Zdjęcie ilustracyjne - krajobraz rolniczy Afryki Południowej. Wrzesień 2016. Zdjęcie własne
Zdjęcie ilustracyjne - krajobraz rolniczy Afryki Południowej. Wrzesień 2016. Zdjęcie własne
Aleksandra Aleksandra
1500
BLOG

FARMLANDS (2018) – Kanadyjska dziennikarka o RPA

Aleksandra Aleksandra Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

O północy 25/26 czerwca 2018 na kanale Lauren Southern w youtube pojawił się zapowiadany od kilku miesięcy dokument o RPA, a ściślej o zabójstwach farmerów. Dokument jest po angielsku, ma wygenerowane automatycznie napisy. Podaję link: https://www.youtube.com/watch?v=a_bDc7FfItk . Jeśli ktoś nie lubi czytać zbyt szczegółowych recenzji zanim samemu film obejrzy, powinien zrobić to już teraz, lub po przeczytaniu kolejnego akapitu, w którym krótko przedstawiam sylwetkę producentki.

Lauren Southern urodziła się w 16 czerwca 1995 r. w Kolumbii Brytyjskiej (Prowincja Kanady). Do 2017 roku pracowała dla internetowej rozgłośni the Rebel News Network Ltd, znanej jako THEREBEL.media (tej samej, dla której Tommy Robinson nadawał reportaż spod budynku sądu w Leeds, gdzie został aresztowany). Od niedawna pracuje, jako niezależna dziennikarka. Omawiany dziś dokument jest jej autorskim filmem, którego jest producentką. Aby coś więcej dowiedzieć się o Lauren Southern zajrzałam do Wikipedii (anglojęzycznej). Jest tam opisana, jako far-right (skrajnie prawicowa). Ciekawe, czy są dziennikarze opisywani, jako skrajnie lewicowi? Wikipedia podaje też, że organizacja o nazwie Southern Poverty Law Center (w tym przypadku nazwa „southern” oznacza po prostu południowy i nie ma związku z nazwiskiem dziennikarki) określiła filmy przesłane przez Lauren na youtube, jako „antyfeministyczne, ksenofobiczne, islamofobiczne, oraz graniczące z białym nacjonalizmem”. Nie ma tu miejsca na szczegółowe ustosunkowanie się do wszystkich tych określeń, nie mogę jednak oprzeć się skomentowaniu określenia „antyfeministyczne”. No cóż, może nie mnie to oceniać, ale Lauren Southern jest ładną kobietą, odpowiadającą tradycyjnym kanonom kobiecej atrakcyjności (długie blond włosy, duże oczy podkreślone przez mocny, ale nie wulgarny makijaż). Czyżby bycie ładną miało być antyfeministyczne?

Zostawmy rozważania na temat autorki i wróćmy do filmu. Będę omawiać dokument, a także zwracać uwagę na sprawy tematycznie związane, ale w filmie nieobecne. Film zrobiony jest bardzo profesjonalnie piękne plenery, krajobrazy z antylopami skąpanymi w promieniach zachodzącego słońca kontrastują z obrazami zniszczeń wywołanych przez człowieka lub warunki pogodowe (suszę). Lauren Southern rozmawiała z różnymi ludźmi: ofiarami napadów na farmy, ofiarami polityki władz, ale również przedstawicielami „drugiej strony” – działaczami partii rządzącej (Afrykański Kongres Narodowy - ANC) oraz radykalnej organizacji Black Land First, pragnącej odebrać białym ziemię.

Film i prezentowane w nim podejście do problemu zabójstw farmerów oraz napadów na farmy spotyka się z krytyką, iż Southern oraz inne osoby pragnące by przeciwdziałanie tego typu zbrodniom stało się priorytetem władz, pomijają fakt, iż w RPA morderstwa popełnione na farmerach stanowią jedynie niewielki wycinek wszystkich morderstw popełnianych w kraju: 54 morderstwa dziennie, z czego te dokonane na farmach to kilkadziesiąt rocznie (w 2017 r. było ich 84), więc jedno do dwóch morderstw na tydzień. Czemu więc zajmować się jedynie małym wycinkiem większego problemu, jakim są zabójstwa w ogóle? Czemu skupiać się na zabójstwach jedynie białych (większość farmerów to biali, natomiast wśród sprawców tego typu napadów białych nie ma w ogóle), gdy statystyki mówią, że biały mieszkaniec RPA ma mniejsze prawdopodobieństwo bycia zabitym niż czarny? Nie mówiąc już o liczbach bezwzględnych, gdzie niewątpliwie czarnych ofiar morderstw jest więcej niż białych, koloredów (w dużym uproszczeniu: ludność pochodzenia mieszanego oraz lud Khoisan) czy Hindusów. Southern na ten zarzut odpowiada pośrednio, pokazując, że problem zabójstw na farmach jest jedynie częścią większego problemu: próby zepchnięcia białych na margines życia społecznego lub nawet doprowadzenia do ludobójstwa białych mieszkańców RPA (choć nie podziela opinii by ludobójstwo miało miejsce w tej chwili, uważa, iż takie zagrożenie istnieje).

Problem działań wymierzonych przeciw białym w RPA ma wiele aspektów. Jeden to wspomniane już morderstwa białych farmerów i napady na farmy. Nie wszystkie mają podłoże rasowe, ale wiele z nich takie podłoże ma (co nie wyklucza innych motywów, z których najbardzij oczywisty to motyw rabunkowy). Działania władz nie idą w kierunku zapobiegania tego typu zbrodniom, a często wręcz utrudniają walkę z nimi. Np. na początku XXI wieku rozwiązano komanda zajmujące się obroną farm. Rolę tych paramilitarnych organizacji miała przejąć policja. Policja jednak pracuje niemrawo (nie tylko w tej kwestii). W tej chwili farmerzy zdani są głównie na pomoc sąsiedzką.

Trapiąca farmerów niepewność jutra wiąże się nie tylko z zagrożeniem życia. To również brak pomocy państwa w przypadku klęsk żywiołowych (film pokazuje gospodarstwo niszczone przez suszę), a przede wszystkim determinacja władz by przeprowadzić program redystrybucji ziemi. Pisałam o tym obszernie w Salon24 (link: https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/849673,koniec-teczowego-narodu ). Lauren Southern przeprowadziła wywiad z lokalnym działaczem ANC oraz działaczką grupy Black Land First. Było to jeszcze przed podjęciem decyzji przez Parlament wzywającej do podjęcia prac nad zmianą konstytucji tak, by umożliwić konfiskatę ziemi bez odszkodowania.

Niekorzystna sytuacja białych farmerów wpisuje się w ogólną politykę niechętną białym. Southern pokazuje inne aspekty tej polityki. Jednym z nich jest narzucony system parytetów (kwot) wymagający by w każdym przedsiębiorstwie zatrudniono osoby kierując się kryterium rasowym, tak by procent pracowników danej rasy odpowiadał procentowi takich osób w całej populacji RPA. Skoro liczba białych wynosi ok. 8% pracodawcy nie powinni zatrudniać więcej niż 8% białych. Stwierdzenie Southern jest krytykowane i nawet słusznie, gdyż nie zawsze jest to dokładnie 8 procent. Zostawiany jest pewien margines. Często też po prostu nie ma wystarczającej liczby nie-białych, a zwłaszcza czarnych specjalistów, więc w danym przedsiębiorstwie faktycznie jest nadreprezentacja białych, ale polityka władz jest jasna. Zawiera się w słowach „Black Economic Empowerment” – ma ona wszelkimi sposobami wzmocnić pozycję ekonomiczną czarnych. Jeśli nie da się to zrobić metodami takimi jak podniesienie poziomu edukacji robi się to w sztuczny sposób – po prostu zatrudnia się czarnych, nawet jeśli mają kompetencje niższe. Jaki to ma efekt na ekonomię, a także na edukację, gdzie zatrudnia się mniej kompetentnych nauczycieli – nie trzeba tłumaczyć. W ten sposób krzywdzone też są kompetentne osoby czarnoskóre, gdyż wiele osób w ich kompetencje nie wierzy. Muszą podejmować zdwojony wysiłek by przekonać innych do tego, że nie są gorsi od nie-czarnych pracowników. Lauren Southern jednakże nie rozwija tego tematu w ten sposób. W swoim dokumencie skupia się na białej mniejszości i pomija destruktywny wpływ polityki obecnego rządu RPA na inne mniejszości oraz czarną większość. Jedynie w krótkim rysie historycznym sygnalizuje, że antagonizmy w Afryce Południowej dotyczyły nie tylko konfliktów pomiędzy białymi i czarnymi, ale również pomiędzy różnymi plemionami czarnych, a także pomiędzy czarnymi (Bantu) a ludnością Khoisan (pierwotni mieszkańcy południa Afryki). W rysie historycznym nie wspomina też o konflikcie w obrębie ludności białej (wojny burskie). Zarzuty te można skwitować: dokument zajmuje się polityką obecnego rządu wobec białej ludności, zwłaszcza farmerów, poza tym ma określoną objętość, nie ma więc konieczności omawiania wszystkich problemów RPA. Moim jednak zdaniem uzupełnienie dokumentu o kwestie relacji z innymi grupami rasowymi niż czarna i biała wzbogaciłoby dokument. Brakuje też przedstawienia punktu widzenia tych czarnych, którzy nie zgadzają się z tym by białą supremację zastąpiła czarna czy jakakolwiek inna supremacja. Wielu może się nie zgodzić z moim punktem widzenia, ale w obaleniu apartheidu istotną rolę odegrali biali. Teraz często mówi się o „odwrotnym apartheidzie”, choć określenie to nie jest ścisłe. Na pewno można jednak mówić o polityce bezpośrednio lub pośrednio skierowanej przeciw białym. Tak jak do upadku apartheidu przyczynili się ludzie będący (przynajmniej teoretycznie) beneficjentami tego ustroju, tak zerwanie z anty-białą polityką nie może nastąpić bez udziału jej (teoretycznych) beneficjentów. Wątek ten nie jest podejmowany w dokumencie.

Autorka przeprowadza wiady z miaszkańcami „białych” slumsów (zwanych oficjalnie „nieformalnymi osiedlami”). Slumsy zamieszkiwane przez białych to zjaiwko, które pojawiło się po objęciu władzy przez czarną większość. Za jego powstanie Lauren Southern wini wspomniane właśnie Black Economic Empowernment, powodujące, że osoby te pozostają bez pracy, a tym samym środków do życia. Krytycy zauważają, że slumsów zamieszkanych przez czarnych jest nieporównanie więcej niż zamieszkanych przez białych. Jest to prawda, ale prawdą jest też to, że w przeciwieństwie do czarnych, zamieszkali w slumsach biali nie otrzymują od państwa pomocy (przynajmniej w takim stopniu jak czarni), bowiem pomoc humanitarna też podlega zasadom Black Economic Empowernment. Białym pomagają organizacje prywatne. Gwoli uzupełnienia mogę dodać, że i w tym przypadku dyskryminacja nie dotyczy tylko białych. Np. w prowincji Western Cape (Przylądkowa Zachodnia) istnieje konflikt pomiędzy ludnością kolorową a czarną. Koloredzi stanowili tam większość. Tymczasem od czasów zmian ustrojowych do prowincji zaczęła masowo napływać ludność czarna. Otrzymuje ona większą pomoc od państwa (np. zakwaterowanie) niż ludność miejscowa. Jeśli Państwo chcą to kiedyś napiszę więcej o koloredach i ich relacjach z białymi i czarnymi, na razie wróćmy do omawianego dokumentu.

Jakie rozwiązania problemu widzi biała ludność RPA i jak przestawia to Southern? Nie mówi ona o (chyba dość licznych) osobach, które problemu nie widzą albo widzą, ale uważają, że jest wyolbrzymiany, w końcu większość białych żyje i nawet nie najgorzej. Skupia się na ludziach, którzy wybrali jedno z trzech rozwiązań: (1) segregacja, (2) przydotowanie się do wojny domowej (3) emigracja.

Jako przykład segregacji (1) (słowo to źle się kojarzy, ale trudno) podaje małą miejscowość w Prowincji Przylądkowej Północej (Northern Cape) o nazwie Orania. Fenomen Oranii zasługuje na szersze omówienie, tu jednak ograniczę się do spraw najistotnieszych. Southern przedstawia Oranię, jako jedyne miejsce w świecie, gdzie tylko biali mogą się osiedlać. Brzmi to rasistowsko, ale osada opiera się na zasadach dopuszczalnych w konstytucji, która daje prawo tworzenia wspólnot plemiennych. Ściślej chodzi więc nie tyle o kryterium rasowe, lecz kulturowe. Chodzi o kulturę Afrykanerów. Teoretycznie osoba nie-biała mogłaby osiedlić się w Oranii, jeśli przyjmuje kulturę afrykanerską, praktycznie jednak byłoby to trudne (https://edition.cnn.com/2016/12/20/africa/orania-south-africa-afrikaners/index.html), podobnie jak trudne byłoby dla białej osoby zamieszkać na terenie należącym do którejś z „czarnych” wspólnot. Orania charakteryzuje się bardzo małą, niemal zerową przestępczością. Lauren Southern daje przykład kluczyka zostawionego przez cały dzień w stacyjce skutera. Osiedlenie się w Oranii jest pewnym rozwiązaniem, choć nie jest to rozwiązanie dla wszystkich białych. Nie ma także pewności (tu już wychodzę poza to, o czym mówi dokument) czy w pewnym momencie władza nie uzna, że taka wspólnota to przeżytek apartheidu i ją zlikwiduje. Postulaty takie co jakiś czas pojawiają się. Teoretycznie Oranię chroni fakt, iż jest ona terenem prywatnym, ale przecież obecna władza dość dowolnie traktuje kwestie własności.

Inne rozwiązanie polegające na separacji proponuje (nieomawiana w dokumencie) Cape Party (Partia Przylądkowa). O partii tej już nieco pisałam, mam zamiar kiedyś napisać więcej. Tu na razie wpomnię, że koncepcja separacji głoszona przez Partię Przylądkową jest odmienna od tej realizowanej w Oranii. Cape Party proponuje secesję (chce w tej kwestii referendum), a w razie braku takiej możliwości jak najszerszą autonomię Kraju Przylądkowego (głównie teren Prowincji Przylądkowej Zachodzniej oraz części Przylądkowej Północnej i niewielką część Przylądkowej Wschodniej. Na terenach tych największy odsetek ludności stanowią koloredzi. Jednakże Cape Pary nie opiera się na kryteriach etnicznych. W planowanej przez tę partię Republice Przylądkowej podział na rasy ma być zniesiony. Zniesione będą też rzecz jasna wszystkie przepisy mające na celu (teoretycznie) wspierać „poprzednio dyskryminowanych” (previously disadvantaged).

Innym rozwiązaniem jest (2) przygotowanie się na wojnę domową, ale nie jako strona konfliktu, lecz ludność cywilna. Zajmuje się tym organizacja zwana Suidlanders. Dokument mówi, że to największa w świecie organizacja obrony cywilnej nie będąca organizacją sponsorowaną przez państwo. Suidlanders skupiają się na przetrwaniu. Budują schronienia, przeprowadzają ćwiczenia ewakuacyjne, gromadzą zapasy. Na filmie widzimy hodowlę hydroponiczną roślin. Hodowla zajmuje mało miejsca i może być przewożona na wypadek ewakuacji.

Trzecim wyjściem jest emigracja. Pojawia się jednak problem. Większość mieszkańców RPA nie jest na tyle bogata by wyemigrować. Poza tym, rzeczą zrozumiałą jest, że człowiek chce pozostać w swojej ojczyźnie, zwłaszcza, że Afryka Południowa to kraj naprawdę piękny, co mogę również potwierdzić.

Czy jest jakaś nadzieja dla białych mieszkańców RPA? Lauren Southern widzi nadzieję w tym, że sytuacją w RPA zainteresowała się zagranica. O planach wywłaszczenia informują już duże mainstreamowe stacje telewizyjne. Jest nadzieja, że międzynarodowa presja doprowadzi, że nie dojdzie do najgorszego. Zainteresowanie opinii publicznej w państwach demokratycznych (nawet w ułomnych demokracjach) problemem powinno przełożyć się na naciski ze strony polityków. Czy tak będzie – nie wiemy, wiemy natomiast, że rządowi RPA zależy na wizerunku państwa demokratycznego. Oburzenie na propzycję powstałą w Australii by białym farmerom udostepnić szybką ścieżkę starania się o azyl, wbrew pozorom jest dobrym znakiem. W obaleniu apartheidu (obok innych czynników, z których jeden wymieniłam, a innych wymieniać nie będę) dużą rolę odegrała światowa opinia publiczna, a także międzynarodowe sankcje. Dlaczego ten sam mechanizm nie miałby zadziałać w przypadku obecnej sytuacji? Miejmy nadzieję, że RPA nie powtórzy drogi, którą przeszło Zimbabwe – ruina gospodarcza wywołana między innymi odebraniem białym ziemi. Obecny rząd wprawdzie zaprasza farmerów z powrotem, jednakże nie ma zamiaru oddać im własności, proponuje jedynie 99-letnią dzierżawę. Jedynie niewielka liczba farmerów zdecydowała się na powrót.

Napiszcie Państwo czy obejrzeliście dokument, jeśli tak to co o nim sądzicie.


Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka