Podobnie, jak o historii, można powiedzieć o wielu dziedzinach nauki. Chemia, fizyka, matematyka, nie wspominając o czymś tak durnym, jak logika, czy, uczciwszy uszy, literatura; po kiego te szopki z ogładą, te idiotyzmy z polorem, subtelnością, brewerie z tymi śmiesznymi przyzwyczajeniami do dobrego wychowania?
Co komu przyjdzie z tego, że będzie rozumny, że jest ogólnie rozgarnięty, skoro człapie w deszcz i pod wiatr, skoro kula się po świecie, nie szpanerskim, wypasionym autem z dopalaczami, ale na piechotę?
W potocznej ocenie, solidnym głupkiem jest, facetem nienawykłym do prostolinijności, jest fanem kombinowania i organizowania, facetem nieustawnym i mało mobilnym moralnie, osobliwostką i dziwadłem, zwłaszcza gdy znajomy gówniarz z sąsiedniej klatki, z piskiem opon śmiga mu przed zziębniętym nosem, gdy szczyl gna przed siebie i pokazuje go brudnym palcem tępej lasce rozpartej obok, szczęśliwej do dechy, szczebiocącej bez przerwy, pokazuje, jak muzealny eksponat, jak znękaną łachudrę.
Tata gówniarza, jeszcze nie tak dawno temu chadzał na bazar, by handlować szmatami z podróbkową metką, teraz z nikim nie gada, bo szkoda mu pary. Wyniosły, odpicowany, cuchnący toaletową wodą, ma świadomość tego, że jest królem życia, duszą towarzystwa, panem sytuacji, albowiem właśnie ma kasiorę.
Nikt mu nie zaoponuje, wszyscy mu czapkują, schodzą z drogi i piją z ust, z nabożeństwem i rewerencjami, czekają, co powie. Lecz on nie powie NIC, bo nic nie wie, bo liczy się tylko forsa, zysk to grunt, bo kto ma szmal, ma wszelkie profity, może sobie kupić wyszczekaną łachudrę z wiedzą, JAK ŻYĆ.
Owsianko
==============
POLECANY BLOG
Po co komu historia?
Pytanie to zadaję sobie najczęściej przymuszony przez dwa, powtarzające się zdarzenia. Pierwsze, to moment, kiedy moją żona przynosi ze szkoły klasówki i czyta mi co drugą, wybuchając śmiechem.
Ja też się śmieję: bóg Żydów - Machomet, Aleksander Macedoński połączony z datą 1812 roku, za to Stanisław August Poniatowski urodził się przed nasza erą, bitwa pod Grunwaldem - 1 IX 1939, hołd, napisany w ten sposób: "chout", powód wzrostu miast to to, że ludzie się tam osiedlali (skądinąd logiczne;-)) itd itp.
Każda bzdura, jaką można sobie wyobrazić, to tam już była, możecie mi wierzyć.
Drugi moment, to kiedy czytam sobie tematy rozpraw historycznych i archeologicznych: "Pierścienie typu „ orszymowice " - specyficzna (?) ozdoba południowej strefy Morza Bałtyckiego", albo "Państwa bałtyckie w myśli politycznej Władysława Studnickiego", "Rola rady królewskiej w elekcjach królów francuskich w końcu X wieku", "Piractwo Słowian nadbałtyckich z XII wieku".
Czytam i sobie myślę: czy nas ( historyków) ze szczętem pogięło? Kogo to obchodzi, jacyś Słowianie chociażby? Po co my to robimy? Dla kogo? Kto to czyta, oprócz nas?
Czy przypadkiem nie jest tak, że wymyślamy sobie sztuczne tematy, abyśmy mieli co badać, za co kasować forsę, żeby był powód do utrzymywania posad, brania państwowych pieniędzy? Tym bardziej, że recepcja naszych prac jest nikła.
Czy ludzie, którzy nie mają pojęcia, kiedy to było "przed naszą erą", są w stanie w ogóle cokolwiek z tego zrozumieć? Oczywiście, że nie są.
Więc po co? Odpowiadam sobie na to tak:
Historia, czyli wiedza o przeszłości, jest naturalną potrzebą człowieka, powstała samorzutnie, równocześnie z cywilizacją. Oczywiście, miała różne postacie, od dziadka przy ognisku opowiadającego jakieś historie, po dzisiejsze instytuty, metody badawcze itd.
Można jeszcze dodać, że historia ma zawsze aspekt zbiorowy. Tzn. może opowiadać o pojedynczym bohaterze, ale jest on niejako własnością zbiorowości, jak, powiedzmy, Achilles, albo Adam Małysz.
Przepaść między badaniami historycznymi, a przeciętną wiedzą historyczną, nie jest niczym niezwykłym, jest czymś normalnym i oczywistym. Jest tak dlatego, ponieważ odbiorcy historii różnią się usposobieniem, siłami umysłowymi, bądź kulturą. Można by ich podzielić z grubsza na trzy kręgi (przenikające się).
Krąg pierwszy: ludzie, dla których historia jest rodzajem wspólnotowej mitologii. Nie ma to nic wspólnego z wiedzą historyczną jako taką. Chodzi o zbiór mitów typu (jak śpiewał niegdyś wieszcz Staszewski), że "wojnę wygrali Polacy" (nieważne jaką, po prostu wygrali).
Jest spory zbiór takich twierdzeń, powszechnie przyjmowanych: Polacy żyją tu z dziada pradziada i to nasza ziemia, była wojna, Niemcy są źli, Żydzi to szuje, była komuna , "teraz panie jest, k..., demokracja".
Ostatnie twierdzenie bynajmniej nie oznacza, że ktoś, kto je rzuca, oczekuje standardów demokratycznych, tylko najczęściej uzasadnia swoją roszczeniową postawę. Ta wiedza, uzupełniona opowieściami rodzinnymi, 80% społeczeństwa całkowicie wystarczy. Mówienie im o czymś jeszcze, to strata czasu. I tak tego nie kupią.
Drugi krąg: ludzie, dla których historia jest rodzajem fabuły (jakieś 15%). Dla nich powstaje cały przemysł historii popularnej, beletrystyki, fabuł i komiksów opartych na historii. Dla tego rodzaju odbiorców historia nie ma znaczenia jako nauka, tylko właśnie jako opowieść, fabuła.
Oczywiście, ludzie ci nie akceptują wszystkiego: są ograniczeni przez historyczne przesądy wyniesione z kręgu mitologicznego. Czasem w kręgu tym trafiają się dobrze napisane fabuły, jak, powiedzmy, "Ogniem i mieczem", które mogą tworzyć na nowo mitologię i oddziaływać na krąg pierwszy.
Trzeci krąg: bliżej niesprecyzowana grupa ludzi (poniżej 1%), która zajmuje się ustalaniem historii w sposób naukowy. To właśnie przez nich i dla nich powstają najróżniejsze prace naukowe, o tytułach nic nie mówiących laikowi. Ich celem jest badanie przeszłości kierując się zasadą Polibiusza: "sine ira et studio". Oczywiście, również ten krąg nakłada się na pozostałe.
Część jego uczestników robi to z powodu fascynacji historią jako taką, część kierowana obsesją, część szukając uzasadnienia dla swojej działalności, bądź swojej grupy.
Ostatnia grupa zasługuje na szczególną uwagę: są to ludzie, tworzący podwaliny pod nowe mitologie. Np. korzeni szuka ruch feministyczny, ruch konserwatywny, a bardzo wiele tomów napisano za komuny, aby zbudować mitologię polskiej lewicy, partii i ruchu robotniczego.
Ten nurt oczywiście najłatwiej oddala się od zasady "bez gniewu i naciągania", ale jest też najbardziej przyswajalny dla kręgów niższych i najbardziej politycznie użyteczny.
Podsumowując: wszystkie te kręgi są potrzebne, powstały najzupełniej naturalnie. Przenikają się, uzupełniają, budują się wzajemnie. Oczywiście trzeba zdać sobie sprawę, że nikt z kręgu historii mitycznej nie przeczyta żadnej pracy naukowej, jednak nie taki jest cel.
Sensem pracy naukowej jest budowanie kręgu najwyższego. Naukowcy nie bardzo mają wpływ na to, co przyjmie się w kręgu najniższym, ale to już zadanie pośredników z kręgu "fabuły".
PS. Uważny czytelnik zauważył zapewne, że nie dość, że kręgi się przenikają, to ich szacowana suma nie wynosi 100%. Co więc z pozostałymi? Otóż jest grupa ludzi, którym historii jest do niczego niepotrzebna, to właśnie oni się tu mieszczą.
007-03-26, 09:57:40
http://barbaria.salon24.pl/9450,index.html
Inne tematy w dziale Kultura