Należy jak najszybciej odpowiedzieć na dwa pytania: czyj to palec i czyj to tyłek!
Niniejszy tekst powstał na bazie kibicowskiej pamięci. Nie jestem dziennikarzem. Nie analizowałem dogłębnie faktów, nie robiłem kwerendy, by wykluczyć wszystkie ewentualne pomyłki rzeczowe. Po prostu tak wygląda obraz polskiej piłki nożnej w umyśle przeciętnego polskiego fana. Jeżeli w rzeczywistości jest lepiej, to… jest jeszcze gorzej. Bo to oznacza, że dodatkowo całkowicie leży komunikacja z kibicami.
Ostre dymanie
My, pokolenie lat 80., jesteśmy dymani od 30 lat. Ostatnim momentem chwały była Barcelona ’92.
Potem pojawiły się skandaliczny brak kompetencji menadżerskich, pokoleniowe mydlenie oczu – na które (ciągle) dajemy się wszyscy nabrać – i w końcu ochłap w postaci kilku ważnych meczów rzucany co kilka lat wygłodniałym masom kibiców. Kto nas dyma? Głównymi dymającymi są polscy DZIAŁACZE i TRENERZY. To oni mają największy wpływ na zarządzanie, finanse, wyniki, ogólnie na całościowy obraz polskiej piłki nożnej.
To ich „mental” i niekompetencja w głównej mierze sprawiły, że straciliśmy kilkadziesiąt lat rozwoju. To oni zatrudniają niewłaściwych ludzi do związku czy od początku nierokujących trenerów. To oni nie mają wizji rozwoju piłki nożnej w Polsce. To oni po prostu nie umieją zarządzać. My, niestety, na to wszystko przyzwalamy.
Mundial w Katarze pokazał, że jesteśmy jak brzydka (nikogo nie obrażając), szczerbata, niechlujnie ubrana panna wpuszczona do pałacu na bal. Niby mamy zaproszenie, które prawdopodobnie zdobyliśmy podstępem, niby możemy zatańczyć, ale większość gości zerka z półuśmiechem. „Tak, to reprezentacja Polski. Niech chwilę pobędzie, coś zje i spier…a. A my w tym czasie sprzedamy czas antenowy w Polsce. I za 4 lata – może – zaprosimy ją ponownie”. Gospodarze dokładnie wiedzą, że nie pasujemy do tego towarzystwa (pomimo że do drzwi pałacu eskortowały nas F16). Poklepują nas po plecach, zapraszają do lóż, fundują katering. My to bierzemy za dobrą monetę, kibice się cieszą, że przynajmniej nas wpuszczono, a tymczasem to my sami nie zadbaliśmy o ubiór, uzębienie i dobre przygotowanie. Mamy wpaść na chwilę, zażyć trochę rozrywki, a potem się pożegnać i od fazy pucharowej oglądać prawdziwy bal zza szyby. Obowiązkowo z chipsami i piwem w ręku, przed nowym 50-calowym ekranem kupionym na raty u Mariana i Barbary. Taki jest plan. Pozostanie na dłużej na balu byłoby nietaktem.
Co mówią fakty?
- Polską piłką zarządza potentat disco polo. Jego poprzednikiem był wygodnicki pozer kunktator, którego koledzy najprawdopodobniej współtworzyli piłkarską mafię (Platini et consortes). Z kolei jego poprzednikiem był rubaszny prowincjonalny cwaniaczek, który – choć jest legendą piłkarską – nie umiał poprawnie sklecić zdania po polsku (idealny do zarządzania największym związkiem sportowym w Polsce).
- Nie chcemy lub nie umiemy zatrudnić trenera z prawdziwego zdarzenia. Choć (podobno) mamy pieniądze. Ostatnie gwiazdy trenerskie spod znaku PZPN:
- Franciszek Smuda – okrzyknięty najgorszym trenerem Euro 2012, ostatnio zwolniony z trzecioligowej polskiej drużyny,
- Waldemar Fornalik – zwolniony z Piasta Gliwice, obecnie trener Zagłębia Lubin,
- Adam Nawałka – najgorszy trener Euro 2016 (najgorzej wykorzystany potencjał) według francuskich mediów (cytat z pamięci za Waldemarem Łysiakiem), ostatnio zwolniony z Lecha Poznań,
- Jerzy Brzęczek – ostatni sukces: spadek z Ekstraklasy z Wisłą Kraków,
- Paulo Sousa – trenerski oszust, którego ścigają kibice na co najmniej dwóch kontynentach,
- Czesław Michniewicz – 711 razy umawiał się z „Fryzjerem”; czy skorzystał z usług, nie wiadomo.
Co z tego wszystkiego jest najistotniejsze? Byli polscy trenerzy reprezentacji pracują co najwyżej w przeciętnej drużynie jednej z najgorszych lig w Europie. Takich trenerów zatrudniają włodarze PZPN od 2009 roku. Jeden bardziej żałosny od drugiego. Od ponad 13 lat.
- Polscy działacze i trenerzy wybierają na bazę reprezentacji podczas mundialu (przykład z Soczi) miasto z tropikalną pogodą, w którym nie gramy żadnego meczu, z którego mamy najdłuższą sumaryczną trasę na mecze grupowe spośród wszystkich reprezentacji i w którym mieszkamy wspólnie z przypadkowymi gośćmi.
- Polscy zawodnicy mówią o mundialu nie jako o wyzwaniu piłkarskim czy konieczności zostawienia zdrowia i serca na murawie, ale jako o „wspaniałej przygodzie” (sic!). Czy ktoś kiedyś słyszał wypowiedź profesjonalnego sportowca – dajmy na to: zawodnika NBA – który mówi, że jedzie gdzieś po „wspaniałą przygodę”, że „zagra tak, jak przeciwnik pozwoli”, że „spróbuje dać z siebie wszystko”?! Wtórują im niektórzy dziennikarze: „Wynik nie jest tak ważny. Chciałbym zachować z mundialu dobre wspomnienia” (cytat z pamięci sprzed meczu Polski z Francją w Katarze).
- Mamy najbrzydziej grającą reprezentację (na kolejnym już dużym turnieju). Może oprócz Kataru, który walczyłby o utrzymanie w lidze czeskiej lub o puchary w polskiej Ekstraklasie.
- Mamy najgorsze wyniki w XXI wieku, biorąc pod uwagę obecność na dużych turniejach vs potencjał kadry.
- Wszyscy zawodnicy polskiej reprezentacji grają w kadrze gorzej niż w klubach (Szczęsnemu trafiło się jak ślepej kurze ziarno; błędów z ponad 10 lat gry w reprezentacji już nie odrobi).
- W Polsce są dziesiątki tysięcy klubów, tysiące szkółek piłkarskich. Żacy, trampkarze, juniorzy. Poziom miasta, regionu, makroregionu. Na końcu w meczu Ekstraklasy (kilka lat temu), w hitowym starciu Legia–Lech, w podstawowym składzie wychodzi… 3 Polaków!
- A jak to wygląda u innych?
- W 2008 roku austriaccy kibice współgospodarzy chcieli w referendum odwołać z turnieju swoją reprezentację. Bo tak słabo grali. Szwajcaria, drugi gospodarz, też była chłopcem do bicia. A teraz? Austria (nie dostała się na mundial) i Szwajcaria odjeżdżają nam piłkarsko, systemowo, biznesowo. Mają myśl szkoleniową, mają plan, mają cierpliwość.
- Kilka lat temu Finlandia była nikim w europejskiej piłce – teraz coraz częściej sprawia niespodzianki.
- A kto pamięta, jak Matusiak ćwiczył kilkanaście lat temu Belgię na wyjeździe? Gdzie są teraz oni (3. miejsce w rankingu FIFA), gdzie zaś my?
- A Red Bull, który przez kilkanaście lat zbudował dwa kluby regularnie grające w Lidze Mistrzów? Tymczasem my staczamy się na dno w rankingu lig europejskich.
Nie wspominam już nawet o walczakach spoza Europy – Maroko, Senegal, Japonia, Korea… Kiedyś można było automatycznie dopisywać przed meczem z nimi 3 punkty. Teraz – każda z tych drużyn siedziałaby na nas jak w lipcu na czereśni. Śmiejemy się z Niemiec, Belgii i Hiszpanii? Drwimy z Włochów? Każda z tych drużyn będzie wśród faworytów mundialu w Ameryce Północnej w 2026 roku. A my? Mamy szczęście, że za 4 lata na turnieju zagra 48 drużyn. Nie przyjadą tylko kulawi i jednoocy.
Gdzie ten system?! Gdzie ci trenerzy?! Gdzie te efekty?! Z polskiego „systemu szkolenia”, opisanego kilka lat temu w małej książce, śmieją się nawet trenerzy UEFA C. Nie mamy żadnego systemu! Powiedzmy to głośno: nie mamy myśli szkoleniowej! Polscy zawodnicy nie mają techniki, nie mają koordynacji, nie myślą na boisku. Błędy popełniane są od etapu szkolenia czterolatków. Polskie „gwiazdy” rodzą się nie dzięki szkoleniu, tylko pomimo szkolenia. To cieszące oko przypadki, które walczą wyłącznie o doraźne wyniki, a nie o powtarzalny sukces. Dywagacje medialno-związkowo-kibicowskie na temat błędów aktualnego trenera są tylko wałkowaniem bieżących problemów. Bez znaczenia. Kiedyś cieszyliśmy się, że w Serie A gra jeden Polak (Koźmiński). Teraz we Włoszech gra ich wielu. Ale to teraz spadamy w piłkarskiej hierarchii. Co, do cholery, idzie nie tak?!
Narodowy orgazm
Pozorny sukces (symbolizowany przez ciągle trwający narodowy orgazm po ćwierćfinale Euro 2016) bierze się z wielkich oczekiwań masy kibicowskiej, z bogatej tradycji piłkarskiej w naszym kraju oraz z dużych pieniędzy łożonych na futbol (przez sponsorów, rodziców młodych zawodników, samorządy etc.). Tylko w piłkę gramy źle.
Natomiast nasz prawdziwy „mental” to pokazywanie przez Nawałkę, by Błaszczykowski poprawiał getry (pamiętne sceny z meczu z Japonią), to leśne dziadki w regionalnych związkach, które żyją ciągle sentymentem do czasów piłkarskiego PRL-u, i w końcu to piłkarze kadry z porezerwowanymi wakacjami tuż po fazie grupowej. Obrazu dopełnia palec w tyłku Krychowiaka na filmiku udostępnionym w mediach społecznościowych kilka lat temu, tuż po dużym turnieju.
Nie chodzi o narzekanie. Niech sobie palce wsadza, kto gdzie lubi. Chodzi o stwierdzenie faktu, że w takim właśnie miejscu jesteśmy. Że reprezentują nas tacy ludzie. I wszyscy jesteśmy winni.
Wszelkie (a są ich setki!) doniesienia o ochroniarzach chuliganach, kłótniach o premie czy wojenkach personalnych – pomijam. To mniej znaczące detale, które same w sobie – w prawidłowo funkcjonującym środowisku – nie miałyby znaczenia.
Tak to wszystko po prostu wygląda… Nie ma systemu, nie ma kompetencji zarządczych, nie istnieje myśl szkoleniowa. Są tylko kibice, pieniądze i sportowe samorodki. Przez następnych 30 lat nie mamy szans na powtarzalne sukcesy. Przy tak chłonnym rynku wielu to wystarcza. Niestety. Typowa pułapka średniego rozwoju. Jesteśmy oszukanym pokoleniem.
Należy jak najszybciej odpowiedzieć na dwa pytania: czyj to palec i czyj to tyłek. Obawiam się tylko, że zobaczymy 40 milionów szczerbatych obywateli w chocholim tańcu. W jednym wielkim okręgu, na czworakach, każdy z wyciągniętym palcem…
PS Spotkanie Polski z Meksykiem zostało właśnie uznane przez redakcję „The Athletic” za najgorszy mecz katarskiego mundialu. Tak to wszystko po prostu wygląda…
Kibic '83
Inne tematy w dziale Sport