Andrzej Owsiński
Splot nieszczęść nad Polską
Państwo polskie noszące fałszywą nazwę „III RP” jest prawną / jeżeli w ogóle można mówić tu o prawie / i faktyczną kontynuacją PRL, tworu jawnie bezprawnego.
Nie zostało ono ustanowione wolą narodu polskiego, lecz jednostronną decyzją Stalina zaakceptowaną przez naszych sojuszników w czasie II WS.
Można wprawdzie usiłować nadanie jej legalności przez akceptowanie referendum konstytucyjnego, nie ma to jednak znaczenia wobec stwierdzenia expressis verbis kontynuacji w stosunku do PRL.
W naszej dziejach były tworzone różne twory państwopodobne, tylko ani współcześni, ani historia nie uznały ich za niezawisłe państwo polskie reprezentujące polski naród.
Mieliśmy i państwo Przemyślidów koronowanych na polskich królów, nawet Karol Gustaw uznał się za polskiego króla i władał Polską, a po rozbiorach mieliśmy i Księstwo Warszawskie i królestwo kongresowe i królestwo polskie dwóch cesarzy.
Także bolszewicy przed spodziewanym zdobyciem Warszawy umieścili w Wyszkowie rząd polskiej republiki radzieckiej.
Trzeba jednak stwierdzić że między tymi tworami istniała różnica w traktowaniu udziału prawdziwych reprezentantów polskiego narodu do czego mogli pretendować przedstawiciele niekwestionowanych jego elit. Tak było w Ks. Warszawskim i pewnych fragmentach istnienia „królestwa polskiego”.
Ten fakt pozwalał tym tworom starać się o realizowanie programów na rzecz dobra narodu, niektórzy uważają że dotyczy to też i w jakimś stopniu PRL, ale jest to odrębny temat wymagający szerszego wyjaśnienia.
Według aktualnego stanu dziedzictwo PRL pokutuje do dziś i próby pozbycia się go na obowiązujących warunkach natrafia na przeszkody nie do pokonania.
Charakter państwa określa jego konstytucja.
W Polsce czyni to konstytucja z 17 marca 1921 roku stwierdzająca już w preambule że odrodzone, niepodległe państwo polskie stanowi kontynuacją przedrozbiorowego państwa uznawanego jako „Rzeczpospolita Obojga Narodów”.
Jest to bardzo ważne stwierdzenie decydujące o ciągłości prawnej i historycznej naszej państwowości.
Położenie Polski w rezultacie nieszczęsnych postanowień traktatu wersalskiego, a także – niestety – traktatu ryskiego, powodowało stały stan zagrożenia naszego bytu państwowego.
Zwolennicy „silnego” państwa dokonawszy przewrotu majowego opracowali nową konstytucję stanowiącą właściwie kontynuację marcowej, ale wprowadzającą zasadnicze zmiany w systemie zarządzania państwem tworząc autorytarny charakter władzy prezydenckiej odpowiedzialnej jedynie „przed Bogiem i historią”.
Było to swoiste ograniczenie władzy ludu reprezentowanego przez parlament, ale nie pozbawiało możliwości funkcjonowania demokratycznie wybranych władz.
W odróżnieniu od klasycznych dyktatur występujących w międzywojennej Europie dość licznie, wybory w Polsce umożliwiały istnienie stronnictw opozycyjnych, czego dowodem były nikłe zwycięstwa obozu rządzącego, lub nawet przegranie wyborów samorządowych w 1938 roku.
Ze względu na zbliżającą się wojnę i układ stosunków wewnętrznych nie dało się skorzystać z uprawnień tej konstytucji dla realnego umocnienia państwa.
Jej walory uwidoczniły się dopiero w czasie wojny, przede wszystkim w postaci zachowania ciągłości władzy państwowej i reprezentacji wobec czynników zewnętrznych.
Zgodnie z tą konstytucją w trzy miesiące po zakończeniu wojny urzędujący prezydent powinien ogłosić wybory swojego następcy o ile wygasł mu mandat lub objął urząd w wyniku przekazania w czasie wojny.
Wprawdzie w 1989 roku nie nastąpiło zakończenie wojny, ale teoretycznie powstały warunki dla kontynuowania ciągłości państwa niepodległego.
Władze powołane w wyniku, przynajmniej formalnego, upadku reżymu komunistycznego w Polsce nie spełniły tego warunku uznając się za kontynuatorkę PRL.
Skutki tego stanu pokutują do dziś, przede wszystkim pozostawiono przy władzy i to na kluczowych stanowiskach przedstawicieli reżymu komunistycznego.
Pozwolono też im kontynuować działalność polityczną dając do dyspozycji następczyni PZPR i jej satelitom znaczną część majątku i przywilejów organizacyjnych. W rezultacie mieliśmy jako premierów I sekretarzy komitetów wojewódzkich PZPR i prowodyrów ZSL, prezydentów, członków politbiura i KC PZPR nie wspominając o mnogości innych podstawowych stanowisk państwowych.
Najgorszym spadkiem po PRL jest konstytucja z 2 kwietnia 1997 roku.
I na to trzeba było aż prawie 8 lat żeby wysmażyć takiego gniota rodem z bolszewickiego pochodzenia, mając na uwadze tych którzy podają się za jej autorów.
Jestem wprost przeciwnego zdania, jest to twór przemyślany, a nawet doskonały, znakomicie służący celowi dla jakiego został opracowany: - osłabienia i wewnętrznego skłócenia państwa. Zresztą z treści tego dokumentu można jedynie wywnioskować że nie chodzi w nim wcale o państwo polskie, przynajmniej takie które wynika z całej polskiej historii i uczuć narodu polskiego.
W tych okolicznościach nie ma co się dziwić że po upływie przeszło 30 lat od rzekomego upadku PRL mamy do czynienia z objawami otwarcie antypolskiej postawy uprzywilejowanej części polskiego społeczeństwa, natrętnie demonstrowanej w przeważnie niepolskich mediach panujących w Polsce, ale niestety uznawanych za polskie.
Partie polityczne, które powinny reprezentować różnorakie polskie sprawy i zainteresowania mają wyraźnie charakter karykaturalny, nie prezentują określonej idei narodu i państwa polskiego, ale stanowią głównie agentury ukrytych za kulisami sił zmierzających do podporządkowania sobie Polski.
W jakimś stopniu jest to powtórka z osiemnastowiecznych jurgeltniczych frakcji magnackich, które doprowadziły do upadku Rzeczpospolitej Obojga Narodów.
A głównymi „protektorami” są jak i wówczas Niemcy i Rosja
Kilkakrotne próby chociażby częściowego uwolnienia się z tego stanu zostały brutalnie, lub podstępnie złamane, nie powstrzymano się nawet z popełnieniem zbrodni.
Świadczy to najwyraźniej że sprawcom bardzo zależy na utrzymywaniu Polski pod swoją protekcją.
Mamy tego szczególne wyrazy w stosunku do Polski ze strony usłużnej wobec Niemiec administracji unijnej wykazującej szczególną napastliwość począwszy od roku 2015, od przejęcia rządów przez PiS.
Nie pomogła nawet zmiana premiera na lepiej wprowadzonego w świat zachodniego „globalizmu” – bankiera Morawieckiego.
Odnosi się wrażenie że nowe władze UE pozornie demonstrujące przychylniejszy stosunek do Polski prowadzą politykę silniejszych nacisków na spowodowanie uległości, posługując się głownie posiadającą agenturalny charakter „totalną opozycją” w Polsce.
Odbiciem istniejącej od wielu lat sytuacji w Polsce jest to co dzieje się w tej chwili w Stanach Zjednoczonych. Próba uniezależnienia się od międzynarodowego spisku „globalizacyjnego” przez Trumpa spotkała się z przejawem narastającej wrogiej dywersji, która znalazła szczególny wyraz w trakcie obecnych wyborów prezydenckich.
I w jednym i w drugim przypadku próby łagodzenia konfliktu spotkały się z tym większym nasileniem szykan. Każda inicjatywa rządzących w Polsce i USA natrafia na bezwzględny atak, a oznaki działań pojednawczych traktowane są jako objaw słabości potwierdzającej skuteczność ataku.
Jedyną reakcją na tego rodzaju napaści jest niezłomna postawa i unikanie posunięć łatwych do ataku, tak jak na wojnie nie wystawianie placówek skazanych na łatwe zniszczenie przez przeciwnika.
Można zrozumieć stan pewnego zmęczenia obrońców oblężonej twierdzy ciągłymi atakami, ale trzeba stosować zasadę wymienności obsad na szczególnie narażonych pozycjach.
Trump w kampanii wyborczej potraktował Bidena jako równoprawnego konkurenta, zamiast wprost odsłonić jego rolę figuranta mafijnego układu globalnego pełniącego tę rolę wraz z Obamą przez 8 lat poprzednich kadencji doprowadzając do upadku rolę Stanów Zjednoczonych jako światowego lidera i ostatniej liczącej się ostoi naszej kultury.
Rosnące uzależnienie amerykańskiej gospodarki od Chin i dostawców ropy naftowej pogłębiły niepowodzenia zewnętrzne i wewnętrzne USA.
Trump poczynił z pozytywnymi rezultatami próby wyrwania Stanów z zapaści starając się uniezależnić je od importu i zwiększając zatrudnienie.
Przegrał jednak kampanię wyborczą traktując ją jako osobisty pojedynek z konkurentem i nie doceniając dywersyjnych możliwości sił stojących za Bidenem.
Nie przedstawił w należytej formie wizji jaka czeka Amerykę pod rządami światowego globalizmu pogrążającego ją w rezygnacji z własnej produkcji na rzecz importu i w totalnej podwyżce cen.
Powinien wprost powiedzieć Amerykanom: ruszcie tyłki do wyborów jeżeli nie chcecie płacić przynajmniej po 5 dolarów za galon benzyny zamiast obecnych dwóch i zamiast pracy stać w kolejce po zasiłek którego już nie będzie z czego płacić.
Podobnie jest w Polsce, niezdecydowanie w zwalczaniu totalnej opozycji naruszającej bezkarnie prawo, nie spowodowało przychylności ze strony UE, a postawiło władze polskie w wyjątkowo niekorzystnym położeniu nie tylko w relacjach z siłami zewnętrznymi, ale też i w stosunkach wewnętrznych.
W sytuacji zagrożenia zamiast alarmu: - „Hannibal ante portas!” proponuje się prowokujące do ataku rozwiązania spraw nie najpilniejszych, szczególnie w obliczu narastającej pandemii.
No i mamy z tego skutki w postaci osłabienia pozycji rządu wymagającej wzmocnienia i skupienia wszystkich sił narodowych dla zwalczania zarazy.
A tymczasem wdano się w sprawy z których jedna dotycząca losu zwierząt hodowlanych, zapewne warta poparcia, ale będąca na poziomie nadzoru weterynaryjnego, a nie ustawy – wywołała sprzeciw w skali wielokrotnie przewyższającej jej rozmiary.
Druga, dotycząca interpretacji pojęcia początków życia ludzkiego, nie nadaje się absolutnie do szczegółowego rozwiązania prawnego poza stwierdzeniem że życie ludzkie w każdym etapie swego istnienia podlega ochronie.
Reszta zależy od decyzji sądu który powinien wziąć na siebie odpowiedzialność za ochronę życia ludzkiego.
Władza ustawodawcza i wykonawcza w Polsce bierze na siebie ciężar odpowiedzialności ułatwiając władzy sądowniczej luksusowe życie i oferując szczególne przywileje przy minimum jej własnego zaangażowania.
Pisałem o tym niedawno przy okazji omawiania sprawy pandemii.
Całość wszystkich, ostatnich wydarzeń wskazuje wyraźnie że w odziedziczonym i narzuconym obowiązującą konstytucją – systemie sprawowania władzy nie da się normalnie rządzić w Polsce.
Sytuacja już dawno dojrzała do wprowadzenia zmian w kierunku odzyskania suwerenności państwowej.
Kontynuacja obecnego stanu nie tylko utrudni wyjście z kleszcz pandemii, ale niezależnie od panującej zarazy wirusowej pogrąży nas w zarazie wewnętrznego chaosu podsycanego stale ze wschodu i zachodu.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo