O Tommy’m Robinsonie pisałam wcześniej wielokrotnie, ale dla osób, które nie czytały i nie mają ochoty sięgać do wcześniejszym moich wpisów – krótkie przypomnienie:
Sprawa Tommy’ego Robinsona (prawdziwe nazwisko: Stephen Christopher Yaxley-Lennon) zaczęła się pod koniec maja 2018 roku. Wtedy to został zabrany przez policję w momencie, gdy stał przed budynkiem sądu i na żywo prowadził transmisję na temat odbywającego się procesu gangu pedofilów. Po półtorej godziny został on zabrany sprzed gmachu przez policję i w ekspresowym procesie skazany za „obrazę sądu” łącznie na 13 miesięcy więzienia (10 miesięcy plus 3 miesiące odwieszonego wcześniejszego wyroku, kiedy to próbował filmować oskarżonych w podobnym procesie gangu pedofilów). „Obraza sądu” polegać miała na relacjonowaniu procesu, na który nałożono embargo informacyjne do czasu ogłoszenia wyroku. Tommy Robinson od razu zabrany został do więzienia (zob.
https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/869506,tommy-robinson-aresztowany-bulwersujacy-przypadek-lamania-wolnosci-mediow-w-wielkiej-brytanii).
Z początku warunki w więzieniu były znośne, ale wkrótce został przeniesiony do innego więzienia, gdzie był maltretowany fizycznie i psychicznie. Strażnicy jednak nie maltretowali go bezpośrednie, lecz zostawili „robotę” innym więźniom. Chodziło o to, że Tommy Robinson znany był z krytycznych wypowiedzi na temat islamu oraz imigrantów z niektórych państw islamskich. Również jego relacja sprzed budynku sądu miała związek z imigrantami, gdyż oskarżonymi o wykorzystywanie seksualne młodych dziewczyn byli głównie Pakistańczycy. W więzieniu, do którego przywieziono Tommy’ego było dużo muzułmanów, którzy znali go z jego działalności społecznej i krytyki islamu i pragnęli zemsty, być może chcieli go zabić. W związku z tym Tommy Robinson musiał przebywać zamknięty w pojedynczej celi, ale to i tak nie uchroniło go przed agresją słowną, a nawet fizyczną, bowiem współwięźniowie wrzucali nieczystości przez otwarte okno celi. Mimo upałów, Tommy musiał okno zamykać. Nie jadł też posiłków przygotowanych przez innych więźniów z obawy, że zostanie otruty. Żywił się dostępnymi w kantynie konserwami z tuńczykiem (chodziło o to, że puszki nie da się tak łatwo zatruć), ale regulamin więzienny znacznie ograniczał ilość pieniędzy, za które można było kupować jedzenie w kantynie. Pieniędzy starczyło na jedną malutką puszeczkę dziennie, co było zdecydowanie za mało. Wyszedł z więzienia po nieco ponad dwóch miesiącach, gdyż sąd apelacyjny uchylił wyrok 10 miesięcy, choć utrzymał wcześniejszy wyrok w zawieszeniu (zob.
https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/885836,dwie-dobre-wiadomosci-dzien-po-dniu-tommy-robinson-i-vicly-momberg).
Od tego czasu wyznaczane były kolejne terminy rozpraw (
https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/896844,czy-tommy-robinson-wroci-do-wiezienia,
https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/904856,sprawa-tommy-ego-robinsona-na-razie-odlozona,
https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/955880,znow-o-tommym-robinsonie-wladza-nie-odpuszcza), na których decyzje odkładano, aż w końcu doszło do procesu, który trwał dwa dni (4 i 5 lipca). Stephen Yaxley-Lennon został uznany winnym zarzutu obrazy sądu. Miała ona polegać na tym, że do jednego z oskarżonych powiedział (zdaniem sądu agresywnie, zdaniem Tommy’ego w normalny sposób): „Jak się Pan czuje w związku ze skazaniem?”. Te słowa mogłyby mieć wpływ na proces i spowodować konieczność kompletowania nowej ławy przysięgłych. Że tak się nie stało i wyroki wydano bez przeszkód to już sądu nie obchodziło. Sąd nie wziął też pod uwagę tego, że informacja o utajnieniu rozprawy nie została w wyraźny sposób ogłoszona.
Obecny wyrok sądu, jeśli się utrzyma w apelacji, stanowi niebezpieczny precedens dla dziennikarzy, bowiem oni też mogą być skazywani za próbę rozmowy z oskarżonym czy też robienie im zdjęć lub filmowanie.
Tommy podsumował werdykt sądu słowami: „Zostałem uznany winnym za to kim jestem, a nie za to co zrobiłem”.
W krajach anglosaskich ogłoszenie wyroku przebiega zwykle dwuetapowo. Najpierw sąd decyduje o winie lub niewinności, a później wyznacza wymiar kary. Za obrazę sądu grozi kara do dwóch lat więzienia, może też być orzeczona jedynie grzywna lub prace społeczne. Wyrok ogłoszony zostanie 11 lipca. Jaki to będzie wyrok? Tommy spędził w więzieniu ponad 2 miesiące. Teoretycznie, z uwagi na ciężkie warunki oraz na fakt, że bezprawnie traktowany tam był, jako więzień kryminalny, okres ten sąd mógłby zaliczyć na poczet nawet dłuższego wyroku. Ale czy tak się stanie? Tommy Robinson na to chyba nie liczy. Dał temu wyraz w swoim przemówieniu do zgromadzonych przed sądem zwolenników (
https://www.youtube.com/watch?v=jKxtNsBWsXU&pbjreload=10) . Wyraził żal, że nie będzie mógł być z dziećmi na wakacjach. Powiedział też, że adwokat sugerował mu, że gdyby przeprosił miałby szanse na łagodniejszy wyrok. Tommy jednak już stwierdził, że nie będzie przepraszać, bo nie zrobił nic złego. Będzie natomiast składać apelację.
Poprzednia apelacja udała się ze względu na to, że po uwięzieniu Tommy’ego rozpoczęto zbiórkę pieniędzy i udało się zaangażować dobrych prawników. Dotychczas sprawa ta kosztowała Tommy’ego 150 000 funtów. Dla porównania – sprawa gangu pedofilskiego kosztowała brytyjskich podatników milion funtów. W przeciwieństwie do Tommy’ego mieli adwokatów z urzędu.
Czy Tommy, jeśli trafi do więzienia, więzienie to przeżyje? Obawy o jego życie są całkiem realne. W brytyjskich były już zgony z przyczyn, które trudno nazwać naturalnymi. Jeśli trafi do więzienia o dużym odsetku muzułmanów jest wysoce prawdopodobne, że będzie dochodziło do prób zabicia Tommy’ego. Wszystko zależy od władz. Te jednak, jak do tej pory wykazywały złą wolę, tak jakby chciały „dać mu nauczkę”. Czy jednak jego śmierć byłaby władzom na rękę? Niekoniecznie. Martwy Tommy mógłby stać się męczennikiem obrony wolności słowa oraz brytyjskości, co dla władz byłoby niewygodne. Mogliby co prawda starać się zdyskredytować Tommy’ego, co też starają się robić cały czas. Robią to też (czasem skutecznie) w odniesieniu do innych działaczy prawicowych, ale w przypadku Tommy’ego próby dyskredytowania dotychczas się nie powiodły. Tommy Robinson nigdy nie był święty, ale historie wymyślane przez przeciwników były zbyt grubymi nićmi szyte by nie zostać szybko zdemaskowane.
Wiele zależy też od opinii publicznej. Dlatego apeluję do wszystkich, zwłaszcza mieszkających w Wielkiej Brytanii o poparcie dla Tommy’ego. Apeluję również do osób, które z tych czy innych przyczyn mają zastrzeżenia do jego wypowiedzi, a nawet całokształtu działalności. Werdykt „winny” nie zapadł tylko przeciw Tommy’emu. Zapadł przeciw wszelkim niezależnym dziennikarzom pracującym dla mediów społecznościowych. Przeciw dziennikarzom nie mających za sobą wielkich koncernów medialnych. By nie było sytuacji jak w wierszu Martina Niemöllera: „…Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było”.
Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo