...jak tylko się urodziła, zaraz zaczęła wyglądać po królewsku. Oczy miała duże, zielone, przecudownie władcze, górną wargę po mamie, a dolną po kucharzu, pupę krągłą i figlarną, lecz okrutnie kształtną po błędnym rycerzu, a w brodzie dołek foremnie toczony, na dziękczynne całusy przeznaczony. Jednym słowem, była z niej skóra żywcem zdarta z Zagryzka.
Kiedy osobiście raczyła się skrzywić, cały dwór trząsł się jak zimne nóżki. Gdy, dla hecy, kichnęła Podnóżkowemu w salaterkę z pieprzem, ze strachu spaczyła mu się fizjonomia i mając pokaźne ubytki na czarach i powabach, stracił uwodzicielskie szanse u Ochmistrzyni, zapuścił brodę i zaczął się staczać na pobliskie manowce.
Tylko Jaśnie Oświecony Tata, królewicz Zagryzek, nie przejmował się jej krzykami; kiedy miał wolną chwilę od panowania, załaził do jej komnaty i na berle udającym fujarkę, przygrywał Fafulinie do snu. Śmiała się wtedy zapowiedzią białych ząbków i zasypiała cichcem, wiedząc, że jutro też będzie ważny dla niej - dzień.
Inne tematy w dziale Kultura