ŻYCIE W NIEBYCIE ŻYCIE W NIEBYCIE
51
BLOG

POMOC

ŻYCIE W NIEBYCIE ŻYCIE W NIEBYCIE Rozmaitości Obserwuj notkę 1

Sprawy związane z pomocą rozwiązywać można na dwa sposoby. Pierwszy, płaczliwie  dyskusyjny, przypominający rozmowę niewidomych uprawianą na migi, stosowany jest od wielu lat. To gazetowa interwencja ku pokrzepieniu serc. Sposób ten przynosi rezultaty chwilowe na teraz i marne na przyszłość. Jest dorywczym i doraźnym łataniem dziur. Spóźnionym heroizmem   strażaka budującego studnię na pogorzelisku.

Interwencja doraźna, to kolejne, publicystyczne pustosłowie. Rzewna opowiastka o tym, jak to dzielni urzędnicy poczłapali po rozum do głowy i podjęli mądrą decyzję  ofiarowując mieszkanie na parterze nieszczęśnikowi X, zamieszkałemu na trzecim piętrze kamienicy bez windy.

Czy przykład zadowolonego Pana X daje nam jakiekolwiek powody do satysfakcji? Nie. Pan X mieszka już co prawda na parterze i już może wyjeżdżać wózkiem, lecz wyjeżdża w nastroju cokolwiek niewesołym. Dlaczego? Bo tuż za rogiem jego ulicy znajduje się Pewien Ważny Urząd zaopatrzony w pomysłowe bariery. Nie może się do niego dostać, więc rezygnuje i jedzie do apteki po lekarstwa. W zasadzie nie do apteki podąża, lecz pod jej drzwi, gdyż w ramach troski o rehabilitację inwalidy, ułożono eleganckie schodki dla samobójców.

Rezultaty  tej interwencji są żałosne i kontrowersyjne, ponieważ w tej samej czynszówce, tyle że na drugim piętrze, mieszka Pan Y borykający się z identyczną durnotą. Siedzi w domu i psioczy pod adresem tych samych urzędników. Nie pojmuje, dlaczego nie rozwiązano jego problemu łącznie ze sprawą Pana X. Dlaczego nikt mu nie zaproponował dogodnego mieszkania w innym domu. Jest bezradny, gdyż nie może wyjechać ze swojej klitki. Nie ma go kto znieść razem z rozklekotanym wózkiem po krętych schodach. A jeżeli już zdarzy się cud i znajdzie się na ulicy, to nie ma dokąd się udać, gdyż zapowiadana likwidacja architektonicznych barier jest fikcją.  Myślę tu o dostępie do teatru lub filharmonii, czy biblioteki.

Gazetowa interwencja, to historyjka przeznaczona dla bezdusznych i zachwyconych sobą biurokratów. Dotyka tylko fragmentu szerszego problemu. Nie rozwiązuje go w całości. Gdy się nad nią zastanowić, zmienia się w koszmar, ponieważ zadajemy sobie pytanie: a ilu jest sfrustrowanych Panów Y znajdujących się w podobnej sytuacji? Ilu w skali miasta, dzielnicy, obok nas? Co wiemy o nich? Jak żyją na co dzień?

Pomóc obu panom, oczywiście, trzeba. Bariery znosić, rzecz jasna, należy. Lecz pomóc należy skutecznie. A skutecznie, to znaczy - kompleksowo. Przy likwidacji zaniedbań  powinna być zachowana kolejność. Trzeba łamać nie te, które się znosi na pierwszy ogień [schody bez cienia poręczy, windy tak mikroskopijne, że mogą służyć do przewozu roztoczy,  krawężniki do pokonywania o tyczce, podjazdy zbyt strome z oszczędności na betonie], ale te zwłaszcza, które uniemożliwiają kompleksowe rozwiązywanie trudności sprawnych inaczej. 

I tu dochodzimy do właściwego sposobu: metoda numer dwa polega na zlikwidowaniu wszystkich.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Rozmaitości