Do tej pory skłonna byłam bronić ministra Ziobry i działań obecnego rządu, ale ostatnie wydarzenia budzą w tej kwestii budzą uzasadnione wątpliwości. Chodzi o aresztowanie znanego youtubera – Macieja Podstawki i jego „kobiety” (takiego sformułowania użył youtuber, nie wnikając w sytuację rodzinną będę pisać „Ania”, bo tak ma na imię).
Maciej Podstawka prowadzi kanał „Bądź na bieżąco”. Jak sama nazwa wskazuje – podaje tam wiadomości z kraju i ze świata. Podobnie jak w innych programach informacyjnych dominuje tam polityka, choć są też ciekawostki oraz informacje o odkryciach naukowych. Wyróżniającą cechą tego kanału jest to, że nie ma on żadnego zabarwienia politycznego. Krytykuje zarówno rządzących, jak i opozycję, niezależnie od jej barw ideologicznych. Często też nie wyraża opinii, a podaje opcję ankiety i widzowie oceniają jakieś posunięcie czy głosują, która opinia jest bardziej trafna.
Został on aresztowany, na szczęście zarówno on, jak i Ania zostali zwolnieni po 15 dniach.
Zanim zaczną Państwo czytać dalej, proszę o oglądnięcie filmu, który Maciej Podstawka nagrał 26 kwietnia (prawdopodobnie kilkanaście dni po wypuszczeniu, tak wnioskuję, bo kanał nieczynny był przez miesiąc, dokładnej daty aresztowania nie znam, ale w grę wchodzi koniec marca lub początek kwietnia br.): https://www.youtube.com/watch?v=KqM96ye9PuA .
Nie będę tego materiału streszczać, skupię się jedynie na kilku punktach, które wskazują na to, że cały system prokuratury, sądownictwa i więziennictwa pozostawia w Polsce wiele do życzenia. Zaznaczam, że próbowała znaleźć inne materiały dotyczące sprawy, tak by nie opierać się na jednej relacji, z konieczności subiektywnej. Poza spiskowymi teoriami na temat „zniknięcia” kanału (przedtem wpisy były codziennie) nic jednak nie znalazłam (może źle szukałam). Osobom, które będą mi zarzucać, że hołduję zasadzie „nie wiem, ale się wypowiem” wyjaśniam, że wypowiem się jedynie na temat tego, co mówi pan Maciej Podstawka. Jeśli ktoś ma dowody czy poszlaki, które mogą podważyć jego słowa, proszę dać znać w komentarzach.
W sprawie pana Podstawki nasuwają się dwie kwestie: 1) zasadność zarzutów i zastosowania aresztu oraz 2) łamanie praw osadzonych, niezależnie od tego czy są winni czy nie.
Zacznę może od drugiej kwestii, bo jest bardziej oczywista, przez to łatwiejsza do omówienia. W przypadku pana Macieja i pani Ani doszło do wielokrotnych ewidentnych naruszeń praw człowieka oraz działań, które może rozpatrywane z punktu widzenia prawa naruszeniami nie są, ale mają znamiona nękania, a ich celem może być zastraszenie zatrzymanych. Podaję w kolejności takiej, w jakiej pojawiają się w relacji Youtubera.
1) Zabieranie podejrzanym rzeczy nie mających związku ze sprawą.
2) Wywiezienie dzieci „do sióstr zakonnych” (zapewne chodzi o jakiś sierociniec) oraz wniosek o pozbawienie praw rodzicielskich. Oboje rodzice zostali tymczasowo aresztowani, czyli nawet jeszcze nie udowodniono im przestępstwa. Nawet skazanym (o ile powodem skazania nie jest znęcanie się nad dziećmi) nie odbiera się praw rodzicielskich. Nasuwa się pytanie czy groźba odebrania dzieci nie miała stanowić metody nacisku na zatrzymanych by zeznawali tak jak chce prokuratura.
3) Metody przesłuchania. Youtuber nie chce za dużo na ten temat mówić (obawa przed dalszymi represjami), podaje jedynie informację, że były to metody znane z podręczników historii lub fillmu o metodach przesłuchań na kanale „Polimaty”. Pan Maciej miał telefon do adwokata, natomiast pani Ania nie miała, przesłuchiwano ją bez adwokata.
4) Maciej Podstawka chciał przekazać kody do kanału youtube swojemu bratu (przez adwokata), tak by brat mógł prowadzić dalej kanał pod nieobecność autora. Prokurator odmówił bez podania przyczyny. To bardzo ważna poszlaka, sugerująca „drugie dno sprawy” (oficjalnie sprawa nie dotyczyła kanału youtube).
5) Umieszczenie osób podejrzanych o przestępstwo bez użycia przemocy z osobami oskarżonymi o usiłowanie gwałtu, usiłowanie zabójstwa czy (w przypadku Ani) o molestowanie nieletnich oraz osobą chorą psychicznie.
6) Groźby ze strony oddziałowego, wypowiedziane w sytuacji, gdy Maciej Podstawka domagał się informacji o swoich prawach oraz doręczenia kodeksu karnego. Pan Maciej otrzymał kodeks po tygodniu, ale oddziałowy stwierdził, że jak dalej będzie „tak truł d…” to go „na osobności weźmie”. „Na osobności”, to chodzi o miejsce, gdzie nie ma monitoringu i strażnicy mogą więźnia pobić, a później twierdzić, że się „samookaleczył” lub „spadł ze schodów”.
7) Początkowe umieszczenie pani Ani w areszcie dla mężczyzn.
8) Podarcie pani Ani notatek, które dokumentowały jej złe traktowanie w więzieniu. To już zniszczenie dowodu wykroczenia lub przestępstwa.
9) Nie poinformowanie pani adwokat o terminie rozprawy apelacyjnej. Na szczęście dowiedziała się o niej przypadkiem, na 15 minut przed rozpoczęciem. Sąd uwzględnił zażalenie, a Maciej i Ania wrócili do domu.
10) Brak sprostowania na stronie prokuratury, informującej o sprawie aresztowania.
Sprawa pierwsza jest bardziej złożona. Maciej Podstawka i Ania zostali zatrzymani w związku z prowadzeniem firmy (obecnie już nie istniejącej) i domniemanymi nadużyciami (tak można domyślić się na podstawie filmu). Sprawa dotyczyła sytuacji sprzed kilku lat. Wtedy podejrzani (nie wiem czy nawet mieli oficjalnie taki status) współpracowali z organami ścigania i udostępniali całą dokumentację firmy. Przez jakiś nic się nie działo, a teraz nagle usankcjonowany w pierwszej instancji areszt na 3 miesiące. Dlaczego? Youtuber stawia tu dwie, uzupełniające się tezy:
1) W kanale „Bądź na bieżąco” pojawiały się materiały niewygodne tak dla władzy (Jarosław Kaczyński – Lista grzechów), jak i opozycji (Lista grzechów – Donald Tusk). Autor zapowiedział rozbudowanie serii dotyczącej „grzechów” polityków. Do aresztowania doszło krótko po tej zapowiedzi. Jeśli taki był motyw to władza osiągnęła ten cel. Maciej Podstawka zapowiedział, że serii kontynuował nie będzie, a jedynie podawać będzie wiadomości bez komentarza. Twierdzi ponadto, że to fakt, iż nie jest związany ani z rządem ani opozycją spowodował, że jest obiektem nękania. Dla mnie to są bardzo mocne poszlaki. Mediów prorządowych prorządowa prokuratura nie będzie nękać, to oczywiste, ale nie będzie też nękać mediów związanych z liberalno-lewicową opozycją , bo ta cieszy się sympatią wielu sędziów, a także ważnych polityków UE. W nieco gorszej sytuacji jest opozycja p zabarwieniu narodowym, ale z kolei te środowiska są zwarte, więc sprawy prześladowania ich członków są szybko nagłaśniane. Media prawdziwie niezależne nie mają zaplecza, więc trudno im się bronić.
2) Obecna władza poczyniła wiele obietnic (500+ dla każdego dziecka, 13 emerytura itp.), a te obietnice kosztują. Sposobem na ich pokrycie jest polityka tropienia nadużyć finansowych. Władza aresztując osoby podejrzane o nadużycia, jednocześnie „zabezpiecza” ich majątek (na poczet przyszłych konfiskat i kar finansowych). Z tego majątku może pokryć wydatki. Czy taka teza jest prawdziwa? Nie wiem. Wolałabym, by nie była. Jest dużo gorzej udokumentowana niż teza pierwsza, ale jeśliby tak było to byłoby bardzo niebezpiecznie. Wymagałoby to tego, by osoby te (przynajmniej znaczna większość) były skazywane, nawet gdyby były niewinne. W przypadku bowiem uniewinnienia, skarb państwa musiałby zwracać nie tylko „zabezpieczoną” sumę, ale i odszkodowanie za areszt. Chyba, że rząd zakłada, że w momencie, gdy dojdzie do uniewinnienia inna ekipa będzie już przy władzy.
Wracając do pytania w tytule: przypadek? – Teoretycznie nie da się wykluczyć niczego, ale w świetle tego, że czas aresztowania zbiegł się zapowiedzią prezentowania „grzechów” polityków, a także tego, że konfiskowano telefony i komputery, nawet jeśli nie miały związku z poprzednio prowadzoną firmą, aż wreszcie odmowy umożliwienia przekazania haseł, tak by kanał dalej funkcjonował, czyni tezę o przypadku mało prawdopodobną. Nadgorliwość? Bardzo chciałabym wierzyć, że tak, że jakiś prokurator chciał się przypodobać rządzącym, którzy dali jasny przekaz, że będą tępić przestępczość gospodarczą (ogół społeczeństwa, co do zasady to popiera) lub też nawet przypodobać się rządzącym i „zdjąć” osobę, która ich krytykuje, a nie daje się zaszufladkować jako „KODziarz” lub ewentualnie ktoś, komu zdarza się „popłynąć” i opowiadać teorie spiskowe, w które i tak niewielu wierzy. Może tak faktycznie było, może jeśli nawet był to zamach na wolność słowa to nie ze strony najwyższych władz państwowych. Jeśli nawet tak było, to rządzący powinni zadbać o to by takie praktyki nie miały miejsca. Wolność słowa powinna podlegać szczególnej ochronie, a wszelkie działania wobec dziennikarzy czy nadawców w mediach społecznościowych powinny być sprawdzane pod kątem czy przypadkiem nie jest to pretekst mający dziennikarza „uciszyć”.
Oczywiście ktoś może mi zarzucić, że zapomniałam o jeszcze jednej hipotezie: pan Maciej i pani Ania faktycznie dopuścili się czynów, które zarzuca im prokuratura i faktycznie istniała możliwość matactwa, więc wniosek o areszt był uzasadniony. W kwestii drugiej wypowiedział się sąd, który areszt uchylił. W kwestii pierwszej: nie mając dostępu do akt nie mogę wypowiedzieć się kategorycznie, ponownie odwołując się do zarzutu stosowania zasady „nie wiem, ale się wypowiem” odpowiem, że jeśli faktycznie są winni to oznacza karygodną nieudolność prokuratury, której nie udało się zebrać dowodów winy przez dwa lata. Prokuratura albo nęka osoby niewinne, albo jest nieudolna. Nie wiem, który zarzut gorszy.
Niezależnie od winy, bądź niewinności pozostaje kwestia wymienionych tu naruszeń praw człowieka, których dopuścili się prokurator oraz władze więzienne. Osoby te powinny za swoje czyny ponieść konsekwencje, przynajmniej służbowe. Część ich czynów będzie trudno udowodnić, bo zapewne nie będzie nagrań, a świadkowie (zapewne współwięźniowie) będą się bali zeznawać. Część spraw może być uznana za błaha, więc nawet gdyby się je udało udowodnić konsekwencji nie będzie. Ważniejsze jednak od tej konkretnej sprawy jest stworzenie klimatu, w którym łamanie praw zatrzymanych będzie czynem niedopuszczalnym, a osoby tego dokonujące będą powstrzymywane przez swoich przełożonych, a nawet kolegów. Tymczasem dominuje podejście, że „więzienie to nie dom wczasowy”, co prowadzi do tolerowania łamania praw zatrzymanych, a jak już nawet sprawa jakimś cudem wyląduje w sądzie, to jest umarzana z uwagi na „znikomą szkodliwość”, lub (w przypadkach poważniejszych) funkcjonariuszy spotyka jedynie kara za „przekroczenie uprawnień”. Tu mój apel do pana Ministra Sprawiedliwości, Zbigniewa Ziobry: Panie Ministrze, jeśli chce pan karać wszystkich, którzy łamią prawo, niech Pan pamięta, że znęcanie się nad osobami pozbawionymi wolności to też łamanie prawa.
Mój apel do władz partii rządzących, czyli przede wszystkim PiS, ale także „Solidarna Polska” (partia Zbigniewa Ziobro), w mniejszym stopniu partii „Porozumienie” Jarosława Gowina jest taki: wiem, że „zamykanie aferzystów” podoba się elektoratowi, ale pod warunkiem, że są to faktycznie osoby, które dopuściły się przestępstw. Zamykanie osób, których wina budzi poważne wątpliwości, a do tego umieszczanie ich dzieci w przytułku nie będzie podobać się nawet „twardemu” elektoratowi. Proszę więc, by Państwo nie ulegli pokusie realizacji programu cela plus za wszelką cenę, nawet za cenę zamykania ludzi, których wina budzi poważne wątpliwości.
Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka