagę, ale solidarność z walczącą Ukrainą, wyrażoną nie tylko we własnym imieniu wizytujących.

Sprawa przejęzyczenia Jarosława Kaczyńskiego o pokojowej misji NATO, jak wiadomo NATO nie wysyła takich misji, czyni to z różnym skutkiem ONZ, można ewentualnie przypisać je OBWE, jeżeli chce się nadać charakter szerszego kontekstu międzynarodowego, ma jednak swoją wymowę. Jeżeli w wypowiedziach Stoltenberga najwyraźniej akcentowane jest dystansowanie się od wojny na Ukrainie, a nawet więcej: cuchnący strach przed Putinem, to w tej wypowiedzi, chcący czy niechcący, przywołane zostało przewodnie posłannictwo paktu północnoatlantyckiego: zapewnienie pokoju w tej części świata przez uzmysłowienie agresorowi z jaką potęgą i determinacją ma do czynienia. To był obowiązek przedstawiciela paktu, który został przypomniany w Kijowie, bo przecież nie chodzi tylko o formalne członkostwo w pakcie, którym zasłania swoje tchórzostwo wielu “zachodniaków”.

Ta wizyta ma jeszcze jeden aspekt, bardzo istotny dla samej Ukrainy jak i dla układu europejskiego. Powstanie niezależnych państw w miejsce dotychczasowych republik sowieckich mogło być traktowane z przymrużeniem oka, a nawet wręcz jako oszukańczy zabieg. Same okoliczności tego powstania budzą nieufność: oto w “głuchej puszczy” zjeżdżają się sekretarze komitetów partyjnych, pełniący rolę “landsleiterów” w imieniu partyjnej dyktatury sowieckiej na dowolnie wybranych terenach, którym “jak na urągowisko nadano sprzeczne z naturą nazwisko”, jak powiada wieszcz z Krakowa, “republik” i nie stąd ni zowąd ogłaszają się odrębnymi państwami.

Dzisiaj, już po stworzeniu takich “państw” jak republiki naddniestrzańska, osetyńska, a ostatnio doniecka i ługańska, po jednej stronie, a po drugiej bośniacka, a nawet kosowska, nie dziwimy się tym procedurom, ale przed przeszło trzydziestu laty, było to zjawisko zdumiewające i po prostu niewiarygodne.

Wprawdzie nikczemna uległość wobec Sowietów pozwoliła na uczestnictwo w ONZ takich “państw” jak sowiecka Ukraina i Białoruś, ale poza zwiększeniem liczebności sowieckich głosów żadnych innych atrybutów państwowych te sowieckie regiony nie miały.

Zależność od Rosji, spadkobiercy Sowietów, została wpisana w akt SNG (sojuz niezawisimych gosudarstw) i Putin uznał, że ma pełne prawa egzekwowania tej zależności. Szczególnie istotne to było w odniesieniu do Białorusi i Ukrainy, stanowiących bufor w stosunku do Europy, traktowanej jako amerykańska awangarda antysowiecka, a w następstwie antyrosyjska.

Niewybaczalny błąd, a właściwie zdrada Jelcyna, umożliwiająca krajom wchodzącym w skład stalinowskiego imperium wejście do obozu przeciwnika, spowodowały wzrost znaczenia dla Rosji roli obydwu byłych republik. Zarówno ich obszar jak i skład narodowościowy miał gwarantować utrzymanie rosyjskiego panowania na tym obszarze.

Białoruś otrzymała, oprócz zagrabionych w spółce z Hitlerem polskich województw: wileńskiego (z wyłączeniem Wilna i okolic, łącznie 8 tys. km2, podarowanych Litwie tylko po to, żeby ją całą zagarnąć), nowogrodzkiego, poleskiego oraz części woj. białostockiego z całymi powiatami grodzieńskim i wołkowyskim, a także z większością puszczy białowieskiej oraz wschodnie połacie z homelskim, zamieszkałe przez ludność rosyjskojęzyczną. W sumie uzyskała 207 tys. km2 i 10 mln ludności. Najwięcej takich prezentów rosyjskich otrzymała Ukraina: zagłębie donieckie, Charków, Odessa i inne, a Chruszczow dołączył do tego jeszcze Krym, a z Polski województwa: lwowskie (w większej części), wołyńskie, tarnopolskie i stanisławowskie, z Węgier – zakarpackie, a z Rumunii – Bukowinę. W ten sposób została stworzona wielka Ukraina o powierzchni 603 tys. km2 i ponad 50 mln ludności, w tym przynajmniej kilkunastomilionową rosyjskojęzyczną. Powiązania gospodarcze, a szczególnie zależność energetyczna, wpływ kulturowy, pozostałość po sowieckiej armii, a nade wszystko sieć KGB z odpowiednio obsadzoną oligarchią finansową, dawała gwarancje na utrzymanie tych krajów w swoich rękach.

O ile w stosunku do Białorusi powiodło się to mimo rozpaczliwych protestów Białorusinów, o tyle Ukraina okazała się nazbyt krnąbrna, wprawdzie poza usiłującymi uzyskać niezależność rządami Juszczenki i Tymoszenki, opierającymi się na nieprzychylnie przyjętym na Ukrainie zazbruczańskiej etosie banderowskim, a ponadto doszczętnie skompromitowanymi korupcją, pozostałe były wobec Rosji potulne.

Przegrana rosyjskiego agenta – Janukowicza z rosyjskojęzycznym komediantem wydawała się niegroźnym incydentem, do szybkiego wyprostowania. Tymczasem zbyt nachalne postępowanie Rosji, połączone z ujemnymi doświadczeniami przynależności do rosyjskiej strefy wpływów, pogłębiające powszechne ubóstwo, ale też i otwarcie na zachód, głównie za pomocą Polski, stwarzające perspektywy lepszego życia, okazały się nie do pokonania.

Wszystko to jednak było za mało żeby ugruntowała się narodowa postawa ukraińska. Dopiero konfrontacja z bezwzględną rosyjską przemocą, zakończoną bezpośrednią napaścią militarną z aktami terroru, zniszczenia, a nawet ludobójstwa stworzyły prawdziwie ukraiński naród i państwo godne jego reprezentowania. Wielka w tym “zasługa” bezmyślnego, kacapskiego reżymu, który nie potrafił przeforsować swoich interesów na drodze rozgrywki politycznej, czy choćby, odwiecznym moskiewskim zwyczajem, tajnych zabiegów z fizycznym eliminowaniem przeciwników włącznie.

Jaki w tych okolicznościach może być wynik rosyjskiej agresji? Przede wszystkim nie da się już stworzyć w najmniejszą miarę wiarygodnego prorosyjskiego rządu na Ukrainie, W przypadku zwycięstwa Rosjanie mogą najwyżej zainstalować reżym jeszcze gorszy od łukaszenkowskiego. Czy jednak mają oni szansę na wygranie tej wojny?

Mając na względzie przewagę materialną – oczywiście mają, tylko dlaczego wobec tego dotychczas nie wygrali, a przynajmniej nie zdobyli Kijowa?

Odpowiedź nie jest prosta, może wchodzić w grę brak przygotowania do spotkania się z obroną, traktując wyprawę ukraińską jako wyprawę karną z udziałem zastraszającym armii ofensywnej. Sądząc po przebiegu wydarzeń można też uznać, że rosyjskie dowództwo wojskowe nie panuje nad swoją armią, gubiąc ją w niedostatkach zaopatrzenia i nieudolności dowodzenia na polu bitwy.

Siły, którymi Rosjanie rozpoczęli agresję, były znaczne w zestawieniu z ukraińskimi, ale stanowiące niewielki ułamek dyspozycyjnych sił rosyjskich. Trudno uwierzyć, że Rosjan nie stać na więcej, a informacje o jej stanie posiadania są nieprawdziwe. Oczywiście, mogą zaistnieć celowe lub przypadkowe błędy informacyjne, ale przecież tu chodzi o rzędy wielkości, a nie drobne różnice. Rozwiązanie tej zagadki będzie wymagało nieco czasu, lecz może chodzić o coś zupełnie innego, Jak pisałem niedawno, Rosja mogła po paru dniach agresji stwierdzić, że nie warto wysilać się na powołanie “swojej” Ukrainy i że trzeba po prostu ją zniszczyć.

Właśnie jesteśmy świadkami tego procesu, podstawą jego jest atak na ludzi i ich zasoby, ażeby zmusić do ucieczki jak największą liczbę mieszkańców. Już w tej chwili około 3 milionów uciekinierów jest poza granicami Ukrainy z Polską na czele. Jest to swoista satysfakcja: nie chcieliście paru tysięcy z granicy białoruskiej to będziecie mieli miliony z Ukrainy. Polska oczywiście nie jest w stanie utrzymać takiej masy, a pomoc z innych krajów włącznie z UE jest wątlutka. Kanada zadeklarowała, że przyjmie ukraińskich uchodźców, mając jednak na względzie problem komunikacyjny, może tu chodzić o parę tysięcy. Propagandowo odniesie wielki sukces, lecz realnie to będzie nic.

Przy przewlekaniu ze strony rosyjskiej negocjacji, już nawet nie pokojowych, ale choćby zawieszenia broni, trzeba się liczyć z dłuższym pobytem uchodźców, a w miarę wydłużania czasu będzie rosła liczba próbujących osiedlić się na stałe. Mając na względzie skład personalny przebywających w Polsce uchodźców z Ukrainy powstaje gigantyczny problem mieszkań, pracy i pomocy finansowej. W tej sytuacji Rosja nie będzie musiała atakować militarnie Polski, takie urządzenie nas jako akt zemsty za wsparcie oporu Ukrainy jest dla Moskali satysfakcjonujące.

Ukraina, zniszczona i wyludniona nie będzie już nikomu potrzebna, wrócimy do Dzikich Pól na polskiej rubieży, a Rosja będzie miała z niej skuteczny bufor niezależnie od charakteru władzy pod jaką popadnie. Europejczycy, przerażeni stanem tego kraju, będą się od niego odżegnywać, już dziś mamy negatywne niemieckie reakcje na propozycję włączenia Ukrainy do UE. Spisek niemiecko-rosyjski odżyje w postaci praktycznego pozostawienia zniszczonego kraju we władaniu moskiewskim. Można będzie odnotować na zachodzie “l’ordre regne a Kiew”.

Jest jednak pewna nadzieja, że nieoczekiwanym rezultatem tej wojny będzie upadek niemiecko-rosyjskiego układu europejskiego wraz z jego pozostałym przy władzy współtwórcą. Wówczas mogą otworzyć się perspektywy na zupełnie nowy ład europejski.

Wymaga to jednak wsparcia amerykańskiego, czyli gruntownej zmiany władzy w Stanach Zjednoczonych i w ośrodkach rządzących Europą. Praktycznie takie zadanie stoi przed tymi wszystkimi którzy agresję na Ukrainę potraktowali jako atak na całą naszą kulturę, sytuacja stała się przeraźliwie jednoznaczna i nie ma innego wyjścia. Dla upadku nie trzeba wysiłku, sam przyjdzie w rezultacie zaniechania walki, zwycięstwo wymaga kolosalnego, prawdziwie nadludzkiego trudu i odwagi. Czy można uznać wizytę w Kijowie jako gotowość do ich wypełnienia?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Polityka