Aleksandra Aleksandra
190
BLOG

Dokąd zmierzamy? Co planuje wladza? Czy jest jakieś wyjście?

Aleksandra Aleksandra Społeczeństwo Obserwuj notkę 11
Od początku objęcia władzy przez koalicję KO-PSL-3D-Lewica relacje pomiędzy koalicją rządzącą i opozycją naznaczone są bezprecedensową wrogością. Ostatnie wydarzenia wokół komisji ds. Pegasusa (wniosek o areszt dla posła Ziobry) są kolejnym etapem przekraczania granic. Co będzie następnym? Czy jest szansa na pojednanie?

Złośliwość czy ukryty cel?

Zamknięcie posiedzenia komisji ds. Pegasusa, pod pretekstem, że Zbigniew Ziobro nie stawił się, choć wiadomo było, że jest już w gmachu Sejmu, a następnie wniosek o ukaranie posła 30-dniowym aresztem  wygląda na czystą złośliwość, do której przewodnicząca Magdalena Sroka częściowo się przyznała stwierdzając (podkreślenia moje).


[...] "doskonale" wiadomo, jak wyglądałby moment wejścia Zbigniewa Ziobry na salę. - Jak wymachiwałby transparentami, które mieli przygotowane jego koledzy z Solidarnej Polski i tylko po to chcieli, aby ten cyrk trwał, na ich warunkach. Tego nie będzie. My go przesłuchamy na naszych warunkach, na spokojnie, merytorycznie, tak, aby ten materiał posłużył też w śledztwie prokuratorskim.

Czyli: chociaż pani poseł Sroka mówi o działaniu merytorycznym, tak naprawdę boi się kompromitacji komisji. Liczy na to, że w warunkach więziennych Ziobro "zmięknie" (naiwne przypuszczenie), a przynajmniej nie będzie miał kolegów z transparentami (też nie ma pewności, bo mogą stać przed więzieniem). W innej wypowiedzi wprost mówiła o konieczności wymuszenia zeznań.

Postępowanie komisji podzieliło nawet stronę rządową, przy czym przeciwnicy takiego postępowania ograniczyli krytykę do strony taktycznej (Ziobro może obrócić sytuację na swoją korzyść) nie podważając strony merytorycznej.

Tymczasem sprawa istotnie jest skandaliczna. Poseł Wipler był świadkiem celowego przyspieszania obrad tak, aby Ziobro nie miał szans pojawić się na sali. Tak jakby już od początku zamiarem członków z koalicji było umieszczenie Ziobry w areszcie. 30 dni aresztu to najsurowsza kara o jaką komisja może wnioskować. Rażąco nieproporcjonalna do kilku- czy nawet kilkunastominutowego spóźnienia. Jak dalej potoczy się sprawa - nie wiadomo. Najpierw  trzeba wystąpić do Sejmu o zgodę na aresztowanie. Koalicja ma większość, więc teoretycznie problemów ze zgodą być nie powinno, chyba że sami się zreflektują i postanowią nie robić kolejnego "męczennika" aresztowanego "za nic". Chętnie by widzieli Ziobrę w areszcie, ale gdy już pojawią się zarzuty prokuratorskie, a nie teraz. Jeśli jednak Sejm przegłosuje zgodę na areszt, to ostatecznie zadecyduje sąd. Bodnar wprawdzie usilnie pracuje nad tym by w sądach (przynajmniej w istotnych sprawach) orzekali jedynie sędziowie przychylni rządzącej koalicji, ale zawsze może być niespodzianka. Nawet w stanie wojennym trafiali się sędziowie wydający wyroki nie po myśli władzy.

