O tym, co się z nami porobiło, jak to się stało, że pozwoliliśmy na powstawanie absurdów, na ich legalną wszechobecność w naszym życiu, wymownie milczymy. Nie mówimy też i o tym, kto do tego dopuścił.
Ale od czasu do czasu atakowani jesteśmy przerażającymi wiadomościami; od czasu do czasu jesteśmy poddawani moralnym otrzęsinom i rozlega się GROMKI SZEPT SPOŁECZNEGO SPRZECIWU.
Roznieca się medialny tumult powszechnej dezaprobaty. Powstają parudniowe komitety zbulwersowanych na wieść o kolejnym skandalu, o kolejnej ohydzie, na którą się uodporniliśmy, na którą już nie reagujemy, uważamy nawet, że stanowi integralny element naszego istnienia. Fragment naszego psychicznego landszaftu: powstają Komitety PRZEJŚCIOWO SZLACHETNYCH.
Owsianko
POLECAM TEN ARTYKUŁ:
Do redakcji dziennika "Polska" docierają kolejne relacje potwierdzające przypadki przemocy wobec pensjonariuszy domu pomocy społecznej w podwarszawskiej Radości. Gazeta opisuje też kolejne przypadki dręczenia ludzi starych w DPS- ach z innych regionów kraju.
W miejscowości Żarki-Letnisko na Śląsku personel przypinał staruszków pasami do łóżek. Pensjonariusze musieli leżeć po kilkanaście godzin. Nielegalnie prowadzony był dom w Białej Wielkiej pod Częstochową. Podopieczni twierdzą, że byli tam bici i zabierano im pieniądze.
W czwartek dziennik rozmawiał też z kobietą, która cztery lata temu pracowała w ośrodku w Radości. Anna Szandrowska do pracy w domu opieki społecznej przy Pajęczej zgłosiła się w 2003 r. Wytrzymała pięć dni. Nie mogła znieść tego, jak opiekunki traktowały podopieczne.
- Te kobiety, które były jeszcze w miarę sprawne, traktowano lepiej. Te w gorszym stanie - polewano wrzątkiem, w usta wlewano im gorącą zupę - wylicza. Jak twierdzi, pensjonariuszki były bite, karmione odpadkami, na noc zamykane w pokojach na klucz.
Szandrowska dodaje, że o nieprawidłowościach opowiedziała pracownikom fundacji, do której należy dom starców, jednak ją wyśmiano.
Takich dramatów może być jeszcze więcej. Dzieje się tak, bo w polskim prawie jest mnóstwo luk, które nie pozwalają na ich wykrycie. Nie ma wyraźnej odpowiedzialności za tego typu placówki. Wiele ośrodków prowadzonych jest nielegalnie przez lata. Zgodnie z przepisami dom opieki można otworzyć tak jak choćby budkę z hot dogami. A pracownicy opiekuńczej placówki mogą być wzięci z ulicy, bez żadnych kwalifikacji - czytamy w "Polsce".
Piątek, 7 grudnia
http://fakty.interia.pl/prasa/news/pieklo-w-kolejnych-domach-opieki,1023376
POLECAM TEŻ SWÓJ POPRZEDNI POST
Inne tematy w dziale Polityka