ŻYCIE W NIEBYCIE ŻYCIE W NIEBYCIE
77
BLOG

TOMBAKOWA WOLNOŚĆ

ŻYCIE W NIEBYCIE ŻYCIE W NIEBYCIE Polityka Obserwuj notkę 0

Charakterystyczną cechą obalonego systemu było kłamstwo. Już w cynicznej nazwie: Polska Rzeczpospolita Ludowa, zawarto trzy nieprawdy.

Polska nie była tym krajem, o którego niepodległość walczyli nasi przodkowie. Jak inne, wcielone do sowieckiego systemu niesprawiedliwości społecznej, była krajem podbitym.

Nie należała do republik, ponieważ ta forma państwa powstaje w wyniku wolnych wyborów, a wybory stanowiły fikcję.

Nie miała nic wspólnego z ludem, gdyż lud traktowano instrumentalnie.

W zależności od politycznych i ekonomicznych potrzeb, władza albo nadawała ziemię (reforma rolna), albo ją odbierała, organizując groteskowe latyfundia zwane Państwowymi Gospodarstwami Rolnymi, a chłop nie miał w tej sprawie nic do powiedzenia.

Do chwili rozpadu obozu przyjaciół miłujących pokój, nasz kraj nie był państwem demokratycznym, prawo zaś nie służyło ochronie interesów społeczeństwa, lecz politycznym interesom grupy sprawującej władzę.

Wyroki w sprawach cywilnych i karnych nadal są orzekane w tempie cokolwiek ślamazarnym. Nasze prawne przyzwolenie na bezprawne zidiocenie zaowocowało dawaniem bandytom kary w zawieszeniu, stwarzaniem im komfortowych warunków garowania w bezktratowych gabinetach biologicznej odnowy, a uczciwym i niepyskatym - dawaniem po łapach i życiem w rezydencji pod mostem, w kanale, na dworcu.

Coraz częstszym zjawiskiem jest przemoc. Ujawniają się i potęgują zjawiska brutalizacji życia.

Drzewiej nic się nikomu nie opłacało, z góry wiadomo było, że ryzyko przekracza uzysk, teraz opłaca się nawet porażka, teraz powiada się, że im gorzej, tym świetniej.

Niegdyś albo się było porządnym, albo łajzą. Dzisiaj porządnym można być na sejmowej sali, a wychodząc za jej próg, paserem; uduchowionym człowiekiem podczas mszy, a gdy w kościele pusto, szelmą łupiącym skarbonki.

Niegdyś łachudra nie miał spokojnego życia, bo społeczne pręgierze umilały mu ziemski przebyt i wyzwalały z niego prewencyjne skrupuły. Pięć razy się zastanowił, zanim raz popadł w świadomą kolizję z prawem i naraził się na społeczną izolację.

Dzisiaj nie musi chować się przed cechowaniem pleców i obcinaniem uszu, ponieważ bezpośrednio po łajdactwie idzie na proszony raut, przybijają mu piątkę, gawędzą z nim, a on, po wpłaceniu kaucji za grzech, pędzi na swój odczyt o etyce i jest niebywale zdumiony faktem, że nie wolno mu być sofistą oficjalnie, że musi nim być po cichutku, bez należnego rozgłosu. Niczego się nie obawia, gdyż sądzi, że jeśli nie ma winy i kary za nią, to i zbrodni także nie ma.

Bez uprzedzenia i pardonu transformacyjny żulik wdziera się w każdą szczelinę naszej rzeczywistości; atakuje i sadowi się w niej, rozdyma ją i sprawia, że zaczynamy się na nią godzić w imię demokracji.

Z czasem przestaje nam zawadzać, bruździć, zaczynamy go na swój sposób lubić, dostrzegać, że coś w sobie ma, z czasem, przyzwyczajeni do jego matactw, zaczynamy dziwić się, że udało się nam wyżyć bez jego krętactwa, ZACZYNAMY twierdzić, że jest opoką, podstawą naszej wywalczonej, tombakowej wolności.

Źle pojęta demokracja, to wychowanie w kulcie najmiłościwiej nam panującej giwery i niezwyciężonego szmalu, to edukacyjne bajdurzenia pod adresem młodzieży, to szmaciane gadki traktujące o tym, jak zdobyć pieniądzory i z kim opłaca się pójść w szemrane interesy.

Demokracja w polskiej wersji spacyfikowała światłym ludziom resztki rozumu, pozwoliła dewastować cmentarze, propagować makabrę, szerzyć sekciarstwo, rozwijać korupcję i wtórny analfabetyzm.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka