Pracowałem wiele i nie oszczędzałem się. Robiłem wszystko, by zostać zauważonym, docenionym i obdarzonym czymś na kształt szacunku. Wmówiłem w siebie, że bez działania, nadmiernej i nieprzerwanej aktywności, moje życie staje się bezprzedmiotowe. Twierdziłem, że ruch, to podstawa istnienia, a bezruch, to jego zaprzeczenie.
Po latach treningu jednak, zmieniłem zdanie. Przekonałem się, że nic nie zależy ode mnie i nie do mnie należy ocena; dla ludzi wywodzących się z zewnątrz nie liczą się te rangi spraw, w które wierzyłem, albo wydawało mi się, że wierzyłem, ale liczą się - koniecznie i wystarczająco - tylko te, które są pieniężnym wyróżnikiem sukcesu, że aktywność może być uznana nie za życiową potrzebę, lecz za manierę bycia.
Więc zacząłem być nie tam, gdzie powinienem, a tam, skąd wieje wiatr. Patrzeć tylko to widząc, na co mi pozwolą, przeżywać i brać udział w niechcianych podziwach, w zaległym zachwycie i spóźnionych atrakcjach. Mieć nie swój gust, a smak – Charona.
Inne tematy w dziale Kultura