Dziś (14 lipca 2008) w „Rzeczypospolitej” pojawiła się niewielka notatka zatytułowana: „Matka straciła dzieci za <<destrukcyjne poglądy>>”. Dalej dowiadujemy się, że w Kanadzie siedmioletnia dziewczynka przyszła do szkoły z namalowaną na ręce swastyką. Nauczyciel symbol ten usunął, ale matka dziewczynki pomogła go odtworzyć. Sprawą zainteresowały się organizacje społeczne, które doszły do wniosku, że „poglądy mamy mogą mieć destrukcyjny wpływ na psychikę dzieci” i doprowadziły do odebrania nie tylko córki, ale i dwuletniego syna, który z incydentem nie miał nic wspólnego.
Nie mam, rzecz jasna, zamiaru bronić poglądów nazistowskich czy neonazistowskich, rozumiem też że głoszenie takich idei (podobnie jak gloryfikowanie wszelkich innych systemów totalitarnych, np. komunizmu) ma prawo być w krajach demokratycznych zakazane, jednakże fakt dokonania wykroczenia czy nawet przestępstwa nie może być automatycznie przyczyną odebrania dzieci. Nie odbiera się dzieci złodziejom, aferzystom, a nawet zabójcom. Nawet jeśli rodzic siedzi w więzieniu nie oznacza to utraty praw rodzicielskich. Tymczasem w tym wypadku odebrano matce dzieci wyłącznie za jej poglądy. Przypomina to praktykę stosowaną w państwach totalitarnych oraz autorytarnych, kiedy to dzieci odbierano rodzicom skazanym za przestępstwa polityczne.
Neonazistka walczy o dzieci i gotowa jest nawet odwołać swoje poglądy. Zwraca też uwagę na fakt, że np. czarni mają prawo być dumni ze swej rasy, a białym tego prawa się odmawia. Nie o to jednak w tym wszystkim chodzi. Bez względu na poglądy matki powinniśmy bronić jej prawa do wychowywania dzieci. Dziś dzieci straciła neonazistka, kto jednak zagwarantuje, że następnymi w kolejce nie będą np. tradycjonalistyczni chrześcijanie (czy chrześcijanie w ogóle), bo ktoś np. uzna, że głoszą homofobię. Był już w Wielkiej Brytanii taki wypadek, że rodzicom zielonoświątkowcom odmówiono prawa do adoptowania dzieci, dlatego że spytani o stosunek do gejów, stwierdzili, że praktyki homoseksualne są grzechem. Nie było jeszcze co prawda przypadku by komuś z tego powodu odebrano własne dzieci, ale wszystko zawsze może zdarzyć się po raz pierwszy...
Ps. Znalazłam oryginalny tekst angielski, szerzej omawia sprawę, ale sensu nie zmienia http://www.cbc.ca/canada/manitoba/story/2008/07/10/swastika-child.html .
Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka