ŻYCIE W NIEBYCIE ŻYCIE W NIEBYCIE
186
BLOG

INSTRUKCJA GWAŁCENIA PANI OD ANGLIKA

ŻYCIE W NIEBYCIE ŻYCIE W NIEBYCIE Polityka Obserwuj notkę 2

Dzisiejszy post zainspirowany został tym:

http://www.tekstowisko.com/19zenek/52054/o-co-biega-belfrom

Od razu jednak zacząć muszę od wyjawienia tej gorzkiej prawdy, że OŚWIATA nie istnieje w naszym kraju, że więcej OŚWIATY znaleźć możemy w Albanii, aniżeli u nas[i], gdyż, w normalnym rozumieniu, tego rodzaju pojęcie zostało zastąpione słowem GRANDA.

Temat brakujących pieniędzy, to temat bumerangowy. Przy jednoczesnym marnotrawieniu tych, co jakimś cudem ostały się w państwowym budżecie. Różnego autoramentu rządowi kieszonkowcy wmawiają nieoświeconemu narodowi, że inaczej nie można, bo NAS NA TO NIE STAĆ. Inaczej mówiąc, w sprawie uzasadnionego rozprowadzania naszych pieniędzy, mamy gówno do powiedzenia

( że jest właśnie tak, można przekonać się tu: http://skotniczny.salon24.pl/55731,index.html . Jakkolwiek autor porusza temat durnego wydawania naszych pieniędzy na nasze leczenie, to przecież ze zjawiskiem marnotrawienia tychże mamy do czynienia na każdym kroku. Niestety, w powszechnej świadomości nie funkcjonuje przekonanie, że w budżecie znajdują się pieniądze NASZE. I w tym znaczeniu mówię o oświacie).

Licealiści, gimnazjaliści, młódź wytapetowana szemranymi poglądami z poprawczaka, kolejne pokolenie nastoletnich Batmanów, następne kotłowisko bezpańskich bobasów, dzieci zadowolonych z siebie, podobni do gliny czekającej na rzeźbiarza, na plastyka zdolnego wykreować z nich DZIEŁO, ulepić z nich sensowny kształt.

A rozmyślając o dzieciach, mówię też o nas, o nieszczęsnych, zagubionych rodzicach wałęsających się po ich życiu, o rodzicach, zrzucających na szkołę wszelkie swoje pedagogiczne zaniechania, przyzwolenia, umoralniające burknięcia i duchowe, toksyczne pomyje.

Także o szkole tu mówię. O szkole niedoinwestowanej od lat, od lat, przez wszystkie rządzące ekipy traktowanej po macoszemu, z drwiącym lekceważeniem, o szkole wyposażonej w brak prawdziwych pedagogów, nauczycieli z powołania, a nie Z ŁAPANKI, o szkole obficie zaopatrzonej w ludzi potrafiących okiełznać krnąbrne i narowiste charaktery, o szkole bezsilnej, sterroryzowanej przez bandę wyrośniętych niedorostków, o szkole zastraszonych, nieprofesjonalnych belfrów. O miejscu pracy lichego belfra.

2

Gdy nie tak dawno temu zobaczyłem w jakimś dzienniku telewizyjnym płaczliwy, ZATROSKANY reportaż z kolejnego wygłupu szkolnej dzieciarni, pantomimę pod tytułem: INSTRUKCJA GWAŁCENIA PANI OD ANGLIKA, zalała mnie krew. A gdy udało mi się ochłonąć z pierwszego wrażenia, jak wściekłe pchły dziada, tak mnie oblazły refleksje. I przypomnienia czasów mających jedynie tą zaletę, że były czasami mojej młodości. W związku z czym, wspominając o nich, robię się nadmiernie sentymentalny, co w obecnych, wyścigowo-rankingowych czasach, dobrze widziane nie jest. Nie, ponieważ odczytywane jest szyderczo, cynicznie, z przekąsem.

Ktoś kiedyś próbował określić mnie jako humanistę. Być może nim jestem, bo kiedy słyszę o wyczynach naszych troglodytów, naszych milusińskich, owych przyszłych lekarzy, adwokatów, ministrów, ludzi rządzących naszym państwem – zawiadujących wyobraźnią i przekonaniami swoich dzieci, w kieszeni otwiera mi się nóż.

Otwiera mi się na ich widok sprężynowy nóż, bo stwierdzam, że pod względem społecznego rozsądku, logiki, wrażliwości, będzie gorzej, niż w tej chwili. Będzie też więcej ludzi o kamiennym sercu, ludzi, których szczodry wysyp obserwujemy teraz.

Przypadkowi belfrzy o wykształceniu wtórnego analfabety, często po zawodówce, często trafiający do szkół, bo „gdzieś przecież trzeba pracować”, nauczający moralnego kanciarstwa, uczący tego, że tylko kretyn jest godny piedestału, sprytnie i z furią podlizujący się dziatwie, swoim rówieśnikom nieomal, średnio rozgarnięci pedagodzy, boją się tych, którym mają zwrócić uwagę, tych, których mają WYCHOWAĆ, mają zarazić ich urodą, bogactwem i różnorodnością świata.

Postawieni przed klasą, odklepują, dukają, mamroczą banalne formułki do dukania, klepania i mamrotania podczas egzaminu. Zamiast symfonii piękna, zamiast propagowania dobra, uczeń zostaje skazany na wysłuchiwanie nudnych, tuzinkowych i zaserwowanych mu pompatycznym stylem, frazesów. Zostaje przytłoczony stereotypami, rozmazanym gadulstwem. Rośnie między nimi przepaść wiedzy i tektoniczny rów życiowych doświadczeń.

Kiedyś zadaniem belfra było nauczyć i nie mówię tu o dopływach Wisły. Nauczyć, czyli - p r z e k a z a ć , jak być CZŁOWIEKIEM, JAK ODCEDZAĆ DOBRO OD ZŁA. A rolą ucznia było uświadomienie sobie, że bez przyswojenia sobie tego nauczycielskiego przekazu, pozostanie tylko i nadal MATERIAŁEM NA PEŁNEGO CZŁOWIEKA, tylko pustą, niezapisaną kartą.

Tak było onegdaj. Tak jest nadal, w moich głupich marzeniach. Tak działoby się w rzeczywistości, gdybyśmy żyli w normalnym państwie, w kraju, w którym się wie, że nakłady na rozwój szkolnictwa, na badania naukowe, na zdrowie – owocują: zamieniają się w narodowy dobrobyt.

W tej chwili nauczyciele nie są wychowawcami, nie są autorytetami i przewodnikami po moralnym labiryncie świata, ale kumplami. Jak mają być autorytetami, skoro nauczyciel miesięcznie zarabia tyle, ile niejeden uczeń ma w tygodniu na drobne wydatki? Obecnymi autorytetami naszych dzieci są bezmyślne szelmy z ostatniej ławki, kreatury o nieistniejącym rozumku. To oni w życiu naszych pociech grają pierwsze skrzypce, ich się słucha, im się wierzy.

Ferajna najmądrzejszych w klasie potrafi zrobić zadymę, że hej. Potrafi dla draki, dla „ojdziania się” sprokurować realistyczną zabawę w gwałt. Lecz o ich mądrości świadczy, że dokumentację swojego wygłupu, zamieszczają w internecie. To tak, jakby na miejscu zbrodni przestępca zostawił wizytówkę.

W obecnych czasach transformacyjnego zamętu, w okresie kultu kasy, bezpardonowej konkurencji, poklasku dla silnych i cwanych, w dobie rankingów i wyścigów po zawał, autorytetem może być tylko niedojda z wiadrem na łbie.



[i] Przepraszam przykładowych albańczykow,

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka