Od półtora roku śledzę budowę toru wodnego Zatoka Gdańska – Elbląg. Kilka razy w tygodniu sprawdzam co nowego na budowie. Obserwuje tę inwestycję na YouTube spora grupa ludzi.
Głównym kronikarzem budowy od samego początku jest internauta o pseudonimie Tom. Każdy jego film na YouTube w ciągu kilkudziesięciu godzin zbiera wokół ekranu komputera około 40 tysięcy ludzi. Ma oczywiście paru naśladowców. Ale to Tom był pierwszy i od razu najlepszy. Swoje reportaże filmowe umieszcza w sieci często - bywa, że kilka razy w tygodniu
Wiemy o nim niewiele - tyle, że musi mieszkać w pobliżu przekopu - inaczej nie mógłby filmować tak często, o różnych porach dnia, czasem niemal o świcie. Wiemy też, że jest muzykiem, swoje nierzadko półgodzinne filmy ilustruje własnymi kompozycjami. Tom stał się też artystą filmowcem: jego ujęcia stają się coraz bardziej profesjonalne. Od pewnego czasu dysponuje dronem i dzięki temu możemy podziwiać budowę z lotu ptaka. Najwyraźniej też musiał zawrzeć jakieś porozumienie z kierownictwem budowy. Inaczej na pewno nie uzyskałby zgody na filmowanie z powietrza.
17 września Tom, zamieścił swój kolejny filmik z przekopu Mierzei Wiślanej na YouTube około godziny jedenastej. Oglądam urywki 4 godziny później, a przede mną filmik zobaczyło już siedem i pół tysiąca członków naszej grupy obserwatorów, chociaż są to godziny pracy i nie wszyscy mogą oglądać. Następnego dnia będzie najpewniej, jak zwykle, powyżej 30 tysięcy. Jest też już prawie pięćset łapek w górę i ponad siedemdziesiąt komentarzy. Prawie wszystkie z podziękowaniami dla Toma.
Bywa, że na naszym forum wywiązuje się kłótnia, sprowokowana zazwyczaj przez sekcję „kajakarzy”.
Kajakarze, jak sobie ich dla własnego użytku nazwałem, to widzowie przeciwni przekopowi: „Dla kajaków to będzie kanalik. Wyrzucone pieniądze.” Wtedy rzuca się na nich cała nasza grupa zwolenników przekopu.
Ja włączyłem się w wymianę poglądów tylko raz. Po to, aby uzmysłowić oglądającym, że nawet przy czterech metrach głębokości toru wodnego (ma być pięć metrów po zakończeniu inwestycji), do Elbląga będą mogły wpływać statki załadowane nawet 4 tysiącami ton ładunku. Potężny cios „kajakarzom” wymierzył też pewnego dnia nieznany mi internauta, najpewniej związany zawodowo z międzynarodową żeglugą. Zamieścił na naszym forum mapkę, na której błyszczącymi gwiazdkami oznaczone były pozycje statków o zanurzeniu mniejszym niż 4 metrów, znajdujących się na Bałtyku i wodach około-europejskich. Było tych gwiazdek na mapie kilkaset. Wszystkie te statki mogą już w 2023 roku zawitać do Elbląga. Nie naraz oczywiście.
Nawet przeciwnicy przekopu niezbyt chętnie wspominają najbardziej bodaj absurdalną wypowiedz publiczną na ten temat, czyli słynne: „Jakby natura chciała to by przekopała” (cytuję z pamięci) pani Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Dla pani Marszałek jednak pociechą może być fakt, że największym (i najbardziej absurdalnym) przeciwnikiem rozpoczęcia budowy Kanału Sueskiego, który miał skrócić o 7343 kilometry drogę z Londynu do Bombaju, był… rząd brytyjski.
Kanał Panamski skraca drogę New York - San Francisco o ponad 14 tysięcy kilometrów. Kanał Kiloński - około 500km drogę z Morza Północnego na Bałtyk. Owiany ponurą sławą, budowany łopatami i taczkami przez 180 tysięcy więźniów Gułagu kanał Białomorsko-Bałtycki miał umożliwiać przerzucenie okrętów wojennych Czerwonej Rosji z Bałtyku przez Morze Białe aż na Pacyfik. Cel nie został osiągnięty (kanał okazał się za płytki), mimo, że przy jego budowie zginęło około 90 tysięcy ludzi.
Cóż znaczy przy tych ogromnych budowach nasz kilometrowy przekop, skracający drogę z Gdańska do Elbląga zaledwie o około 90 kilometrów?
Skraca trasę w porównaniu z czym? W porównaniu z drogą wodną prowadzącą przez Cieśninę Piławską, którą - zgodnie z życzeniem Pani Marszałek Kidawy - natura sama przekopała. Cieśnina powstała po serii wielkich sztormów na Bałtyku w roku 1479, które przerwały mierzeję. Po 1945 roku cieśnina znalazła się na terenie ZSRS. I tym samym została dla nas praktycznie zamknięta. Dzisiaj przepłynięcie cieśniny Piławskiej regulowane jest przez podpisaną przez rząd polski 1 września 2009 roku kuriozalną umowę, dalece ograniczającą polskie prawa do żeglugi i niemal całkowicie wykluczającą żeglugę statków pod banderą państw trzecich (czyli ani pod banderą polską, ani rosyjską), praktycznie wykluczając handel międzynarodowy. Dobrym przykładem uzmysławiającym jak skandaliczną jest polsko-rosyjska umowa dotycząca Cieśniny Piławskiej jest podobny traktat dotyczący kanału Saimiańskiego. Kanał Saimiański łączy znajdujące się na terenie Finlandii jeziora Saimaa z Zatoką Fińską. Mimo, iż część tej drogi wodnej przechodzi całkowicie przez terytorium Federacji Rosyjskiej, a następnie wodami terytorialnym Rosji, Finowie w traktacie z 1962 roku zapewnili sobie całkowitą wolność żeglugi dla statków handlowych zarówno swoich jak i obcych.
Kanał Saimiański ma głębokość 4,35metra, wobec planowanych 5 metrów głębokości toru wodnego do Elbląga.
W świetle tego, co napisałem wyżej zdawałoby się, że pomysł budowy kanału, a tym samym uruchomienia Elbląga jako portu morskiego, powinien cieszyć się powszechną akceptacją. Za ożywieniem portu pójdzie też z całą pewnością wielkie ożywienie ruchu turystycznego. Zalew Wiślany już jest mekką żeglarzy: są tu mariny we Fromborku, w Tolkmicku, w Krynicy Morskiej - brakuje jeszcze tylko możliwości wyjścia na pełne morze. Wydaje się, że wszyscy powinniśmy się cieszyć z otwierających się nowych możliwości. Tak się jednak nie dzieje.
Inwestycja ta jest przedmiotem zaciekłych ataków. Ważniejsze od tego, co się buduje jest najwyraźniej to, kto to robi.
Po części ataki na tę inwestycję mają wyraźny podtekst agenturalny. Część „kajakarzy” z forum obserwatorów budowy pisze kiepską polszczyzną, jakby ze wschodnimi naleciałościami…(to zrozumiałe, że Rosji nie podoba się przekop). Bardziej mnie dziwi, że zaciekłym przeciwnikiem tej inwestycji był wcześniej rząd PO/PSL, który natychmiast po przejęciu władzy w 2007 roku odrzucił plany poprzedników, którzy już wtedy chcieli przekopu, zamiast tego podpisując skandaliczną umowę z Rosją w roku 2009. Umowę, zamykającą całemu regionowi tę ścieżkę gospodarczego rozwoju. Za politycznymi liderami idą ich zwolennicy, niestety także ze środowiska żeglugi.
Powstaje nowa droga morska. Trzeba budować nowe drogi. Bardzo rzadko wtedy pytamy, kiedy zwrócą się wydane na nowy szlak pieniądze. Jakoś nikt nie pyta, kiedy zwrócą się państwu polskiemu pieniądze wydane na autostradę A2, choć świetnie zwracają się one jednej polskiej rodzinie. Co innego z przekopem. Jeden z jego przeciwników (podobno także kapitan) przeliczył, że przy dziesięciokrotnym zwiększeniu zysków portu w Elblągu koszt budowy kanału zwróci się za 400 lat.
No cóż, mam dla niego dobrą wiadomość: dyrektor Zarządu Portu Elblągu ma nadzieję (opartą na szacunkach specjalistów), że po otwarciu przekopu, przeładunek w porcie w Elblągu zwiększy się czterdziestokrotnie. Czyli zwróci się już po stu latach.
Nie będziemy drobiazgowi i nie będziemy doliczać zysków płynących z pobudzenia gospodarczego całego regionu.
Pyta mnie ktoś z rodziny: - O czym piszesz? – O przekopie mierzei. – A… To będzie o polityce?
Nie, nie piszę o polityce. Piszę o nowych możliwościach rozwoju polskiego wybrzeża i polskiej żeglugi.
Inne tematy w dziale Gospodarka