Dzień był radosny. Do kompletu, na zakończenie Mszy Świętej, gdy kapłan uniósł rękę do błogosławieństwa, otrzymałem nagle łaskę radości – wcześniej mi się to raczej nie zdarzało*. Był to taki silny i niespodziewany impuls, przeżycie całkiem wewnętrzne, ale jednak prowokujące do śmiechu, od którego trzeba się było przecież powstrzymać. Nie było to łatwe, bo na dodatek na posterunku, a jakże, było moje zwykłe rozproszenie: tuż po błogosławieństwie kapłana, mniej więcej wtedy gdy wypowiedziałem słowo „Amen”, przypomniałem sobie bajkę "Reksio i pelikan", a konkretnie śmieszną scenę z pelikanem, który nie mógł się poderwać do lotu z podwórka z powodu zbyt krótkiego rozbiegu i ostatecznie musiał być katapultowany. Musiałem chyba otrzymać jeszcze łaskę ekstra, która ustrzegła mnie przed „katastrofą wizerunkową” w oczach ludzi wychodzących z kościoła – gdybym już zaczął się głośno śmiać, to sam nie wiem jak długo by to trwało. Proszę Cię Jezu o jakąś katapultę dla mnie samego, abym nie marnował danych mi talentów – często dzień jest dla mnie tylko zbyt krótkim rozbiegiem, za dużo czasu marnuję! Dziękuję Ci Jezu za przeżyty dzień i przepraszam za to, że nie byłem dostatecznie pokorny. Jezu cichy i pokornego Serca uczyń serca nasze według Serca Twego!
*Chodzi o radość i to raczej wewnętrzną, nie wesołość – „rzecz” może zbyt intymną, aby o niej pisać?? Wahałem się trochę przed publikacją, ale skoro już wyszła z wieczornego naciskania klawiszy… Wesołość, a nawet radość, ta zwyczajna, może się przydarzyć przy wielu okazjach, nie tylko podczas oglądania inteligentnych i dowcipnych bajek z Reksiem. Przy okazji chciałbym podziękować Recenzentowi JM (jeżeli tu zabłądzi) i niektórym Komentatorom za niedawny wpis – uśmiałem się prawie tak jak w dzieciństwie przy lekturze „Dzieci z Bullerbyn”, taki śmiech u człowieka w moim wieku to najlepsza recenzja dla Recenzenta&Co.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo