Czytając blogi nazywane politycznymi, jestem nie do końca przekonany, że nimi są. Niby ich autorzy zajmują się roztrząsaniem bulwersujących wydarzeń rozpisanych na prawicowe, lewicowe i środkowe leżanki z posłami, na poszczególne kanapy z senatorami oraz tym podobnymi wykidajłami sensu, lecz ja, mikra i nieistotna część społeczeństwa, uważam, że szarego obywatela naszego kraju, kompetencyjne spory, małostkowe nieporozumienia i ambicjonalne dąsy, obchodzą tyle, co zeszłoroczny śnieg.
Obchodzi go NORMALNE życie, życie bez dygotu niepewności, co będzie z nim NAZAJUTRZ, czy jutro będą nadal istnieć te same, gamoniowate przepisy, czy nie zostaną zmienione na jeszcze bardziej gamoniowate i czy nie zawali mu się świat, nie straci pracy, zdrowia i dachu nad głową.
Nie pragnie, by z niego szydzono, nie chce być skazanym na przypadkowy, pastewny rząd, na to, by z jego Ojczyzny czyniono wiochę, reprezentacyjny przyczółek mentalnego zaścianka, zwierzęcy folwark dla wybranych, skansen, rezerwat, cyrk do pokazywania, dokąd prowadzą złe drogi i jak nie należy rządzić.
Nie chce nie mieć obaw o przyszłość, o własny los, o perspektywy dla swoich dzieci i wnuków, o to, by mógł się utrzymać ze swojej pracy, tylko życzy sobie, by nie deliberowano nad tym, kto zrobił kupę, ale nad tym, jak ją sprzątnąć, a po swoich przedstawicielach wybranych do Parlamentu, po swoich euromędrcach, spodziewa się...przyzwoitości. Wierzy, iż znaleźli się tam DLA DOBRA KRAJU. Dla dobra SWOJEGO kraju.
Inne tematy w dziale Rozmaitości