ŻYCIE W NIEBYCIE ŻYCIE W NIEBYCIE
37
BLOG

EWANGELIA WEDŁUG ŚWIĘTEGO KOMUCHA

ŻYCIE W NIEBYCIE ŻYCIE W NIEBYCIE Polityka Obserwuj notkę 0

Były to lata pięćdziesiąte, a dokoła kwitła parciana rzeczywistość. W trójkę mieszkaliśmy w jednym pokoju. Okna wychodziły na teatr i przez te wszystkie lata przekonany byłem, że budynek, w którym mieszkał jego duch, ściąga nas i powoli osacza poezją, tajemniczością, dialogiem, którego nie rozumiałem. Mama nie pracowała, ja udawałem pilnego ucznia, ojciec latał za byle jakimś zajęciem.


Ale nie ma tak dobrze, by nie mogło być gorzej: klepaliśmy biedę i nie było mowy o podnoszeniu stopy, doganianiu i przekraczaniu. Była za to mowa na bazie i po linii, woda na młyn i groźby o ucinaniu rąk, a kto nie był, nie należał, nie popierał - nie otrzymywał awansu, talonu, paszportu. W domu, gdzie nawet ściany potrafiły być życzliwymi konfidentami, mówiło się o tych sprawach półgłosem i to nie dlatego, że był wśród nas niewidoczny pan ucho. Nie, strach moich rodziców był wszechobecny. Zataczał olbrzymie kręgi, wciskał się w każdą szczelinę życia. W końcu objął większość naszego narodu. Hufce politruków, te świeckie odmiany świadków Jechowy, od zakładu po stajnię pchały się ze swoją ewangelią wg Św. Komucha.


Mrowie przechodzi po kręgosłupie, gdy słyszy się relacje naocznych świadków tamtych wydarzeń. Bezradna wściekłość ogarnia, gdy słyszy się, że i wśród światłych ludzi pętają się niedobitki chwalców tamtej Arkadii, gdy w tramwaju, w pociągu, na drągu opowiedzenie kawału o wujaszku Stalinie mogło zakończyć pobyt na wolności, a ludzie znani wczoraj z wazeliniarstwa, dzisiaj przechodzili do rzewnych wspomnień o swoim bohaterstwie, stawali się kłopotliwym nagniotkiem przeszłości, jak wszystko zresztą, co było naszą mrzonką o Niepodległej, jak wszystko zresztą, co wiązało się z nieklęczącym istnieniem.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka