ŻYCIE W NIEBYCIE ŻYCIE W NIEBYCIE
40
BLOG

Niezależność w Internecie i w gazetach papierowych (zaproszenie

ŻYCIE W NIEBYCIE ŻYCIE W NIEBYCIE Polityka Obserwuj notkę 6

Do internetowego przepływu informacji mam stosunek ambiwalentny: trochę negatywny, a trochę pozytywny.

Raz, że panuje tu większa swoboda, niż w gazetach papierowych.

Niestety, swoboda ta okupiona jest irytującą nierzetelnością przekazu. A także - nieporadnością ich komentowania oraz - dowolnością ich interpretacji. Brakuje mi merytorycznego adiustowania internetowych stron.

W chwili obecnej, każdy  publicysta może bezpiecznie wypisywać dowolne bzdury, np. może przeinaczać historię, mieszać fakty, posługiwać się demagogią i brakiem logiki, pleść trzy po trzy, a i tak ma pewność, że jego wypociny zostaną opublikowane, on sam zaś zostanie uznany za ERUDYTĘ i ZNAWCĘ PROBLEMU.  

Chciałbym tu odnieść się do kwestii TANIOŚCI internetowej publicystyki. Rzeczywiście, przy kusym nakładzie środków, internetowe gazety otrzymują od felietonistów i innych tekściarzy materiały ZA DARMO. Półprodukt myśli pochopnej.  A jak jakiś tekst jest BEZPŁATNY, to redaktorzy nie mogą do ich autorów mieć pretensji, że otrzymują artykuły wartości byle jakiej; w końcu jaka płaca, taka praca.

Nie każdemu piszącemu  wystarcza świadomość, że jego NAZWISKO ukazało się w cyberprzestrzeni, a w tej chwili jest to jego jedyna gratyfikacja (niekiedy chciałby co zjeść). No, chyba, że jest z niego felietonowy, stary wyga, ma na nazwisko Michalkiewicz, jest znany i uznany.

A dwa? Sądzę, że podstawowym grzechem tego olbrzymiego narzędzia społecznej komunikacji, jest ANONIMOWOŚĆ: autor, lub komentator wyrażający swoją opinię na jakiś temat, ukrywa się za gardą nicka. Daje  mu to zwiększone poczucie bezkarności; w sposób arbitralny pisze, co mu podpowie ślina na języku.

Z różnych powodów: dla migawkowego zaistnienia, dla ubawu, dla siania fermentu, dla szczęścia zrobienia komuś przykrości, lub, po prostu, dla satysfakcji zrobienia kupy pod cudzym tekstem.

II

Niezależnie od wspomnianych mankamentów, stwierdzić trzeba, że INTERNET jest dopiero na początku swojego rozwoju.

Internet jest w trakcie ząbkowania i przyszłość przed nim. Jest na początku drogi i miejmy nadzieję, że będzie rozwijał się w takim samym, albo jeszcze większym tempie.  Miejmy też nadzieję, że strony poświęcone niezależnej publicystyce (np. takie, jak ta), będą ekonomicznie samowystarczalne, profesjonalnie moderowane, wolne od kaprysów sponsora. Od koniunktury na umówione widzenie opisywanego TEMATU.

UZGODNIONE przez kogo?

III

Prasa znajduje się w rękach zagranicznego kapitału, a koncerny prowadzą informacyjną politykę swoich krajów. Prezentują poglądy sprzeczne z naszymi przekonaniami. Przedstawiają rzeczywistość wypaczoną, bo przefiltrowaną przez sito gustu i smaku swojego właściciela. A właściciel ma nieraz upodobania wielce powierzchowne. By nie rzec - prymitywne. Jemu zależy na własnym portfelu, a nigdy na dziennikarzach.

Dziennikarze pobierający żołd od swojego pracodawcy, piszą teksty zgodne z wytyczoną linią wydawnictwa. Zajmują się problemami naświetlonymi i zaakcentowanymi przez tego, kto im płaci. W ten sposób powstaje moda na określone tematy. Sztuczne zapotrzebowanie.

Temat nie dający się sprzedać, nie istnieje na medialnym straganie. Temat pokupny, to temat krzykliwy. Krwawa sensacja w tandetnym opakowaniu. Plotki, ploteczki, niesprawdzone pogłoski.

IV

Przyszła do nas fala intymnych wynurzeń upapranych sosem zdawkowej szczerości, nastąpił zgubny obyczaj chóralnych wywiadów z magla. 

Powiedziano nam, że gmeranie we własnych problemach jest obowiązkiem współczesnego zjadacza chleba. Wmówiono nam, że kto uchyla się od samokrytycznych umartwień, kto nie zmienia żon jak skarpet i nie pochwala ekstremalnego seksu, nie obnaża się w świetle jupiterów, kamer i wystudiowanego aplauzu, kto stroni od rozdzierania szat i analizowania swoich metafizycznych flaków, ten odstaje od mądrych ludzi, od istot, które wiedzą, jak się ustawić, którym powodzi się na wszystkich frontach.

Wpojono nam przekonanie, że kto ociąga się w zbiorowych spowiedziach, brany jest za odmieńca, dziwaka, niedojdę, z którym nie warto się zadawać, wchodzić w układy i komitywy.

I niektórzy z nas uwierzyli, poddali się presji wszechwładnej szmiry przywleczonej z ZACHODU.

V

Spokój, pozytywny przykład, wzór godzien upowszechnienia lub choćby naśladowania, są to problemy wypierane z powszechnej świadomości.

Pewne sprawy są poruszane częściej, inne natomiast są pomijane milczeniem. Stwarza to ogólne i mylne wrażenie wszechobecności niektórych zjawisk. Przekonanie, że w Polsce jest beznadziejnie. O tym, że tak samo źle jest w kraju ich kierownictwa, powiada się mało i wielce niechętnie.

Za to nasze afery, morderstwa, gwałty, napady, a zwłaszcza coraz większa ich ilość i bezkarność są tryumfalnie eksponowane, powodują, że znajdujemy się w stanie nieprzerwanego zagrożenia.

Jesteśmy zastraszeni i zakompleksieni. Bombardowani sensacjami, skandalami, plotkami. Tego rodzaju taktyka ma utwierdzić nas w przekonaniu, że jako naród jesteśmy mało warci, nieporadni, że za co się nie weźmiemy, wychodzi nam kiepsko.

Wystarczy przyjrzeć się wulgarnym kolorówkom, by stwierdzić, że lansowana w nich moda na życiowy luz, na instrumentalne traktowanie człowieka, jest nam kulturowo obca.

Człowiek został w nich zredukowany do roli konsumpcyjnego aparatu bez wyższych uczuć i prawa do samodzielnie wyrażonej refleksji. Został w nich zdegradowany do roli bezmyślnej kukły.

VI

Uproszczenia, schlebianie najgorszym instynktom, stylistyczne bezguście, królują na łamach gazet i na stronach internetowych, a o modzie na zdrowy rozsądek, nie mówi się wcale.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka