ŻYCIE W NIEBYCIE ŻYCIE W NIEBYCIE
30
BLOG

PIESKIE ŻYCIE ARTYSTY

ŻYCIE W NIEBYCIE ŻYCIE W NIEBYCIE Kultura Obserwuj notkę 3

Z wystawy JEDNEGO ARCYDZIEŁA powrócił nasz wysłannik i zanim usiadł, zapatrzył się w sufit, po czym westchnął i od razu, bez uprzedzenia, zaczął trajkotać:

- zaraz, jak się wejdzie do galerii, widzi się twarz mężczyzny okutanego w nicość.

Ma na sobie wymalowany uśmiech człowieka, który postanowił obwieścić światu, że jest wesoły do suchej nitki.

Ale że uśmiech streszcza jego niezborny stan ducha, że nawet migdałki, realistycznie odpacykowane za pomocą snajperskiego pędzla, nie ratują sprawy; na pierwszym planie widać bezwzględne zero pointy, wizji, anegdoty.

Śladowo i na dużych obiekcjach można tylko przypuszczać, że przystaje do intencji twórcy.

Lecz intencja jest, czy nie ma jej ani na lekarstwo, mężczyzna z portretu, robi złą minę do dobrej gry.

Nagrałem też wywiad – strumyk z autorem. Posłuchajta, bo nieczęsto się zdarza, by ktoś tak mądrze pieprzył:

- JA z Pipidówy, JA o kulturze mogę długo, a na tworzeniu, to JA się znam. Ten sedes w ciapki, co stoi przy drzwiach, to też moja robota. Razem z kumplem przyniesłem go z przeciwka, gdzie remontujemy publiczną kakownicę. Wyposażamy ją w europejskie zapachy, by te turysty, co do nasz zabłądzą, wiedziały, co to cywilizacja.

Z początku te buce z galerii nie chciały, powiadały, że mój obraz, to i tak za dużo do pokazywania, ale JA jestem uparty, więc jak wspomniałem o wybijaniu szyb w ramach wolności, jak jednemu z nich kumpel strzelił w uśmiech, to okazało się, że jest prędziutkie zapotrzebowanie na MOJE pomysły.

Owsianko

 

==============================

 

nie o psie, ale o prawie artysty do wszystkiego

Od początku śledzę ten wątek w mediach. Po fali wzburzenia i łańcuszkowej liście -apelu, mającej potępić działania pana artysty, od kilku dni pojawiają się teksty z jednej strony afirmujące hasło wolności artystycznej, z drugiej strony powątpiewające co do faktu śmierci psa.

Ten artykuł sam się zakręca. Pani redaktor tak bardzo chce być piewcą wolności artystycznej prowokacji, że nie będąc na owym biennale, przedstawia wiadomości kopiowane z kolejnych gazet, nadmieniając o biednym Mario Vargas Llosa, Bogu ducha winnemu imiennikowi owego Habakuka i zaangażowana mocno -wie nawet, że pies był przywiązany zaledwie przez godzinę.

Idzie pani autorka dalej, wskazując na nieodzowność posłannictwa artystów, którzy, jako pomazańcy, chcą nas uwrażliwić, demonstrując szokujące instalacje , działając pro publico bono -dla nas- hipokrytów - bo wybiórczo /przecież/ zajmujących się niedolą zwierząt, nieczułych na wszystkie/istniejące/ aspekty tej niedoli .

Zgadzam się na taki wniosek socjologiczno -społeczny, który narzuca pani autorka: wszystko, co zrobi artysta, jest jego prawem, jeżeli przyświeca mu cel dopingowany potrzebą otwarcia ludzkich serc, czy umysłów.

Ale dla mnie środek ciężkości czynu artysty nie leży w kwestii: czy pies umarł na tej wystawie, lub czy był tam przywiązany przez godzinę ,ale w reakcji obecnych tam i oglądających ten artystyczny przekaz =czyli braku natychmiastowej , potępiającej myśli /zabawa tańce etc./ .

Autor bowiem uznał ,że przekazem artystycznym jest owe przywiązanie zabiedzonego psa.

Obnażył tym samym zjawisko, że społeczeństwo chce być szokowane impetem i gatunkiem przekazu.

Ludzie oczekiwali i oczekują kontrowersyjnych ekspozycji, by przeżywać ekstremalne i sprzeczne impresje.

Zapotrzebowanie było?

- było,

- artysta sprostał?

- sprostał

- -wystawił konającego psa w galerii.

Eksces, chciałby ktoś rzec, ale to już nie jest wybryk to jest wyróżnik czasów i potwierdzenie namaszczenia szokujących instalacji /czy innych twórczości/ nazwanych artystycznym przekazem, czy artystyczną prowokacją, mających w intencji autorów wzbudzać makabryczne, przeraźliwe przeżycia, które są przecież niecodzienne i niezmiernie kręcące .

Bo, według parnasistów sztuki: im lepiej odwzorowywano rzeczywistość, tym wyraz artystyczny był mniejszy i pokazanie konającego psa w galerii sztuki mogło się zdarzyć, bo trwa wyścig w degenerowaniu pojęcia estetyki w taki sposób by oglądającego powalić z nóg.

A, że przy tej okazji kładzie się na kolana jakieś dylematy z pogranicza moralności, piękna ,dobrego smaku, etc. – no cóż? rzekłby artysta: sprzeciw? –toż to dowód na zaściankowość, ciemnogród i kołtuństwo. Przecież sztuka ma być free.

Taki artykuł, próbujący picować artystę ,jest kolejną furtką ,przez którą, w imię swobody artystycznej i /w każdej epoce / progresywizmu sztuki - wypływają zasady humanitaryzmu.

Pani autorka skwapliwie cytując internautów bluzgających na twórcę, chce dowieść tezy ,że obrońcy pieska są prostakami ,wilkami w owczej skórze i na dodatek sfrustrowanymi ignorantami ,którzy zło tego świata przypisują nawiedzonym artystom no i nie są godni obioru tej sztuki przez duże s.

Mogłyby być tylko żałosne owe tezy wraz z dokonanym przez panią redaktor podziałem na sfrustrowanych tłumoków nieumiejących odczytać przekazu artysty i na oświeconą gawiedź afirmującą pana habukoka ,ale skandowanie hasła co do wolności wypowiedzi zaistnieje w innych multi-mega drastycznych sytuacjach społecznych i czy wtedy rozum pani redaktor też będzie spał?

Czym teraz się podniecać ; pies chyba żyje, czyli spoko, nic się nie stało, klaka artysty wytłumaczy, z zacięciem filozoficznym, jego intencje , no i on sam jako tffórca przestał być anonimowy .

Przyjedzie np. do Polski , a tłumy "będą walić na tego, "co zagłodził psa dając upust własnej maestrii” .

Dla mnie owa sztuka ma tyle samo przekazu co naga doopa vip-owa ,albo spowiedź spod kołderki w tok-szołach i nie jest ważne, czy pies żyje, czy umarł, ważne ,że tam bidę przywiązano.

http://zkuchnimatki.salon24.pl/48163,index.html

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Kultura