Andrzej Owsiński
„Zbrodnia” Powstania Warszawskiego
Jak to już pisałem od paru lat postanawiam już więcej nie pisać o powstaniu Warszawskim z takiego, oczywistego względu, że moją wiedzę, stanowisko i wnioski opisałem w kilku publikacjach przed laty i nic więcej dodać nie potrzebuję.
Niestety jestem systematycznie zmuszony do zabierania głosu z powodu różnego rodzaju wypowiedzi z których wprawdzie znaczna część jest wyrazem jasnej myśli nie zamąconej jakąkolwiek znajomością rzeczy, ale też i są takie które budzą zdziwienie że w ogóle znalazły się w chyba szanujących się mediach.
Traktowanie dowódców AK jako zbrodniarzy, używanie zamiast pseudonimu „Bór” inwektywy – Galareta i temu podobnych określeń świadczy dostatecznie o autorze, ale też dopuszczenie do publikacji tego rodzaju wypowiedzi w dniu szczególnej pamięci narodowej obciąża negatywnie redaktora.
Stanowisko krytyczne, a nawet potępiające za różnego rodzaju wydarzenia historyczne daje się ulokować w ramach kanonu wolnego słowa, ale też i powinno mieścić się w granicach, jeżeli już nie wymagań kultury, to przynajmniej przyzwoitości.
Wojna ma to do siebie, że dowódcy podejmują decyzje związane z wysokim stopniem ryzyka, jeżeli są niezdolni do podejmowania takich decyzji to pozbawiają się podstawowych kwalifikacji dowódczych.
Mierząc ilością ofiar, decyzje o podjęciu działań wojennych, w tym konkretnych bitew, sięgają milionów istnień ludzkich i nie znaczy to, że historia określiła ich autorów jako zbrodniarzy.
Oczywiście można osądzić że w wielu wypadkach rozpoczęcie wojny stanowi akt zbrodniczy. Tak było w przypadku niemieckiej napaści na Polskę w dniu 1 września i bolszewickiej 17 września 1939 roku.
Zostało to potwierdzone wyrokiem trybunału norymberskiego, lecz tylko w stosunku do Niemiec, bo one wojnę przegrały, natomiast Sowietów i za tę i za wiele innych zbrodni dotąd nie osądzono.
Wokół genezy Powstania Warszawskiego powstało tyle różnych, niejednokrotnie zupełnie bałamutnych hipotez, że niezbyt orientującym się w historii mogło potężnie zamieszać w głowach.
Bardzo często pisze się i mówi że w dniu 1 sierpnia 1944 roku „lud Warszawy powstał, lub podjął walkę z okupantem”.
Oczywiście prawdą jest że walka o wyzwolenie Warszawy miała cechy zrywu narodowego, ale przede wszystkim:
- nie był to odruch spontaniczny, lecz podjęta zgodnie z rozkazem legalnej, polskiej
władzy wojskowej i cywilnej akcja zbrojna prowadzona przez jednostki wojska
polskiego przy czynnym udziale ludności cywilnej,
- różne formy walki z okupantem, w tym akcje zbrojne były prowadzone przez cały
czas okupacji na terenie całej Polski ze szczególnym uwzględnieniem Warszawy,
- Polska znajdowała się w stanie wojny z Niemcami i akcja zbrojna w Warszawie
będąca elementem składowym ogólnopolskiej akcji bojowej „Burza” stanowiła
zmianę formy prowadzenia wojny z konspiracyjnej i partyzanckiej na walkę otwartą.
Merytorycznie zatem mieliśmy do czynienia z faktem wydania bitwy o Warszawę, a nie powstaniem takiego typu jak poprzednie polskie powstania.
Losy decyzji o podjęciu tej bitwy miały swoją dość długą i skomplikowaną historię.
Pierwotnie przewidywano że w wyniku klęski armii niemieckiej nastąpi sprzyjający moment do podjęcia na terenie całej Polski otwartej walki o wyzwolenie.
W 1943 roku było już mniej więcej wyjaśnione że Niemcy przegrały wojnę na froncie wschodnim i będą się wycofywać przez terytorium Polski.
W związku z tym nastąpiła zmiana w planach działań na terenie kraju
przez organizację ograniczonej akcji zbrojnej prowadzonej równolegle do przesuwającego się frontu sowieckiego. Celem tej akcji noszącej kryptonim „Burza” było uwolnienie, lub przynajmniej dopomożenie w uwolnieniu poszczególnych miejscowości i „powitanie” nadchodzącej sowieckiej armii jako gospodarze.
Doświadczenia z tego rodzaju akcji były jak najgorsze, najczęściej po skorzystaniu z polskiej pomocy, bolszewicy przeprowadzali aresztowania i likwidacje ujawnionych jednostek wojskowych i instytucji polskiego państwa.
Mimo tych doświadczeń akcji nie przerwano i postępowała ona w miarę przesuwania się frontu.
Zgodnie z pierwotnym planem Warszawa miała być wyłączona z akcji „Burza”, a znajdujące się w niej jednostki dyspozycyjne KG miały miasto opuścić.
Wszystko zmieniło się kiedy Anglicy doprowadzili do spotkania Mikołajczyka ze Stalinem zapewne licząc na podrzucenie mu nie chcianych już w Londynie Polaków.
Mikołajczyk jednak mimo daleko idących ustępstw nie poszedł w ślady Benesza i usiłował uzyskać coś dla Polski w Moskwie.
Na stalinowskie zarzuty „stania z bronią u nogi” ze strony AK wydało mu się konieczne dokonanie jakiejś spektakularnej akcji w celu przekonania Stalina że jest inaczej.
Przeprowadzenie „Burzy” w Warszawie było najbardziej pożądanym argumentem.
Mikołajczyk nie miał najlepszych stosunków z Sosnkowskim, który sprawował naczelne dowództwo, ale miał kilku generałów gotowych do współpracy z nim przy ewentualnych zmianach w rządzie i dowództwie wojskowym wymuszonym sytuacją nawiązania zerwanych stosunków z Sowietami.
Przy ich pomocy udało się przekonać Bora, ale też różnymi kanałami Delegaturę Rządu na Kraj o celowości podjęcia walki w Warszawie.
W całej tej grze osoba Naczelnego Wodza była jakby pominięta, z drugiej strony Sosnkowski, nie po raz pierwszy, praktycznie umył ręce wyrażając swoją opinię i udając się na inspekcję do Włoch, zamiast wypełnić swój obowiązek i wydać stosowny rozkaz.
W ten sposób sprawa która powinna być rozstrzygnięta przed rokiem, a przynajmniej po Teheranie, stała się przedmiotem improwizacji.
W sytuacji ujawnienia sowieckich zamiarów, poparcia dla nich ze strony Roosevelta i oczywistej zdrady Churchilla / nie tylko polskiej, ale i brytyjskiej sprawy/, zdobycie Warszawy polskimi rękoma było bardzo ważne.
Pozostawienie Polski osamotnionej w obliczu sowieckich roszczeń wymagało poprawy naszego położenia negocjacyjnego, którym było z pewnością opanowanie stolicy własnymi siłami.
Decyzję o tym powinien był podjąć rząd na co miał czas przynajmniej od grudnia 1943 roku.
Mikołajczyk przez cały rok nic w tej sprawie nie zrobił poświęcając swoje wysiłki głównie na zabiegi o łaskawość aliantów i zbudził się dopiero w Moskwie w ostatniej chwili.
Misja Nowaka też była spóźniona nie mówiąc już o jej nieobowiązującym charakterze.
Wobec braku stanowczych decyzji rządowych nabrało znaczenia stanowisko „londyńczyka” Okulickiego, który jako „lepiej wiedzący” przekonywał o konieczności podjęcia walki o Warszawę w warunkach improwizacji.
Niezależnie od poglądów i działań polskich władz istniała konkretna sytuacja wojenna i społeczna wymagająca uwzględnienia.
Ujawniły się całkowicie zamiary Stalina w odniesieniu do Polski, stworzenie PKWN i usadowienie go w Lublinie wymagało od Warszawy zajęcia stanowiska, kłopot polegał na tym że Lublin był „wyzwolony” przez Sowiety, a zatem dla stworzenia odpowiedniej proporcji należało wyzwolić Warszawę siłami polskimi.
Tak to wyglądało w oczach Mikołajczyka i polityczne stanowisko zdecydowało ostatecznie o rozkazach wojskowych.
Był jeszcze jeden czynnik bardzo istotny, a mianowicie nastroje mieszkańców Warszawy.
Jak pamiętam z okresu na wiele miesięcy przed powstaniem Warszawiacy nie wyobrażali sobie ażeby uwolnienie od szkopskiej okupacji stolicy odbyło się bez ich udziału i to niezależnie od zaangażowania w bieżącą walkę w którą i tak większość z nich była włączona.
Jak mi po latach powiedział Bór że w jego przekonaniu nawet gdyby nie było rozkazu „W” to i tak lud Warszawy podjąłby walkę.
A przecież to była walka nie tylko o wyzwolenie z niemieckiej okupacji, ale też i przede wszystkim o wolność polskiego i nie tylko polskiego, narodu.
Praktycznie zatem nie było innego wyjścia nie mówiąc już o sowieckiej agitacji nawoływaniu do walki.
To wszystko co napisałem, a być może i sporo innych, są tylko przesłanki do oceny celowości podjęcia próby oswobodzenia Warszawy własnymi siłami.
Najważniejszy jest cel tej akcji: - zgodnie z wytyczną „Burzy” jej zadanie polegało na wyzwoleniu własnymi siłami w ostatniej chwili przed przybyciem Sowietów i przyjęcie ich jako gospodarze określonej miejscowości czy regionu.
Taki scenariusz po doświadczeniach z Wilna, Lwowa i innych miejsc, całkowicie odpadał w przypadku Warszawy. Zakończyłoby się to tak jak i w poprzednich przypadkach, a cały świat dowiedziałby się o zdobyciu miasta przez sowiecką armię najwyżej przy współudziale jakichś wyimaginowanych oddziałów polskiej komunistycznej partyzantki.
Zdobycie Warszawy wymagało odpowiedniego czasu na zainstalowanie polskiego rządu i przedstawicielstw państw sojuszniczych i dopiero wtedy można byłoby „otworzyć bramy Sowietom”.
Takie rozwiązanie wymagało długich i mozolnych przygotowań o czym kiedyś pisałem, ale był to cel godny największych wysiłków nawet kosztem PSZ i innych przedsięwzięć.
Przy szczególnie sprzyjających okolicznościach mogło to się powieść nawet w warunkach improwizacji, a to przy wykorzystaniu popłochu i paniki jaka powstała w szeregach niemieckich w przełomowych dniach lipca 1944 roku.
Starzy Warszawiacy pamiętają jak przez Warszawę przelewała się bezładna masa uciekinierów, a w samym mieście paniczna ucieczka Niemców.
Takie momenty sprzyjają nawet najbardziej szaleńczym zamiarom, niestety nie zostały wykorzystane, można było jednak liczyć na powtórkę wobec braku niemieckich sił do obrony Warszawy.
Odnosi się wrażenie że skala wydarzenia jakim było Powstanie Warszawskie przerosła ludzi odpowiedzialnych w polskim kierownictwie, szczególnie politycznym z Mikołajczykiem na czele zwracając szczególną uwagę na ukrywanie przed władzami krajowymi prawdziwego oblicza zachodnich aliantów i związanego z ich postawą rzeczywistego stanu polskiej sprawy.
Przed światem zostały czynem powstańczym obnażone bolszewickie zamiary zniewolenia podbitych krajów i możliwość kontynuowania powszechnej rewolucji niesionej na sztykach czerwonoarmiejców.
Niestety, podobnie jak w 1939 roku nie skorzystano z polskiego poświęcenia, tak w 1944 roku nie wyciągnięto wniosków z bezprzykładnej ofiary miasta i jego mieszkańców z polską elitą narodową na czele.
Współcześnie, po wielu latach niekiedy odzywają się głosy o konieczności uświadomienia jak ważnym dla całej ludzkości przesłaniem jest wielkość tej ofiary.
I to już pozostanie na zawsze niezależnie od wszelkich dyskusji i ocen zachowania poszczególnych uczestników ówczesnych wydarzeń.
Inne tematy w dziale Kultura