ŻYCIE W NIEBYCIE ŻYCIE W NIEBYCIE
28
BLOG

Sztafeta

ŻYCIE W NIEBYCIE ŻYCIE W NIEBYCIE Polityka Obserwuj notkę 0

Zaczęła mnie gnębić SPRAWA. Przyczyny istnienia tejże. Kiedy powstaje, od czego zależy, kto jej ulega, jaki ma na nas wpływ. I gdy popadłem w zasmucenie, przypomniałem sobie, jak to bywałem świadkiem różnych wydarzeń z udziałem naszych pociech.

Przypomniałem sobie obrazki z ulic i parków naszego miasta.

Ulicą idzie matka. Trzyma za rączkę dziecko. Mała dziewczynka lub nieduży chłopczyk są rozbawione, coś gorączkowo mówią mamie, żywo gestykulują, zawzięcie podskakują wdeptując w każdą napotkaną kałużę, starając się dopasować do dorosłego kroku.

Mama obserwuje uważnie mikrusa, dostrzega, że malec jest rozbrykany, zaaferowany, podekscytowany, że rozpiera go energia i wolałby pobiec szybciej, bo wszędzie jest coś ciekawego, nowego, nieznanego, jak na przykład ten dziwny pan jadący ku niemu. Cudaczny pan wygląda na człowieka, lecz chyba nim nie jest, bo czegoś mu brak i w ogóle jest z niego zagadka kulająca się w jego stronę. Malec wyrywa się i ucieka w przód. Chciałby poznać go z bliska, chciałby dowiedzieć się, czemu zamiast nóg ma kółka.

Facet w inwalidzkiej limuzynie uśmiecha się przyjaźnie, zachęcająco. Lubi dzieci. Lubi je, bo są szczere, ufne, bezpretensjonalne. Nawet jeśli zadają głupie pytania, to nie są one podyktowane złośliwością. Ale zanim zdążył powiedzieć witaj, troskliwa mamusia przybliżyła się do córki lub syna i zapobiegła tragedii. Tragedią bowiem byłby kontakt jej dziecka z UFO.

Człowiek należący do kasty ludzi nietypowych i wybrakowanych jest generalnie fuj. Trzeba trzymać się od niego z daleka, bo jest inny. Nie wiadomo, co takiemu strzeli do głowy i dlaczego jest inny.

Tak jej mama mówiła, tak została wychowana i przekazuje te brednie swoim pociechom. A one, skarcone za chęć poznania drugiego człowieka, dzielą się tymi bredniami ze swoim potomstwem. A te dalej. Z rówieśnikami z piaskownicy.

I tym sposobem rosną nam pokolenia ignorantów wychowanych na przesądach.

Rodzice, szkoła, otoczenie, wszyscy ludzie w mniejszym lub większym stopniu kształtują nasz charakter, nasze wewnętrzne „ja". Chłoniemy świat, a proces ten trwa non stop: mama z parku odziedziczyła te przekonania po swojej mamie, ta od swojej i w ten sposób dochodzimy do biblijnych początków tego łańcuszka.

Żyjemy w kłamstwie, w obłudzie, w masce dopasowanej do okoliczności, do sytuacji, do roli, w której jesteśmy. Jesteśmy surowi, apodyktyczni, wymagający, gdy rozmawiamy ze swoimi dziećmi, gdy wydajemy się sobie ważni, mądrzy, niezastąpieni.

Wtłaczamy im do zdezorientowanych głów nasze kompleksy, lęki, obawy wyniesione ze swojego dzieciństwa, wciskamy w nich zabobony, którymi faszerowali nas wujowie, mamy, tatusiowie i kumple z podwórka. A dziecko widzi i słyszy. Jest w tym początkowym okresie dorastania, kształtowania się psychiki, zapatrzone w rodziców jak w obraz. Bezkrytycznie przyswaja ich słowa, gesty, wyrażenia i przekonania. Uczy się, nasiąka naszymi banałami i farmazonami, wchłania wszystkie nasze pedagogiczne toksyny, uprzedzania, gusła, którymi zostaliśmy nakarmieni.

I zastanawia się, kiedy jesteśmy prawdziwi. Czy wtedy, gdy wymagamy od niego współczucia i wrażliwości dla drugiego człowieka, czy wtedy, gdy zabraniamy się zbliżać do niego.

A później dzieci te dorastają i stają się tacy jak my i podejmują pracę w instytucjach zajmujących się, np., niepełnosprawnymi.

PS.

Właściwie powinienem na tym skończyć, ale nie mogę powstrzymać się od sugestii: spróbujmy go rozerwać!

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka