Od pewnego czasu staram się informować na bieżąco o sprawie Janusza Walusia, Polaka skazanego w RPA na dożywocie za zabicie Chrisa Haniego (w moim poprzednim wpisie przedstawiam listę linków). Usiłuję przedstawić jak najwięcej faktów w sposób możliwie najbardziej rzetelny i obiektywny, ale nie ukrywam i nigdy nie ukrywałam, że jestem za tym by Janusz Jakub Waluś, po tylu latach (10 kwietnia minie 26 lat) więzienie opuścił. Moje stanowisko spotyka się z aprobatą, ale też i krytyką wielu osób. Ten wpis będzie próbą odpowiedzi na głosy krytyki. Dałam tytuł nieco prowokacyjne, ale istotnie, wpis kieruję zarówno do zwolenników, jak i przeciwników uwolnienia Walusia. Do przeciwników z nadzieją, że ich przekonam przynajmniej do zachowania postawy neutralnej, a do zwolenników by pomóc im dobierać argumenty, gdy inni zarzucają im „popieranie zbrodniarza”, „wspomaganie rasizmu”, itp. Będzie skierowany też do osób, które z racji sprawowanego stanowiska, mogą podjąć działania na rzecz uwolnienia Janusza Walusia, ale ich nie podejmują w obawie przed otrzymaniem niesympatycznej etykietki lub po prostu sami nie wiedzą co o tej sprawie myśleć.
Postanowiłam przedstawić argumenty przeciwników w formie dziesięciu punktów. Nie będą to dosłowne cytaty z ich wypowiedzi, ale rodzaj syntezy treści, które w takiej czy innej formie pojawiają się w mediach, zarówno tradycyjnych, jak i elektronicznych, a także rozmowach prywatnych. Pod każdym punktem umieszczam odpowiedź.
Przyjrzyjmy się więc tym argumentom:
1) Waluś jest mordercą, a dla morderców nie ma miejsca na wolności. Jego kara została już raz złagodzona, gdyż najpierw skazano go na śmierć.
Co do kary śmierci, to już w momencie popełnienia przestępstwa obowiązywało moratorium na wykonywanie wyroków śmierci, choć kara ta była jeszcze orzekana. Ostatecznie kara ta została zniesiona. Zamiana kary śmierci na karę dożywotniego więzienia nie była więc jakimś szczególnym aktem łaski (jak czasem się to przedstawia), lecz rutynowym działaniem wynikającym z przepisów prawa. To tak w kwestii formalnej, ale przejdźmy do kwestii zasadniczej: czy każdy morderca musi umrzeć w więzieniu?
Nawet jeśli przyjąć, że kara ma być przede wszystkim odpłatą za popełnione przewinienia, to odpłata ta powinna być w danym kraju, dla sprawców podobnych przestępstw, podobna. Jak więc są w RPA karani zabójcy? Seryjni mordercy faktycznie dostają wyroki dożywotniego więzienia i raczej nie mogą liczyć na zwolnienie. Inaczej jednak sprawa wygląda w przypadku sprawców pojedynczych zabójstw oraz zabójstw dokonanych przed 1994 r. z pobudek politycznych. Osoby, które dokonały przestępstw motywowanych politycznie w latach 1960 - 1994, niezależnie od strony konfliktu, mogły liczyć na amnestię. Ani Waluś ani Derby-Lewis (dawny deputowany Partii Konserwatywnej, który dostarczył Walusiowi broń) amnestii nie uzyskali, gdyż ich czyn nie został zakwalifikowany jako polityczny, a to dlatego, że nie mieli oni oficjalnego zlecenia Partii Konserwatywnej, ani innej partii czy organizacji. Inaczej miała się sprawa z członkami ANC. Ci amnestię otrzymali, bo ANC zlecał dokonywanie zamachów. Po 15 latach pobytu w więzieniu Waluś mógł starać się o zwolnienie warunkowe, jak każdy skazany na dożywocie. Wtedy jednak przesunięto granicę do 20 lat i zastosowano prawo wstecz. Po prawie 23 latach (w marcu 2016 r.) sąd przyznał Walusiowi warunkowe zwolnienie. Gdy wydawało się, że pozostaje tylko ustalenie warunków zwolnienia, minister sprawiedliwości i usług penitencjarnych złożył odwołanie do sądu wyższej instancji. Odtąd sprawa trafia na przemian to do sądu to do ministra, a Janusz Waluś dalej przebywa w więzieniu. Tymczasem w przypadku innych zabójców, minister ze swoich prerogatyw nie korzysta tak skwapliwie i sprawcy wychodzą na wolność. Teza, że każdy zabójca skazany na dożywocie musi umrzeć w więzieniu nie znajduje więc podstaw.
2) Morderstwo popełnione przez Walusia miało szczególny charakter. Zginął znany i szanowany działacz walczący ze zbrodniczym systemem apartheidu. Po jego śmierci o mało nie doszło do wojny domowej.
Chris Hani na pewno był znany, przez niektórych szanowany, choć przez innych niekoniecznie. Przedstawianie ofiary zabójstwa w negatywnym świetle budzi zawsze mieszane uczucia, choć w tym przypadku trudno się od takiej charakterystyki powstrzymać. Chrisowi Haniemu i organizacjom, w których działał poświęcę oddzielny wpis, bo szereg spraw wymaga wyjaśnienia, ale teraz tylko ograniczę się do przypomnienia, że na początku lat dziewięćdziesiątych XX w. zabójstwa na tle politycznym nie były w RPA czymś niezwykłym. Gdy stało się jasne, że dotychczasowe rządy białej mniejszości nie mogą się utrzymać, różne ugrupowania zaczęły walczyć o władzę. Ginęli nie tylko działacze (tacy jak Chris Hani), ale też osoby, których jedyną „winą” było znalezienie się w złym czasie i złym miejscu. Czy zabójstwo przypadkowej ofiary ma być lżejszym przewinieniem niż zabójstwo przeciwnika politycznego, gdy kraj jest w stanie zbliżonym do wojny? Zarówno Janusz Waluś, jak i jego wspólnik Clive Derby-Lewis przywiązywali szczególną wagę do tego by nie zabijać osób postronnych. Niezależnie od tego czy zamach na Haniego traktujemy jako czyn wyłącznie kryminalny czy jako akt wojny (jak twierdził Derby-Lewis) fakt, że udało się uniknąć śmierci osób przypadkowych należy uznać za pozytywny. Nie można też obwiniać Walusia za reakcje innych ludzi na jego czyn (w tym zamieszki). Tak więc nawet nie uznając okoliczności łagodzących dla zabójstwa Haniego trzeba przyznać, iż czyn ten nie był gorszy czy bardziej okrutny niż inne zabójstwa czy to polityczne czy pospolite.
3) Waluś walczył w złej sprawie – o utrzymanie segregacji rasowej. A w ogóle to jest rasistą, faszystą, nazistą itp. Jego antykomunizm też trzeba oceniać negatywnie, bo komunizm w Afryce miał inny charakter niż w krajach bloku sowieckiego. O ile w tych ostatnich oznaczał obcą dominację, w Afryce miał charakter narodowowyzwoleńczy.
Waluś był i jest antykomunistą. Antykomunizm nie jest w zakazany ani w Polsce, ani w RPA. Czy Waluś walczył o utrzymanie segregacji rasowej? Segregację rasową zniesiono w roku 1990. W 1993 roku o utrzymaniu segregacji nie mogło być mowy. Pozostawał natomiast problem wyborów. Do tej pory pełne prawa wyborcze mieli tylko biali. Do roku 1984 parlament składał się wyłącznie z białych, natomiast w 1984 r powstał parlament trójizbowy. Obok złożonego z białych dotychczasowego Zgromadzenia Narodowego pojawiła się złożona z tzw. koloredów (ludność mieszanego pochodzenia oraz ludność Khoisan – pierwotni mieszkańcy południa Afryki) Izba Reprezentantów oraz złożona z ludności pochodzenia hinduskiego Izba Delegatów. Czarna większość swojej izby nie miała, a wynikało to z tego, że ludność ta miała już swoje terytoria, które docelowo miały stać się niepodległymi państwami. ANC dążył do sytuacji, w której przeprowadzono by wybory powszechne. Wynik takich wyborów musiał być i był przesądzony. Przesądzone było zwycięstwo ANC. ANC i jej sojusznicy mieli natomiast takie same cele jak każda partia komunistyczna: upaństwowienie własności prywatnej oraz wprowadzenie komunistycznej ideologii. Obawiano się też fizycznych ataków wobec białych, ich wypędzenia czy nawet fizycznej eliminacji. To, że ostatecznie do tego nie doszło nie zmienia faktu, że w roku 1993 obawy takie były dość realne. Prawdę mówiąc realne są i teraz. Wprawdzie w wyniku rozmów zagwarantowano własność prywatną, w tym własność ziemi, obecny rząd poczynił już zaawansowane starania by ten stan rzeczy zmienić. Co do fizycznej eliminacji to takowej rząd („na razie” by przypomnieć słowa Juliusa Malemy) nie zleca, ale nie walczy też nalezycie z przestępczością. Do epitetów „faszysta”, „nazista” odnosić się nie będę, gdyż są one zbyt absurdalne. Nawet, jeśli przyznamy, że Waluś (przynajmniej na jakimś etapie swojego życia) był zwolennikiem apartheidu (był nim Derby-Lewis), to ustrój ten, mimo oczywistych cech negatywnych, nie miał nic wspólnego z faszyzmem, a tym bardziej nazizmem. To, czym był apartheid należałoby wyjaśnić w osobnym wpisie. Proszę pisać w komentarzach czy chcą Państwo takiego wpisu. Na dawne i obecne stanowisko Walusia w kwestiach rasowych rzuca światło fragment książki Lindiwe Hani „Being Chris Hani’s Daughter” (tłumacznie własne, link do oryginału http://jacana.bookslive.co.za/blog/2017/06/09/i-decided-to-wear-black-to-meet-the-man-who-murdered-my-father-read-an-excerpt-from-being-chris-hanis-daughter/):
[Lindiwe Hani odwiedza Walusia w więzieniu. Pośród innych pytań pada to o to czy Waluś jest rasistą i czy był rasistą w momencie zabójstwa. Waluś zaprzecza jakoby był rasistą.]
"Mel [towarzyszka Lindiwe] wtrąca się do rozmowy. Ostatni dzwonek.
- Przykro mi, ale każdy kto należał do Partii Konserwatywnej był rasistą […]. Byłoby naprawdę lepiej gdyby Pan szczerze powiedział, jakie były wtedy Pan odczucia w związku z tym […]. Mówimy o Januszu Walusiu w 1993 r. i gdy próbuje Pan to ominąć mówiąć „Nie, nie miałem uczuć rasistowskich”, wygląda to tak, jakby Pan kłamał.
- Nigdy nie traktowałem czarnych źle; nigdy nie dochodziło między nami do rękoczynów czy kłótni.
- Ale zabił Pan człowieka czarnoskórego.
[...]
- Ale nie zabiłem go dlatego, że był czarnoskóry – odparł Waluś – to nie miało związku z rasą, to miało związek z uprawianą przez niego polityką. Proszę spróbować to zrozumieć, rasa nie odgrywała roli…
Więzień po drugiej stronie stołu jest wyraźnie zaniepokojony. Ale nagle zaczyna do mnie docierać, że w jego świecie, w polskiej głowie Janusza Walusia, może fakt, że mój tata był komunistą był o wiele niebezpieczniejszy niż fakt, że był czarny.”
4) Nie można wykluczyć, że Waluś będzie nadal zabijał. Skoro przyznaje, że dalej jest antykomunistą, to co stanęłoby mu na przeszkodzie zabijać „lewaków”?
Waluś, do momentu dokonania zabójstwa Haniego nie miał za sobą żadnej kryminalnej przeszłości, ani powiązań ze światem przestępczym. Ani w RPA ani w Polsce. Obecnie, gdyby go wypuszczono, najprawdopodobniej zostałby deportowany do Polski, choć być może jakiś czas musiałby pozostać w RPA w areszcie domowym, gdzie nie miałby nawet fizycznych możliwości zabijania. W Polsce natomiast nie miałby powodu nikogo zabijać. Nawet gdyby jego deklaracje o odrzuceniu zabijania, jako metody załatwiania sporów politycznych były nieszczere (psycholog nie podzielał takich obaw, ale przyjmijmy je hipotetycznie), w realiach Polski nie ma płaszczyzny sporów, która byłaby przedmiotem zainteresowania Walusia w takim stopniu, by mógł decydować się na jakiś drastyczny krok. Sugestia, że Waluś może znów kogoś zabić nie znajduje więc podstaw.
5) Waluś nie okazał szczerej skruchy ani nie wyjaśnił wszystkich okoliczności zbrodni. Są to podstawowe warunki, które muszą być spełnione by sprawca wyszedł na wolność przed końcem wyroku (w tym przypadku w ogóle wyszedł na wolność).
Waluś okazał skruchę. Żałował tego, że zabijając Haniego uczynił jego żonę wdową, a dzieci sierotami. Nie wyrzekł się swoich antykomunistycznych poglądów, to prawda, choć uznał, że teraz odrzuca zabijanie, jako formę walki politycznej. Fakt, że dalej przyznaje się do antykomunizmu. Paradoksalnie dowodzi to szczerości skruchy. Gdyby żal był nieszczery nic nie stałoby na przeszkodzie by Waluś deklarował przemianę swojego stosunku do komunizmu. Tak się jednak nie stało. Co do wyjaśnienia wszystkich okoliczności zbrodni to Waluś wyjaśnił te okoliczności, które znał. Zasady konspiracji nie pozwalają na przekazywanie bezpośredniemu wykonawcy zamachu więcej informacji niż jest to konieczne. Do dziś istnieją bardziej lub mniej fantastyczne hipotezy dotyczące ewentualnych wspólników zabójstwa. Jeśli takowi byli mógł o nich wiedzieć Derby-Lewis. Ten jednak stanowczo zaprzeczył, iż by ktoś trzeci był uwikłany w zamach. Derby-Lewis zmarł 3 listopada 2016 r.
6) Po wypuszczeniu Waluś włączy się w działalność polityczną po stronie partii wypisujących na swych sztandarach nietolerancję, ksenofobię i rasizm.
Istotnie szeroko pojęte środowiska narodowe należą do grup najbardziej zaangażowanych w uwolnienie Walusia, choć Walusia bronią też niektóre osoby oskarżane (czasem nie całkiem bezpodstawnie) o rasizm, ksenofobię i inne poglądy na ogół społecznie nieakceptowane. Fakt, że część środowisk domagających się wypuszczenia Walusia reprezentuje takie, a nie inne poglądy polityczne nie oznacza, że podziela je sam Waluś. Nie znam dokładnie aktualnych poglądów politycznych Janusza Walusia, nie wiem też na ile orientuje się w polskiej scenie politycznej. W sposób wyraźny do spraw politycznych odniósł się tylko raz, gdy grupa związana z osobami obchodzącymi urodziny Hitlera zbierała pieniądze na rzecz rodziny Walusia (w ramach pomocy rodzinom więźniów). Gdy dowiedział się o tej zbiórce i działalności jej organizatorów, poprosił o jej natychmiastowe przerwanie, co też nastąpiło.
Załóżmy jednak, choć jest bardzo mało prawdopodobne, ale teoretycznie możemy założyć, że Waluś podejmie jakąś działalność polityczną. Jako osoba karana (choć nie w Polsce) zapewne nie mógłby nigdzie kandydować, ale teoretycznie mógłby w jakiejś partii działać. Cóż takiego by się wtedy stało? Jeśli byłaby to działalność zgodna z prawem, nawet gdyby komuś się nie podobała, prawdopodobieństwo takiej działalności nie może stanowić przesłanki do zatrzymywania człowieka w więzieniu. Gdyby natomiast działalność była z prawem niezgodna (co jest jeszcze mniej prawdopodobne), Rzeczpospolita Polska dysponuje różnymi mechanizmami by wyciągnąć odpowiednie konsekwencje.
7) Nawet jeśli Waluś nie włączy się w szkodliwość działalność i tak jego wypuszczenie może inspirować innych. Ryszard Cyba i Stefan W. pokazują, że problem przeprowadzania zamachów na polityków jest realny.
Zamachy na tle politycznym znane są od starożytności. Niezależnie od tego jaki los spotkał zamachowca, czasem były one inspiracją dla kolejnych zamachowców. Czasem jednak zamachowcy nie potrzebowali żadnej inspiracji, chcieli tylko pozbyć się niewygodnych ludzi lub zemścić za prawdziwe, bądź urojone krzywdy. Prawdopodobieństwo dokonywania zamachów nie wzrośnie z powodu tego, że jakiś inny zamachowiec wyjdzie na wolność po 26 latach.
8) Władze polskie nie powinny zajmować się sprawą. Waluś opuścił Polskę, popełnił przestępstwo w RPA i to władze tego kraju powinny decydować o jego losie.
Waluś jest obywatelem Polski. W tej chwili nie posiada innego obywatelstwa, gdyż skutecznie zrzekł się obywatelstwa RPA. Obowiązkiem władz Rzeczypospolitej Polskiej (jak i każdego innego państwa) jest troska o swoich obywateli, zarówno tych w kraju, jak i zagranicą, nawet jeśli ci obywatele sami „zafundowali” sobie kłopoty.
9) Nawet jeśli władze polskie chciałyby coś zrobić nie mają takiej możliwości. RPA i Polska nie mają nawet umowy o ekstradycji, trudno też ingerować w postanowienia niezawisłych sądów.
Zwolnienie Walusia zależy nie tylko od niezawisłych sądów. Na obecnym etapie postępowania decyzja o zatrzymaniu Walusia w więzieniu lub jego zwolnieniu jest w rękach ministra sprawiedliwości. Oficjalnie czeka on na uzgodnienie opinii psychologów. Tak więc obecnie decyzja nie leży w rękach sądu. Oczywiście, bezpośrednie jawne naciski na ministra by ten Walusia zwolnił mogą być odebrane negatywnie i przynieść nawet skutek odwrotny do zamierzonego, ale przekazania Walusia do Polski celem dalszego odbywania kary może odbywać się już całkiem otwarcie. Bardziej dyskretnie natomiast mogą odbywać się rozmowy w sprawie ułaskawienia czy warunkowego zwolnienia. Tymczasem poza rutynowymi działaniami Ministerstwa Sprawiedliwości (jeszcze za czasów Borysa Budki) polegającymi na wysłaniu do Departamentu Sprawiedliwości Republiki Południowej Afryki pisma o przekazanie przez władze RPA dokumentacji niezbędnej do przeprowadzenia przed polskim sądem postępowania w przedmiocie stwierdzenia dopuszczalności przejęcia kary do wykonania w Polsce (http://telewizjarepublika.pl/czy-janusz-walus-wroci-do-polski,44400.html), o żadnych innych działaniach ze strony władz Rzeczypospolitej Polskiej nie słyszałam. Jeśli ktoś z Państwa wie o jakichś innych działaniach, chętnie tę informację sprostuję. Pozytywnie natomiast należy ocenić działania polskich władz konsularnych w RPA, mające na celu zmniejszenie uciążliwości odbywania kary (o co pretensje miał zresztą jeden z lewicowych polityków).
Nie jest prawdą, iż brak umowy o ekstradycji wyklucza przekazanie więźnia do kraju pochodzenia. Oznacza to tylko tyle, że przekazanie takie nie odbywa się automatycznie na prośbę więźnia, jak to ma miejsce w przypadku krajów UE.
Władze polskie mają na swoim koncie sukcesy w kwestii sprowadzania do kraju osób skazanych zagranicą. Przykładem może być sprawa Michała Paulego (Pauli) skazanego w Tajlandii za przemyt narkotyków na śmierć, którą to karę zamieniono na dożywocie. Został on ułaskawiony przez króla (co podobno zdarza się rzadko) dzięki interwencji ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jego żony oraz byłych prezydentów: Aleksandra Kwaśniewskiego i Lecha Wałęsy (https://podroze.onet.pl/ciekawe/michal-pauli-polak-skazany-na-smierc-w-tajlandii/rqev0v6). Jest więc wysoce prawdopodobne, iż gdyby władze Rzeczypospolitej zintensyfikowały wysiłki na rzecz uwolnienia Janusza Walusia, zakończyłyby się one sukcesem.
10) Co mnie obchodzi jakiś Waluś? Tysiące Polaków siedzi w więzieniach poza granicami naszego kraju, często w dużo gorszych warunkach, często na podstawie bardzo wątpliwych wyroków lub wyroków niewspółmiernie surowych do przewinienia.
Na zarzut ten odpowiedzieć można dwojako i nie będą to wypowiedzi sprzeczne. Z jednej strony przyznać należy, że Waluś nie jest jedynym Polakiem skazanym zagranicą, a położenie niektórych, z różnych względów, jest jeszcze gorsze. Jednakże, po pierwsze: nie widzę konieczności wybierania pomiędzy panem Januszem Walusiem a np. panem Iksińskim uwięzionym w X-landii czy nawet też w RPA. Wręcz przeciwnie, jeśli polska dyplomacja będzie mieć opinię takiej, co „nie odpuszcza”, bardziej prawdopodobne jest, że lepiej traktowani będą wszyscy polscy obywatele przebywający zagranicą (nie chodzi tu jedynie o tak ekstremalne sytuacje). Po drugie: jeśli kogoś los Janusza Walusia nie interesuje, niech nie robi nic. Nikt spośród tzw. zwykłych obywateli czy dziennikarzy nie musi w tej sprawie pomagać, ale niech też po prostu nie przeszkadza. Tymczasem daje się zaobserwować działania mające na celu dyskredytowanie osób próbujących pomóc Januszowi Walusiowi.
Myślę, że w tych dziesięciu punktach odpowiedziałam na wszystkie wątpliwości dotyczące sprawy Janusza Walusia. Nie wiem czy moje argumenty Państwa przekonały. A może już i tak byli Państwo przekonani? Jeśli mają Państwo jakieś inne wątpliwości to proszę o nich napisać. Jeśli nie zgadzają się Państwo z moją argumentacją – też proszę napisać, ale ze wskazaniem słabych jej punktów, a nie poprzez pisanie haseł typu „morderca jest mordercą” (że zacytuję tylko jedno z tych łagodniejszych).
Tym razem nie będzie osobnych apeli na, bo cały tekst jest swoistym apelem.
Będą natomiast, jak zwykle, pozdrowienia dla Pana Janusza Walusia:
Proszę nie tracić nadziei. Pamiętamy o Panu. Serdeczne pozdrowienia dla Pana i Rodziny.
Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo