Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński
2388
BLOG

Co utraciliśmy w wyniku zmowy z 28 września 1939 r.?

Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 22

Andrzej Owsiński

Co utraciliśmy w wyniku zmowy z 28 września 1939 roku

Nawiązuję do daty aktu IV rozbioru Polski przez Niemcy i Sowiety w związku z wydarzeniami na Białorusi, mogliśmy bowiem zaobserwować w relacjach filmowych z wielotysięcznych zgromadzeń protestacyjnych w Mińsku i innych miastach zarówno wygląd jak i zachowanie mieszkańców tego kraju.

W odróżnieniu od ukraińskiego Majdanu białoruskie protesty cechuje łagodne choć zdecydowane nastawienie w stosunku do reżymu. Przypomina mi to zgromadzenia „Solidarności” nie tylko z postawy protestujących, ale też i z podobieństwa ich aparycji.

Widać wpływy polskiej kultury na Białorusi są ciągle silne mimo wieloletnich starań bolszewickiej władzy wraz z następcami o wyeliminowanie jej z życia narodu białoruskiego i pogrążenia w całkowitej rusyfikacji sowieckiego chowu.

Te wpływy były bardzo silne zarówno w okresie Wlk. Księstwa Litewskiego jak i nawet podczas zaborów.

Opustoszałe po tatarskiej niewoli ziemie Białej jak i Czarnej Rusi były zaludniane przez osadników z Mazowsza i Małopolski przynoszących religię rzymsko katolicką i zachodnią kulturę.

Polonizacja miejscowej bojarszczyzny nastąpiła po Unii Lubelskiej kiedy Litwa ostatecznie zrezygnowała ze związków z kulturą wschodniej Europy.

Znalazło to wyraz w budowie i organizacji miast wzorowanych na osiągnięciach polskich.

Oprócz nielicznych murowanych cerkwi na obszarze Białorusi nie ma żadnych innych śladów miejskiego budownictwa murowanego z czasów przedrozbiorowych oprócz polskich i dotyczy to całego Wlk. Księstwa z Wilnem, Mińskiem / Litewskim/ i Kownem.

Do tego należy dodać zabytkowe polskie zamki, dwory i pałace częstokroć z cennymi zbiorami dzieł sztuki

Siłę polskiego żywiołu można zaobserwować na filmie z pierwszych w zaborze rosyjskim uroczystości święta 3 Maja obchodzonych w Mińsku w 1917 roku po rewolucji lutowej. Czterdziestotysięczne zgromadzenie i wspaniały pochód polskich szkół, stowarzyszeń i różnych przedstawicieli polskiego społeczeństwa oraz uroczyste nabożeństwo w kościele w centrum miasta robiło wrażenie że mamy do czynienia z takim samym polskim miastem jak Wilno, Żytomierz czy Kowno.

Do tego dochodziły obok żydowskich również polskie sklepy z polskimi szyldami handlujące w dużej mierze polskimi, luksusowymi towarami.

Jednak najważniejszy był polski wkład w kulturę tego kraju, większość zawodów wymagających wyższego wykształcenia – inżynierowie, lekarze, aptekarze, adwokaci, dziennikarze inne, inteligenckie zajęcia były opanowane przez Polaków.

I to wszystko działo się po przeszło wiekowym zaborze rosyjskim i intensywnej rusyfikacji, a także prześladowaniach Polaków, zsyłką na Sybir i zaborem polskiego mienia, ale i też wyrokami śmierci, szczególnie stosowanymi przez Murawiowa „wieszatiela”.

Cały ten wielki dorobek wraz z ludźmi został w przeważającej mierze oddany na kaźń bolszewicką przy której carskie prześladowania to drobiazg.

Zostało to zrobione polskimi rękami w Rydze przez Dąbskiego i Grabskiego wbrew protestom Wasilewskiego i Zwierzchowskiego.

Po doświadczeniach z lat rewolucji i wojny polsko bolszewickiej należało się spodziewać jak najgorszego losu Polaków pozostawionych pod władzą bolszewicką.

Nie była to sprawa błędów, czy słabości polskiej delegacji w Rydze, ale świadome działanie w kierunku ograniczenia zasięgu polskiego na wschodzie.

Znaczną część winy ponosi też ówczesny Naczelnik Państwa Józef Piłsudski, który mając w ręku atut zwycięskiego wodza, a specjalnie z bitwy niemeńskiej i zagonu na Korosteń, wiedział że bolszewicy pójdą na większe ustępstwa, nawet w stosunku do linii frontu, która przekraczała ustalone w Rydze granice.

Jeżeli uznano za niemożliwe odzyskanie wolnej Białorusi i Ukrainy to przynajmniej obowiązkiem było bezwarunkowe żądanie Mińska, Żytomierza z wybranymi polskimi władzami i Kamieńca Podolskiego, a także wymiany ludności czyli przede wszystkim zwrotu wysiedlonych przez carat Litwaków i tych Rosjan którzy chcieliby wrócić do miejsc swego pochodzenia w zamian za przesiedlenie Polaków na polską stronę granicy z odpowiednimi wzajemnymi rekompensatami majątkowymi.

Dla delegacji sowieckiej ograniczenia polskich żądań było zaskoczeniem, ale w myśl bolszewickiej mentalności uznali to za objaw polskiej słabości i przybrali bezczelną postawę roszczeniową.

Skutki tej zdrady /bo inaczej tego nazwać nie można/ były katastrofalne. Od początku zaistnienia na Kresach władzy bolszewickiej Polacy byli więzieni, mordowani i ograbiani ze wszelkiego mienia, ostatecznie zaś padli ofiarą ludobójstwa w „operacji polskiej” z 1937 roku.

Niestety podobny los dotknął Polaków zamieszkałych we wschodnich województwach państwa polskiego po sowieckim zaborze w 1939 roku.

O ewentualnych możliwościach uniknięcia tego zaboru pisałem z racji rocznicy 17 września i nie będę do tego wracał, chciałbym tylko zwrócić uwagę na udział Polski w dziejach tych ziem.

Możemy z pewnością odnotować fakt że nie znaleźliśmy się na obszarze Wlk. Księstwa Litewskiego w wyniku podboju czy grabieży, podobnie było z Grodami Czerwieńskimi, lub jak kto woli księstwem Halickim.

Znalazłszy się na nich w rezultacie Unii z Litwą czy spadku po ks. Bolesławie zostaliśmy włączeni w dzieło najtrudniejsze – obrony tych ziem przed Moskwą, Tatarami i Turkami nie mówiąc już o Szwedach, Mołdawianach czy Węgrach.

Był to wysiłek ogromny, przesądzający o losach państwa zwanego Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Mogę tylko przytoczyć słowa mojej koleżanki odwiedzającej swoje dawne strony powiedziane przed kolegiatą św. Wawrzyńca w Żółkwi w której pochowany jest hetman wielki koronny Stanisław Żółkiewski poległy pod Cecorą w obronie tych ziem przed Turkami. Spotkała się wówczas z nieżyczliwym komentarzem młodych Ukraińców: - co robią Polacy na Ukrainie? Odpowiedziała im

że gdyby nie Polacy to nie byłoby Ukraińców tylko poturczeńcy.

Podobnie można powiedzieć o Białorusinach, którzy znikli by w moskiewskim morzu, lub Litwinach zlikwidowanych przez Prusaków.

Nie sięgając jednak tak daleko jeszcze dziś spotykamy się z opinią na temat „polskiej okupacji” Wilna czy Lwowa.

Ziemie zabrane Polsce przez bolszewików zmową z 8 września 1939 roku będącą de facto darem Hitlera za poparcie jego planu podboju Europy mają dla naszej historii szczególne znaczenie.

Spotkałem się z opinią że były to ziemie zamieszkałe przez ludność nastawioną wrogo do Polski, a Polacy stanowili niewielki odsetek jej mieszkańców.

Fakty wyglądają jednak inaczej, według danych ze spisu ludności dokonanego w 1931 roku użyto dla wykazania składu narodowościowego niezbyt fortunnego określenia używanego na co dzień języka, co skreślało z lity polskiej tych wszystkich Polaków z pochodzenia i metryki używających w codziennym życiu miejscowego języka. Ponadto nie uwzględniono przymusowo wcielonych do cerkwi prawosławnej Polaków którym groziło pozbawienie statusu wolnych ludzi.

Mimo tych dyskryminujących zabiegów ze strony polskich urzędników okazało się że:

W województwie wileńskim o powierzchni prawie 30 tys. km 2 mieszkało prawie 1,3 mln mieszkańców z czego 59,7 % to Polacy, a jeżeli uwzględni się ubytek ludności żydowskiej to ten wskaźnik rośnie powyżej 65 %, liczba ludności litewskiej to zaledwie parę tysięcy, a w samym Wilnie około półtora tysiąca.

W województwie nowogrodzkim o powierzchni 23tys.km2 i ludności 1,1mln, Polacy stanowili 52,4 %, a po ubytku ludności żydowskiej powyżej 56 %.

W województwie poleskim o powierzchni 37 tys. km2 i ludności 1,1 mln, Polacy stanowili wprawdzie tylko 14,5 % mieszkańców, ale nie podano narodowości w 62,6% przypadków, ludność żydowska stanowiła przed holokaustem 10 %.

W województwie wołyńskim o powierzchni prawie 36 tys. km2 i ludności 2,1 mln. Polacy to 17 % a Żydzi 10 %.

W województwie tarnopolskim o pow. 16,5 tys. km2 i ludności 1,7 mln Polacy stanowili 50 %, a Żydzi 5 %

W woj. stanisławowskim o pow. 17 tys. km2 i ludności 1,5 mln Polacy stanowili 22,4 %, a Żydzi 7,4 %.

W woj. lwowskim o pow.28,4 tys. km2 i ludności 3,2 mln Polaków było 57,8 % a Żydów 7,5 %. Z czego na część zagarniętą przez Sowiety przypadło 15 tys. km2 i 1,5 mln ludności.

Ponadto z woj. białostockiego zostało wcielone do Sowietów około 10 tys. km.2 i 0,5 mln ludności około 50% polskiej.

Trzeba podkreślić że niezależnie od niedoszacowań ludności polskiej od roku 1931 do 1939 stan ludności polskiej znacznie się powiększył nie tylko przez osiedlanie, ale też i odzyskanie przynajmniej częściowo polskich strat narodowościowych z czasów zaborów.

Globalnie można dość ostrożnie szacować że Polaków w polskich województwach wschodnich było w roku 1939 około 5 mln na ogólną liczbę blisko 11 mln mieszkańców.

Najważniejsza jednak była nie ilość, ale poziom wykształcenia i udział w ludności miast. I tak np. w Wilnie na blisko 230 tys. mieszkańców w 1939 roku było około 40 tys. Żydów, 20 tys. innych narodowości, głównie Rosjan pozostałych po carskich urzędach gubernialnych i, jak wspomniałem, około półtora tysiąca Litwinów. Odsetek Polaków był wysoki, a po wymordowaniu Żydów miasto było niemal wyłącznie polskie, tym bardziej że wielu młodych ludzi pochodzenia rosyjskiego lub mieszanego wolało uchodzić za Polaków.

We Lwowie Żydów było więcej, około 60 tys. jednakże część z nich podawała się za Polaków z formalnie zapisanym wyznaniem mojżeszowym, chociaż najczęściej nie praktykowali żadnego wyznania religijnego.

Około 30 tys. greko katolików było podzielonych na Rusinów i Ukraińców. Historycznie była to ludność rusińska, a województwo nosiło nazwę „ruskiego”,

Austriacy jednak ze względu na próby przyswojenia sobie tej ludności wprowadzili pojęcie Ukraińca jako narodowości, a nie miejsca zamieszkania.

Odsetek tej ludności nie przekraczał we Lwowie 10 %. Miasto było zatem niemal czysto polskie.

Podobna sytuacja była w innych większych miastach, w Grodnie na blisko 80 tys. mieszkańców było 60 % Polaków i 30 % Żydów, w niektórych miastach przy podobnym układzie był niekiedy wyższy udział ludności żydowskiej.

Dominacja polska w miastach polegała nie tylko na przewadze ilościowej, ale głównie na niemal całkowitym reprezentowaniu polskiej kultury.

Poza głównymi ośrodkami mającymi znaczenie ogólnopolskie, a nawet światowe jak lwowskie ośrodki naukowo badawcze, we Lwowie i Wilnie istniały instytucje posiadające twórczy wpływ na rozwój polskiej kultury w najszerszym pojęciu. Zarówno teatry, muzea, zbiory piśmiennictwa, wydawnictwa, twórczość literacka, organizacje społeczne, a nawet bieżąca prasa kształtowały polskie życie na równi z takimi ośrodkami jak Warszawa, Kraków czy Poznań.

Odebranie Polsce tych ośrodków to tak jakby Niemcom odebrać Monachium i Frankfurt. Ale ostatecznie Niemcy przegrały wywołaną przez siebie wojnę popełniając straszliwe zbrodnie, a mimo to kara jaka ich dosięgła nie da się porównać z krzywdą jaką wyrządzili zdradzieccy „sojusznicy” polskiemu narodowi za jego wierność zasadom i obronę naszej kultury.

Nie można sprawy utraty wschodnich ziem Rzeczpospolitej rozpatrywać w kategoriach rachunku księgowego.

Wprawdzie straciliśmy 180 tys. km2 terytorium, ale w zamian zyskaliśmy 90 tys. km.2 z możliwością osiedlenia około 3 milionów ludzi i zniszczonymi do cna Wrocławiem, Gdańskiem, Szczecinem, Olsztynem i wieloma innymi miastami spalonymi już po „wyzwoleniu” i doszczętnie wyrabowanymi z tego co wartościowe jeszcze w nich pozostało. I żeby tego było mało to Polska musiała zapłacić Sowietom za rzekomą różnicę wartości na korzyść tego co nam darowali w zamian za ziemie zabrane. Pomijając fakt że ziemie poniemieckie dostaliśmy decyzją aliantów i nie stanowiły one własności sowieckiej to samo zmuszenie do tej zapłaty jest zwykłym rabunkiem.

Na domiar złego wysiedlenie Niemców dokonane na ziemiach odzyskanych decyzją aliantów, zostało powszechnie uznane jako „polski brutalny akt wyrzucenia niewinnych ludzi z ich wiekowego siedliska” zapominając zupełnie o akcie wyrzucenia Polaków z miejsc ich wielowiecznego zamieszkania.

W angielskiej publikacji „naukowej” spotkałem się z pojęciem Niemców wyrzuconych /expelled/ i Polaków wymienionych /exchanged/.

Znaczenie historyczne, a nawet pozostałości polskiej obecności z polskimi cmentarzami włącznie uniemożliwiają traktowanie tego co się stało z tymi ziemiami jako sprawy zamkniętej.

I nie chodzi tylko o pamięć o ludziach i ich dziełach, o wielkich hetmanach jak Ostrogski, Chodkiewicz, Żółkiewski, Koniecpolski i król Sobieski, czy takich twórców jak Mickiewicz, Słowacki, Malczewski, Konopnicka, Ogiński i Moniuszko, a nawet bohaterach narodowych – Kościuszko, Traugutt, czy Piłsudski, ale o naszą własną tożsamość, jakże uboższą bez pamięci o naszej obecności i dorobku na tej ziemi.

Bolszewicki wychowanek Łukaszenko oskarża Polaków o chęć odzyskania Grodna. Dla niego miasto to kupa kamieni z masą ludzką, nie rozumie pojęcia narodu jako tworu historycznego z przeszłością, teraźniejszością i przyszłością równoważnymi dla jego oblicza i duszy.

Ci którzy podpisali 28 września akt rozbiorowy Polski negowali jakiekolwiek wartości duchowe, liczył się jedynie łup z grabieży, a ich spadkobiercy traktują to podobnie do dziś.

Dlatego mamy tak podłe stosunki w Europie ciągle podlegającej terrorowi zaciekłych wrogów naszej kultury, której wyrazem jest między innymi nasz polski dorobek historyczny na Kresach Rzeczpospolitej Obojga Narodów.

Wszystkie straty, któreśmy ponieśli w wyniku zaboru połowy przedwojennej Polski są bolesne, najgorsza jest jednak utrata narodowego ducha na którego charakter składały się uczucia więzi z naszymi wschodnimi ziemiami.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (22)

Inne tematy w dziale Kultura