Andrzej Owsiński
Gdzie jest nasze miejsce?
Wybory w Polsce i zbliżające się wybory w Stanach Zjednoczonych spowodowały zaostrzenie konfliktu w sprawie polskiego usytuowania zarówno w odniesieniu do stosunków wewnętrznych jak i międzynarodowych.
Tak się składa że w współcześnie najczęściej stosunki wewnętrzne układają się pod wpływem czynników zewnętrznych, znaleźliśmy się niezależnie od naszej woli / to nie znaczy że wbrew niej/, w UE, która miała spełnić nasze marzenia w PRL, ażeby zmienić przynależność w RWPG na EWG.
Okazało się jednak że mimo upływu kilkunastu lat dystans w poziomie dobrobytu w stosunku do ówczesnych członków tej wspólnoty pozostaje nadal zbyt wielki, ażebyśmy mogli się traktować jak równorzędni partnerzy.
O czym zresztą co chwilę nam się przypomina, w sposób niekiedy bardzo brutalny.
Poziom życia materialnego to tylko jeden z elementów powodujących rozczarowanie, poważniejsze znaczenie ma oczywisty zamach na nasz sposób życia i szacunek wartości. Zetknęliśmy się bowiem z próbą narzucenia nam czegoś w rodzaju antykultury chrześcijańskiej w której przez wieki żył polski naród budując na jej podstawie własną kulturę narodową.
Niemcy hitlerowskie i Rosja bolszewicka usiłowały ją zniszczyć z niemal całym narodem, ale udało się ją uratować dzięki solidarnej postawie Polaków i wielu ofiarom.
Trafiając do społeczności zachodniej Europy liczyliśmy na możliwość swobodnego rozwoju naszej kultury narodowej, tymczasem zetknęliśmy się z próbą indoktrynacji wywodzącej się z tego samego antychrześcijańskiego źródła co bolszewizm i hitleryzm.
Ocena naszego położenia dokonana z perspektywy naszych dziejów nie wypada zbyt pomyślnie. Inaczej to wygląda w porównaniu do stanu Polski w sowieckim obozie, a nawet do kilkunastu lat postsowieckich.
Dla średnio uposażonego Polaka różnica w stopie życiowej jest wyraźna, a szczególnie fakt pozbycia się stanu ciągłych braków dóbr konsumpcyjnych jakie występowały w czasie trwania PRL.
Ponadto mamy znacznie większą możliwość swobodnych wypowiedzi i nie mamy już strachu przed poranną wizytą „mleczarza”.
Uzyskanie swobód obywatelskich nie oznacza jednak że odzyskaliśmy stan niezawisłości państwowej.
Nasze uzależnienie od sąsiadów polega głównie na podporządkowaniu niemieckiej gospodarce i rosyjskim dostawom ropy i gazu.
Sięga ono jednak dużo głębiej nadając kształt państwu przez wprowadzenie „małopolskiej” z ducha i treści przepisów – konstytucji i zawarcia traktatów z zaborczymi sąsiadami z pominięciem ciężaru ich odpowiedzialności za zbrodnie popełnione w stosunku do Polski.
W tym kontekście szykany ze strony administracji unijnej jakim Polska jest systematycznie poddawana możemy potraktować jako element działań na rzecz dyscyplinowania polskich rządów w stosunku do niemieckiej hegemonii rozciągającej się na całą Unię, a nawet poza jej granice. Nie można również zapomnieć że do tego stanu zależności należy włączyć również wspomnianą indoktrynację kulturową.
Takie położenie Polski determinuje postawę każdego warszawskiego rządu pragnącego uzyskać niezawisłość polskiego państwa.
Nie możemy sobie swobodnie dobierać sojuszników i określać dalekosiężne cele bez konieczności podjęcia walki o odzyskanie niepodległości.
Można oczywiście zaproponować wyjście z UE i tworzenie samodzielnej pozycji politycznej i gospodarczej,- rozwiązanie tego typu proponują różne ugrupowania antyunijne.
Nie można jednak zapomnieć że w naszym położeniu geopolitycznym luksus całkowitej izolacji jest po prostu niedostępny.
Na to trzeba mieć usytuowanie Wk Brytanii, lub pozycję Szwajcarii czy Norwegii.
Polska musi zatem poszukiwać innych rozwiązań z których najbardziej kuszące jest „Międzymorze”. Mam tylko niestety w pamięci próby tworzenia czegoś w tym rodzaju w postaci „Małej Ententy” zakończone kompletnym fiaskiem na skutek sprzeczności interesów, a raczej „interesików” poszczególnych państw, a w sumie ogólnej słabości całego przedsięwzięcia.
Może lepiej byłoby szukać drogi rozwiązania starając się ugrupować jeszcze szerszy wachlarz państw niezadowolonych z obecnej sytuacji w UE mając jeszcze na względzie doświadczenia z pandemią.
Tego typu rozwiązanie dawałoby realne szanse na definitywną zmianę układu europejskiego i wyzwolenia się z ciążącego Europie koszmaru pruskiej hegemonii i zatrucia jadem niszczącym naszą kulturę.
Bez znalezienia silnego sojusznika nie da się takiego rozwiązania wprowadzić w życie.
Już dziś możemy zaobserwować zjawiska że pandemia biurokracji unijnej niczego nie nauczyła dając temu wyraz chociażby w stosunku do polskich samorządów.
Aparat unijny pozostaje w dyspozycji wrogich Europie sił zmierzających do jej zniszczenia, stąd jest pilna potrzeba stworzenia frontu walki o wolność naszego kontynentu.
Jest w tym froncie znaczące miejsce dla Polski i są też realne perspektywy na zmianę stosunków europejskich.
Podniesienie celu tej walki na wyższy poziom układu o pozycji światowej jest gwarancją możliwości powodzenia w dziele walki o uratowanie naszej kultury.
W tym znaczeniu polskie zabiegi o uzyskanie amerykańskiej pomocy w sprawie usytuowania Polski w UE i NATO powinny być rozszerzone w kierunku tworzenia wielkiej wspólnoty europejsko amerykańskiej.
Dla osiągnięcia tego celu potrzebna jest przede wszystkim zmiana nastawienia krajów europejskich do Stanów Zjednoczonych jako jedynie rynku zbytu i nieodwzajemnionego korzystania z amerykańskiej ochrony militarnej.
Naród amerykański niejednokrotnie wykazał bezinteresowną chęć pomocy Europie w obronie wolności i ratowaniu od głodu i klęsk żywiołowych.
Natomiast rządy USA niejednokrotnie dawały wyraz podporządkowania różnym siłom zmierzającym do podboju świata w tej czy innej formie.
Celowały w tym rządy demokratów, a i obecnie ewentualne objęcie przez nich prezydentury zagraża takim niebezpieczeństwem.
Polska jest żywotnie zainteresowana w rozszerzeniu współpracy amerykańsko europejskiej uwzględniając w tym szczególnie stosunki polsko amerykańskie.
Pisałem niedawno o stworzeniu układu amerykańsko europejskiego jako możliwości skutecznej obrony naszej kultury osadzonej na chrześcijańskich korzeniach.
Zostało to potraktowane przez jednych jako mrzonka, a przez innych jako mało realne ze względu na zbyt małą ilość chrześcijan na świecie.
Na to można zwrócić uwagę że jednak chrześcijanie są najliczniej reprezentowanym wyznaniem, ale nie to może zadecydować o przyjęciu zasad współpracy międzynarodowej na chrześcijańskich zasadach.
Zwalczanie tych zasad miało i ma w dalszym ciągu miejsce w krajach nominalnie chrześcijańskich, natomiast przestrzegane są przez wiele krajów niechrześcijańskich, jak Japonia czy płd. Korea.
Blok europejsko amerykański włączając doń obie Ameryki i przynajmniej UE z kandydatami oraz Szwajcarią i Norwegią to razem ponad 1,5 mld ludzi i największy potencjał intelektualny i gospodarczy nie mówiąc o militarnym.
Dało by to gwarancję właściwego ułożenia stosunków światowych i możliwość uniknięcia totalnej katastrofy grożącej w obecnej sytuacji podziału świata.
Na tym tle próby tworzenia różnego rodzaju kombinacji doraźnych dążących do wygrywania przez jednych kosztem drugich, nie napawają optymizmem pogłębiając jedynie istniejące zarzewia konfliktów.
Wspólnego świata nie stworzy nam ani ONZ, ani introdukcja lewackich idei, jedynie ukształtowanie bloku krajów kultury zwanej „łacińską” jako wzorcem współdziałania daje szansę na uratowanie ludzkości.
Powstanie takiej siły podziała hamująco na wszelkie próby agresji, a ponadto u najbardziej niechętnych pojawi się wymuszona samym układem relacji konieczność podporządkowania ustalonym wymaganiom.
Można oczywiście tę koncepcję traktować jako przedsięwzięcie długofalowe, ale już dziś należało by przedstawić jego zarys i starać się o przekonanie doń prezydenta USA, a nawet potraktowanie na zasadzie „Fortu Trumpa”.
Przekonywanie o potrzebie uznania polskich racji to stanowczo za mało żeby zaangażować w nie amerykańskiego prezydenta, tylko ukazanie szerszych i na światową skalę perspektyw może wywołać w Ameryce odpowiedni rezonans.
Polityka amerykańska przeżywa ostatnio szereg niepowodzeń, szczególnie wdając się w lokalne konflikty. Koncepcja stworzenia nowego, wielkiego układu angażującego wiele krajów pozostających dotąd poza nurtem światowej polityki, daje Ameryce szansę na zwycięskie wyjście z niezbyt dogodnego położenia.
Nie ma mowy tu oczywiście o organizowaniu „PAX Americana”, ale o przysługującej roli wiodącej, co jest oczywiście dużą różnicą, ale i tak umożliwia poważny wpływ na bieg wypadków, a ponadto daje Ameryce znaczny wzrost poczucia bezpieczeństwa i autorytetu.
Rola Polski w działaniu na rzecz tej idei to inspiracja i tworzenie sprzyjającej atmosfery dla dzieła stanowiącego jedyne realne wyjście z obecnej groźnej dla naszej kultury, a nawet egzystencji – sytuacji.
Inne tematy w dziale Polityka