Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński
1522
BLOG

Czy wojna?

Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński NATO Obserwuj temat Obserwuj notkę 32

Andrzej Owsiński

Z kim i kiedy wojna?

Po raz pierwszy w naszej historii od 76 lat nie mamy wojny na terenie Polski. Wprawdzie przez przynajmniej dwa lata z okładem toczyła się u nas zbrojna walka z sowieckim okupantem i jego agenturą w Polsce, powodując wielotysięczne ofiary, ale i tak prawie trzy ćwierci wieku wytrzymaliśmy bez wojny.

Zaoszczędziło to nam strat, ale nie zaoszczędziło w równej mierze wydatków na zbrojenia. Właściwie cała gospodarka PRL była nastawiona na potrzeby wojenne, podobnie zresztą jak i w Sowietach, zajmowała się głównie masową produkcją najdroższego złomu. Szykowanego pracowicie marszu na zachód nie było, a odwrotnie to “zachód” przyszedł do nas i zakończył tę produkcję, a przy okazji i inną, wcale nie wojenną.

Ponieśliśmy znowu koszty, do dziś nie odzyskane, ale i tak dziękować Bogu, że nie musieliśmy jak zazwyczaj, złożyć ofiarę krwi i totalnych zniszczeń.

Patrząc ludzkimi oczyma można to potraktować jako oczywisty cud Boży, sprawiony może za przyczyną św. Jana Pawła, a może też i modlącej się “Solidarności” i wielu ludzi, którzy życie swoje poświęcili sprawie wolności. Miejmy przecież na uwadze że przez cały ten czas gdzieś na świecie toczyły się krwawe wojny nas szczęśliwie omijając. Mamy zatem prawie trzy pokolenia wychowane bez wojny i nawet nie bardzo orientujące się, czym naprawdę jest wojna.

Jest jednak w tym jedno “ale”, a mianowicie w czasie PRL żyliśmy pod znakiem szykowania wojennej wyprawy, propagandowo nazywanej “obroną pokoju” i musieliśmy ponosić koszty tej “obrony”, zarówno materialne jak i moralne. Obecnie też ponosimy koszty naszego udziału w NATO, ale jest to wydatek znacznie różniący się od peerelowskiego, wynosi on bowiem 2,5 % PKB, co i tak jest wysoko w porównaniu z innymi krajami, a wtedy była to chyba niemal połowa naszego dochodu. Prawie każda inwestycja była obciążona wydatkami na ewentualne przystosowanie do potrzeb wojennych. Ponadto utrzymywaliśmy siły zbrojne w postaci trzech armii (“polski front”, marzenie Żymierskiego, zrealizowane przez Jaruzelskiego kosztem wymuszonych wyrzeczeń narodu). Dzisiaj mamy tylko jedną armię i to chyba niecałą.

Opinia na temat wydatków wojskowych jest wyraźnie podzielona: jedni twierdzą że wydatków jest za dużo, bo i tak nie przydadzą się, inni że wprost przeciwnie – powinny być znacznie zwiększone. Tylko po co?

I to jest istotne pytanie, na które powinni odpowiedzieć, w pierwszej kolejności, politycy, obawiam się jednak, że nie są w stanie udzielić wiarygodnej odpowiedzi z powodu braku dostatecznych informacji, związanych z grą światowych mocarstw.

Przypomina mi to sytuację z okresu przedwojennego kiedy punktem wyjścia polskiego nastawienia powinna być rzetelne informacja na dwa zasadnicze tematy:

- możliwości antypolskiego spisku zaborczego Sowietów i Niemiec,

- stopnia gotowości do podjęcia aktywnego udziału w wojnie ze strony Francji i Anglii.

W obydwu sprawach decyzje w odniesieniu do naszego udziału w wojnie zostały podjęte na podstawie błędnych przesłanek. Musimy zatem strzec się przed powtórką tego błędu, gdyż skutki jego mogą być dla nas katastrofalne, nawet w podobnym wymiarze co wówczas. Stąd musimy mieć informacje na temat stopnia zaangażowania ze strony NATO w przypadku napaści na Polskę. Stanowisko kierownictwa tego paktu jest całkowicie uzależnione od Stanów Zjednoczonych, dlatego tam powinniśmy poszukiwać odpowiedzi na pytanie: - jak Polska i środkowa Europa są traktowane w planach amerykańskich. Równocześnie powinniśmy posiadać prawdziwe informacje na temat planów niemieckich i rosyjskich. To jest pierwsze zadanie, a drugie to odpowiednie przygotowanie dyplomatyczne i wojskowe na największe zagrożenia.

Dla wyciągnięcia właściwych wniosków warto przypomnieć, że spisek niemiecko sowiecki został zawarty w Rapallo już w 1922 roku i że w jego wyniku obie strony prowadziły intensywne przygotowania do wojny rewanżowej. W trzy lata później w Locarno zostaliśmy oddani przez Francję na łup niemieckiej ekspansji, a w pięć lat później została przedwcześnie wycofana francuska okupacja Nadremii, umożliwiając Niemcom restytucję przemysłu zbrojeniowego. W ślad za tym poszła budowa linii Maginot przekreślająca plany francuskiej akcji ofensywnej w stosunku do Niemiec.

Polska została zatem dostatecznie wcześnie ostrzeżona na temat możliwości udziału Francji w akcji zbrojnej przeciwko łamiącym traktat wersalski Niemcom. Nie śpieszyli też z udzieleniem Polsce pomocy materialnej w dozbrojeniu polskiej armii. Udzielonej w 1936 roku pożyczki z racji wizyty Rydza we Francji, zresztą w niewielkiej kwocie, gwałtownie podlegającego dewaluacji franka, nie udało się wykorzystać aż do wybuchu wojny, podobnie zresztą jak i z pożyczką brytyjską. Konwencja wojskowa dopiero w 1939 roku zmusiła Francję do zobowiązania się do podjęcia ofensywy wszystkimi siłami w 15 dniu wojny. Nie była jednak obowiązująca bez ratyfikowania przez Francję umowy politycznej, co nastąpiło dopiero w czasie wojny.

Warto wspomnieć, że od roku 1921, czyli zawarcia sojuszu polsko francuskiego, ze strony francuskiej stale były podejmowane wysiłki w kierunku osłabienia jej zobowiązań.

Oczywistą zdradą była jednak decyzja Francji, zaakceptowana przez Brytyjczyków, że nie podejmie żadnych działań ofensywnych dla odciążenia frontu polskiego, a możliwe też że dla wygranej wspólnie z Polską wojny z Niemcami. Wbrew temu co się na ogół głosi, decyzja z Abbeville była jedynie potwierdzeniem postanowień zapadłych na wiosnę 1939 roku. W związku z tym podjęto poszukiwania wsparcia sowieckiego, co doprowadziło do rozmów 15 sierpnia z Woroszyłowem. W czasie tych rozmów Francuzi niedwuznacznie oddali Polskę w sowieckie łapy wyrażając zgodę na wkroczenie do Polski sowieckich wojsk jeszcze przed rozpoczęciem wojny. Zarówno ta deklaracja, jak i wspomniane ustosunkowania się do sojuszu z Polską wskazują, że mieliśmy do czynienia ze zdradą nie rozpoznaną przez polskie władze.

Do takich sytuacji nie wolno dopuścić i dlatego najważniejsze w polskiej polityce obronnej są, pomijane przez autorów wielu wypowiedzi w tej sprawie, informacje na temat rzeczywistych zamiarów naszych sojuszników i ewentualnych przeciwników. Obawiam się, że w tej materii ciągle za mało wiemy w odniesieniu do Stanów Zjednoczonych, Niemiec i Rosji jako głównych rozgrywających na terenie Europy.

Z faktów, a nie “paktów”, można wnosić, że sojusz niemiecko rosyjski ma mocniejsze podłoże aniżeli związki z NATO czy UE. Jest to przede wszystkim wielki sukces niemiecki doprowadzenia do stanu, w którym Rosja jest zależna od Niemiec bez podboju i wojny. Trzeba zwrócić uwagę na fakt, że w trzydzieści lat po upadku Sowietów Niemcy po zagarnięciu NRD i włączeniu do swojej “Mitteleuropy” całego sowieckiego stanu posiadania w środkowej Europie, włącznie z byłymi sowieckimi republikami bałtyckimi, mają stale utrzymywany ten sam stan rosyjskiej od nich zależności.

I to wszystko za psie pieniądze ekwiwalentu mieszkaniowego dla sowieckich wojskowych rezydujących w Niemczech, a także zwyczajnej łapówki w postaci kwot gwarancyjnych za rzekomo nieudane wspólne interesy. Z tym, że lwia część tej łapówki przypadła niemieckiemu lobby prorosyjskiemu.

Obowiązkiem polskich władz jest posiadanie prawdziwych informacji w odniesieniu do zamiarów najważniejszych uczestników światowej polityki, a nie poleganie na domysłach, lub jeszcze gorzej na “chciejstwie” jak mawiał Melchior Wańkowicz na polskie “wishful thinking”. Jeżeli istnieje cień wątpliwości w odniesieniu do udziału naszych sojuszników we wspólnej obronie, to z góry można zakładać najgorszy scenariusz pozostawienia nas samych wobec zewnętrznej agresji.

Podstawowym zadaniem staje się, niezależnie od wszystkich innych okoliczności, powstrzymanie kontynuowanego spisku niemiecko rosyjskiego. Podobnie było przed wojną, ale zadowolono się utrzymywaniem “tej samej odległości od Moskwy i Berlina” co okazało się tragiczne w skutkach.

Dywagacje na temat skutków obecnej sytuacji mogą być najrozmaitsze, najważniejsze jest działanie w kierunku skutecznego zablokowania dalszej kontynuacji tego spisku. Powstrzymanie NS2 to tylko fragment całego przedsięwzięcia, któremu powinno służyć nie tylko “Międzymorze”, ale też wciągnięcie innych krajów europejskich, którym zagraża hegemonia niemiecka, soldateska rosyjska, lub obie łącznie.

Najwyraźniej nie stać nas na ryk lwa, najodpowiedniejszy w tym przypadku, ale możemy nie tylko postraszyć wszystkich skutkami tego spisku, ale też wskazać na korzyści, jakie można osiągnąć zamieniając układ niemiecko rosyjski na unijno-rosyjski, dyktując warunki wszelkich transakcji na równym poziomie dla wszystkich.

Można skusić hasłem “kupujemy gaz, ropę i co tam jeszcze w Rosji po cenach światowych z określonym rabatem”, albo rezygnujemy i sprzedawajcie Chińczykom za pół ceny do czasu, kiedy oni tego wszystkiego nie przejmą na własność.

To jest jedyny język zrozumiały dla obu stron spisku.

Sprawa jest tak wielkiej wagi że należy jej poświęcić znacznie większy wysiłek niż ma to miejsce obecnie.

Zmuszenie Niemiec do uznania priorytetu europejskiego zmieni również stan zagrożenia agresją zewnętrzną. Rosja jako ewentualny, jeżeli nie jedyny, to przynajmniej najgroźniejszy napastnik, nie zaryzykuje ataku bez niemieckiego wsparcia. Gdyby jednak, w przypadku szaleństwa, podjęła się tego, to układ sił będzie zupełnie inny niż w obecnej sytuacji.

Niezależnie od powodzenia akcji zjednoczenia Europy musimy być przygotowani na kontrakcję w stosunku do agresora, umożliwiającą wyprzedzenie jego działań i sparaliżowanie jego napastniczego aparatu. Wymaga to, obok własnych przygotowań, wymuszenie na NATO odpowiedniego udziału i w tym przypadku potrzebna jest znacznie większa aktywność ze strony polskiej.

Cała historia ludzkości jest jednym ciągłym pasmem wojen, obecna przerwa w naszym regionie jest fenomenem, jak długo on potrwa, tego nie wiemy, musimy jednak być przygotowani na wypadek zagrożenia. Nie jest wykluczone, że doświadczenie z wojen ubiegłych nie przyda nam się, podobnie jak nie przydało się w drugiej wojnie światowej doświadczenie z pierwszej, chociaż wtedy upłynęło zaledwie dwadzieścia lat.

Ewentualny napastnik powinien wiedzieć, że w decydującej o losach wojny dziedzinie, chociażby przykładowo – informatyce, posiadamy nad nim przewagę uniemożliwiającą skuteczny atak. I to może być najlepszą formą obrony, tylko trzeba z niej skorzystać.

Tylko czy mentalnie ludzie rządzący współczesną Europą są zdolni nie tylko do myślenia takimi kategoriami, ale też i do działania? Ktoś musi im to wytłumaczyć, a kto jak nie Polska?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (32)

Inne tematy w dziale Polityka