Wśród akuratnych krasnoludków pojawił się leniwy bęcwał, którego nikt nie mógł zawrócić na drogę wyznaczoną prawdziwym krasnoludkom, co to każdą robotę odwalą chętnie, składnie i za frajer.
Zakała - zgodnie orzekły duszki, bo taki margines działa na innych jak zaraza. Trzeba go wychowywać, pobłażać mu, mieć oczy na zawiasach, co kwartał zmieniać obwolutę...
Ale ten krasnal wyrósł na tęgiego formatu naukowca i czego się nie chwycił, od razu było uważane za ósmy cud świata. Taki był zajadły, że nawet prototypy wychodziły mu od razu ulepszone: kosiarka na topiony smalec, bronchit z ulęgałek, paskudne kaczątko z dziobem do natychmiastowej wymiany, buty bez kota i żelazny wilk z plastikową kitą. Wynalazki te budował w pocie czoła po to, aby się wszystkim jakoś majtało.
Któregoś jednak roku pod ludzkie domostwa zbliżyła się odwilż, więc skrzaty przeleciały się po umysłach i wykombinowały, że trzeba zmienić porę roku. I tak się stało; zamiast wiosny, zdarzyły się wykopki. Lecz że nie było co kopać, na początek wykopano z posady krasnala - wynalazcę, by sobie za dużo nie sądził.
Inne tematy w dziale Kultura