Andrzej Owsiński
Chmury nad Kościołem czy nad episkopatem?
Ktoś niedawno napisał, że skończyła się sielanka w polskim kościele. Papież wzywa cały episkopat na dywanik, bo zbyt dużo namnożyło się niegodziwości. Czy mamy zatem kryzys w polskim kościele rzymsko katolickim?
Nie pisałbym o tym gdyby nie konieczność wyjaśnienia sytuacji. Wszystkie ataki na Kościół są związane z prawdziwymi lub domniemanymi przestępstwami, czy nieprawidłowościami w postępowaniu osób konsekrowanych, przede wszystkim członków stanu kapłańskiego, zakonników, a szczególnie biskupów.
Celowo utożsamia się to z całym kościołem, w czym niestety wielokrotnie pomagają przedstawiciele hierarchii kościelnej, broniąc rzekomej solidarności osób duchownych. W ten sposób powstaje układ korporacyjny, zastępujący kościół powszechny, tworzy się jeszcze jedno pojęcie: “kościoła instytucjonalnego”, coś na kształt państwa kościelnego w odróżnieniu od narodu wierzącego. Z tą różnicą, że jest to państwo o władzy absolutnej pochodzącej z własnej nominacji.
Taki układ powoduje, że wierni są traktowani jako stado owieczek, których obowiązkiem jest wykonywanie przykazań kościelnych i utrzymywanie korporacji stanu kapłańskiego. Z postępowania i zachowania wielu prominentnych przedstawicieli hierarchii kościelnej najwyraźniej taka postawa wynika.
Czy jest to prawdziwy obraz polskiego kościoła o którym ktoś napisał że “skończyło się mu sielankowe życie”? W moim głębokim przekonaniu jest to obraz nieprawdziwy, ale rzucający się w oczy i ułatwiający ataki, nie na jego ułomności, w dużej mierze akceptowane przez atakujących, ale na chrystusową misję, którą przy tej okazji chce się zniszczyć.
Na wstępie trzeba wyjaśnić, czego niestety nie czyni w należyty sposób polska hierarchia, że nie ma odrębnego kościoła “instytucjonalnego” i nie można utożsamiać stanu duchownego z całym kościołem. Jest tylko jeden K o ś c i ó ł P o w s z e c h n y i, jak mówił Prymas Tysiąclecia, należy doń “naród ochrzczony”.
Nie przeżywał ten kościół w Polsce sielanki, już w XVI wieku został poważnie zaatakowany przez reformację, w czasie której bywały i takie przypadki, że po posiedzeniu senatu tylko król z prymasem udawali się na mszę. A nawet w kontrreformacyjnym XVII wieku, w drugiej jego połowie, Sienkiewicz opisuje w “Potopie” jak na Litwie oceniali zdradę Radziejowskiego i Opalińskiego: przecież to “heretycy”, a na to pytanie: a hetman wielki litewski Janusz Radziwiłł to kto?
Przeżyliśmy ciężkie starcie z kościołem niemieckim i prawosławiem w czasie zaborów, a nawet konieczność znoszenia “arcykatolickiego” cesarstwa austriackiego. W czasach zaborów nasz kościół był w znacznej mierze jedynym polskim ośrodkiem stawiającym czoło zaborcom. Szczytem prześladowań była II wojna światowa i bolszewicka władza, zarówno na męczeńskich Kresach, jak i przeniesiona po wojnie do Polski.
Żaden naród nie wykazał się takim przywiązaniem i oddaniem wierze rodzimej jak Polacy, a w tym wielu przedstawicieli stanu duchownego. Nawet w okresie schyłkowym dla PRL jeszcze poza normalnymi szykanami i utrudnieniami dopuszczano się zbrodni wobec ludzi kościoła z męczeństwem ks. Popiełuszki na czele.
A przecież było mnóstwo dowodów gotowości do poświęcenia dla naszej wiary, jak osobiście pamiętam w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, przebywając na urlopie na Podhalu byłem proszony o pomoc w “nielegalnej” budowie kościoła. Miałem podjechać samochodem na teren budowy wieczorem i oświetlać wraz z innymi samochodami i traktorami plac budowy. Zwieziony materiał był w ciągu nocy i następny dzień niedzielny zmontowany w gotowy na poniedziałek kościół. Trzeba było widzieć zapał tych ludzi: młodych, starych i dzieci w tej pracy. Tym pracom patronowali tacy biskupi jak Tokarczuk i inni. Wszyscy uczestniczący narażali się na represje ze strony władz. Mieliśmy zatem rzeczywisty kościół powszechny, który poza misją chrystusową był nieodłącznym elementem walczącej z bolszewizmem Polski.
Dzisiaj, podobnie jak wtedy, jesteśmy w sytuacji potężnego ataku, nawet nie na kościół, ale na chrześcijaństwo jako postawę sprzeciwiającą się chęci uczynienia z człowieka bezwolnej istoty, pozbawionej cech ludzkich, a dającej się łatwo manipulować za pomocą wykorzystania jego słabości, lub wprost służenia złu. Perfidia tego ataku, w odróżnieniu od prymitywnych, bezpośrednich napaści bolszewickich, czy hitlerowskich, polega na działaniach pars pro toto w odniesieniu do zachowań i uczynków personalnych, przenosząc je na całość kościoła. “Korporacyjne” zachowanie hierarchii niesłychanie ułatwia realizację tego zamierzenia.
Nagłaśnia się wszędzie wypadki odejścia od kościoła jako reakcji na niegodne postępki osób konsekrowanych. Jeżeli ktoś pod takim wpływem odstępuje od kościoła to, pomijając osobistą jego słabą wiarę, powstaje sytuacja moralnego odosobnienia, skutkująca niekiedy bardzo źle. Mieliśmy wypadki kiedy byli ministranci, klerycy, a nawet osoby konsekrowane podejmowały się z żalu i rozgoryczenia działań najpodlejszych.
Wiara chrześcijańska jest, obok przeżyć bardzo indywidualnych, postawą społeczną, wymagającą współdziałania, wzajemnego wsparcia i zbiorowych przeżyć. W takim tylko układzie możemy stworzyć społeczeństwo, które nie będzie rozproszoną masą nastawioną jeżeli nie wrogo to przynajmniej nieufnie do siebie.
Niestety, świat nie od dzisiaj kusi egoistycznym mirażem łatwego życia, nastawionego na własne wygody i zmysłowe przyjemności. Na tym polega działalność szatańska, żeby łatwiej było złapać ofiarę należy ją przede wszystkim izolować. Takiemu procesowi poddawani są wszyscy, niekiedy następuje on niepostrzeżenie, jako z pozoru niewinna słabość do przyjemnego i ułatwionego życia. Ulegają temu również ludzie kościoła, nie mogąc się zdobyć na zajęcie postawy aktywnej walki ze słabościami i złem.
Nie wiem, czy papież Franciszek zdobędzie się na potrząśnięcie polskim episkopatem, skoro on sam ulega podstawowej słabości współczesności – kompromisom i pokusie konkurencji w staraniach o ziemskie “uszczęśliwienie” świata. A dziś potrzebna jest postawa nie mniej heroiczna jak za czasów peerelowskich, czy tą miarą można mierzyć wystąpienie w Piekarach Śląskich w sprawie “handlu w niedzielę”? Rzeczywiście, w niedzielę przyzwoiciej jest ograniczyć potrzebę zakupów, ale czy to jest najważniejszy problem współczesnych czasów?
Wygląda to mi na ucieczkę przed niezbędnym stanięciem twarzą w twarz z panoszącym się złem i oczywistym zamachem na chrześcijaństwo. Widoczne jest to nie tylko w hałaśliwych i obscenicznych demonstracjach, ale również w zachowaniu rządzących sfer politycznych, w literaturze, sztuce, nagradzaniu wynaturzeń, promocji przemocy i nienawiści.
Toczy się zawzięta wojna, trzeba zwierać szeregi, eliminować z nich zdrajców i słabeuszy gotowych do poddania się, trzeba bezwzględnie wyrzec się wszelkiego wygodnictwa i stanąć ławą wraz z tymi, którzy, nie nosząc fioletów czy purpury i nie jeżdżąc per “Mercedes episcoporum”, są gotowi do walki o nasz polski kościół tak jak za komuny.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo