Według ławicy naszych esbeckich świętych, dygnitarzy tamtego okresu, podwyżki cen mięsa były słuszne i uzasadnione, a spałowanie protestujących - pieszczotą i dobrodziejstwem. Ale bohaterzy Radomia i innych miejsc upamiętnionych krwią, zmarli na skutek bicia, do teraz leżą w nieokreślonych, bezimiennych grobach poza miastem i do teraz pozostali uczestnicy tamtych buntów nie mogą pogodzić się z tym, że zbrodniarze skazali ich na wyklęcie.
To, że za czasami, w których za bunt przeciwko władzy wsadzano na długie lata za kratki, bito i niszczono w ludziach resztki godności; to, że bijący i szykanujący nadal opływają w luksusy i żyją sobie nadal na wysokich rentach, to, że ci ludzie chcą jak najdłużej cieszyć się dobrą opinią, jest zrozumiałe i nie dziwi mnie. Tak samo, jaki spryciarze - nazywający protestujących kryminalistami i warchołami. Nie dziwią mnie ci wszyscy, którzy zamiast przykładnie i po cichu leżeć na śmietniku historii, miast zajmować poczesne miejsce w piekle dla kacyków, nadal plotą duby smalone o swoich trudnych wyborach, mniejszych złach i racjach stanu.
Lecz martwi mnie, że są jeszcze ludzie, którzy w to wierzą.
Inne tematy w dziale Polityka