Niezależnie jednak od finału tej konkretnej sprawy, przyznać trzeba, że działania obecnej koalicji naznaczone są przekraczaniem kolejnych granic dobrych obyczajów przyjętych w demokracji parlamentarnej. Obecna koalicja postrzega opozycję nie jako normalnego konkurenta politycznego, z którym chce się wygrać, ale jeśli się przegra to też trzeba się z tym pogodzić i starać się wygrać przy kolejnej okazji, lecz jako wroga, którego trzeba zniszczyć, wdeptać w ziemię, tak aby już więcej się nie odrodził. Myślenie to już dawało znać o sobie gdy obecni rządzący byli w opozycji. Wszystkie te KOD-y, Ruchy Ośmiu Gwiazdek i in. miały za cel nie tylko przeciwstawianie się poszczególnym decyzjom rządu, ale stawiały Zjednoczoną Prawicę poza nawiasem społeczeństwa. Walka polityczna nie była zwykłą walką polityczną, ale walką Dobra ze Złem, przy czym Zło miało być tak wielkie, że metody działania niedopuszczalne w innych sytuacjach byłyby dozwolone.

(A)symetria

Uczciwie trzeba napisać, że druga strona też czasem przyjmuje tę "manichejską" wizję. Różnica jednak polega na tym, że instytucje międzynarodowe o wiele bardziej surowo patrzyły na prawdziwe lub domniemane łamanie praworządności przez PiS niż robią to w przypadku obecnej koalicji. Również PiS bardziej godził się z sytuacjami, gdy coś nie szło po jego myśli niż robi to obecna koalicja. Gdy skazany w Polsce Rafał Gaweł otrzymał azyl polityczny w Norwegii nie był mowy o odwoływaniu ambasadora czy jakichś innych groźbach wobec Królestwa Norwegii. Tymczasem obecny rząd nerwowo zareagował na fakt udzielenia azylu Marcinowi Romanowskiemu na Węgrzech, odwołując ambasadora na czas nieokreślony.

Poparcie Unii Europejskiej może spowodować, że obecna koalicja będzie pozwalać sobie na więcej, posuwając się nawet do delegalizacji PiS (takie postulaty pojawiają się w mediach społecznościowych). Już odbiera się PiS-owi pieniądze, licząc na to, że osłabi to znacząco możliwość prowadzenia kampanii wyborczej. Temu samemu służyć ma atak na Telewizję Republika i inne niezależne ośrodki medialne.

Możliwe scenariusze

Podstawowym warunkiem demokracji jest możliwość faktycznego wyboru pomiędzy politykami lub ugrupowaniami politycznymi. Podkreśliłam słowo "faktycznego", ponieważ istnieją kraje, w których regularnie odbywają się wybory, ale trudno je nazwać demokratycznymi. Nie chodzi tu nawet o fałszerstwa wyborcze. Najprawdopodobniej zarówno Putin, jak i Łukaszenka wygraliby wybory bez fałszerstw. Kluczową rolę odgrywa tu przekaz medialny - bardzo ograniczony dostęp do mediów nieprzychylnych rządzącym, eliminowanie ewentualnych kontrkandydatów mających jakieś szanse na wygraną. Odbywać to się może poprzez zamykanie ich w więzieniu, gdzie (jak Nawalny) mogą wkrótce stracić życie, lub też po prostu wprowadzenie konieczności zatwierdzania kandydatów przez jakieś gremium, które może znaleźć dowolny pretekst by odmówić rejestracji tym, którzy mogą realnie zagrozić temu "jedynemu słusznemu". Ważne jest przy tym by jacyś kontrkandydaci byli, w przeciwnym razie nie uda zachować się pozorów demokracji. Rzecz jasna muszą to być osoby bez szans.

Czy koalicja KO-PSL-TD-Lewica dąży do takiego rozwiązania? Na pewno chce kontrolować przekaz medialny, ale może to być trudniejsze niż w Rosji czy na Białorusi. O ile bowiem Putin czy Łukaszenka mogą jednoczyć swoje narody wokół koncepcji "oblężonej twierdzy" ("My przeciw Zachodowi, który nas chce zniszczyć") to obecna koalicja nie ma takiej możliwości. Jest prozachodnia, nie lubi wprawdzie obecnego prezydenta USA, ale w końcu to sojusznik, więc Donald T. musi dbać o dobre, a przynajmniej poprawne relacje z innym Donaldem T. Nie ma więc możliwości odizolowania społeczeństwa od przekazu niechętnego władzy, bo nie można zablokować zagranicznych serwerów. 

Można wprawdzie dawać własny przekaz i jednoczyć wokół niechęci do Rosji i koalicja próbuje to robić. Problem jednak w tym, że PiS jest równie niechętny Rosji. Koalicja próbuje wprawdzie wskazywać na domniemane kontakty polityków PiS z politykami rosyjskimi, a nawet rosyjskimi służbami specjalnymi, ale PiS "odbija piłeczkę" i wskazuje na prorosyjską postawę polityków koalicji, która wprawdzie uległa zmianie, ale czy znów nie wróci? Zarzucanie opozycji postawy prorosyjskiej nie przyniesie zatem pożądanych (z punktu widzenia koalicji) skutków. Postawę prorosyjską można zarzucić niektórym członkom Konfederacji (zwłaszcza Korony, której status w Konfederacji jest w tej chwili niejasny), choć pewnie zaprzeczyliby oni tej ocenie, ale to temat na oddzielny wpis. Konfederacja (na razie) nie jest obiektem zmasowanych ataków koalicji z uwagi na to, że jej szanse na przejęcie władzy (przynajmniej samodzielne) są minimalne, nie stanowi więc zagrożenia. Dobrze nadaje się też na pełnienie roli opozycji, niewątpliwie autentycznej (nie ma więc zarzutów o tworzenie opozycji koncesjonowanej) tyle tylko, że pozbawionej realnego wpływu na losy państwa. Koalicja nie może też wykorzystać innego atutu Putina - odwoływania się do dawnej potęgi własnego kraju i obietnicy jej przywrócenia. To raczej PiS chce "wstawać z kolan".

Pozostaje więc "zagłodzenie" PiS (odmowa wypłaty pieniędzy) i to może być skuteczna metoda. Skuteczne może być też obsadzenie sądów swoimi ludźmi i aresztowanie, a następnie skazanie niewygodnych polityków. Obie rzeczy już się robi, ale skutek może być odwrotny. Społeczeństwo zamiast nabycia przekonania, że politycy PiS są przestępcami może zacząć postrzegać ich jako osoby niesłusznie represjonowane.

W utrwaleniu władzy bardzo pomogłoby zwycięstwo Trzaskowskiego. Mając pełnię władzy i poparcie organów UE koalicja będzie mogła uchwalić każdy przepis prawny. Przynajmniej teoretycznie. Zbyt drastyczne posunięcia mogą jednak spotkać się z krytyką organów UE, zwłaszcza że nie jest powiedziane, że "do końca świata" dominować będą partie sprzyjające obecnej koalicji. Ewentualność utraty władzy powinna więc być brana pod uwagę. Jeśli nie nastąpi to w najbliższych wyborach, może nastąpić w kolejnych. Co wtedy? PiS już stwierdza, że osoby takie jak Donald Tusk, Adam Bodnar, twórcy uznanych przez Trybunał Konstytucyjny za nielegalne komisji sejmowych, likwidatorzy TVP staną przed sądem. Wprawdzie do tego czasu pozostaną sędziowie wierni koalicji KO-PSL-TD-Lewica, ale PiS może uznać ich za "neosędziów", a obecnych "neosędziów" przywrócić. Poza tym sędziowie dyspozycyjni wobec władzy mogą okazać się równie dyspozycyjni wobec nowej władzy. Ryzyko, że Tusk, Bodnar, Sroka i inni znajda się za kratami może nie jest duże, ale istnieje. Czy da się go uniknąć i czy da się doprowadzić do pojednania, przy jednoczesnym uznaniu istnienia fundamentalnych różnić w poglądach rządu i opozycji?

Moje propozycje

Całkowicie zdaję sobie sprawę z tego, że moje propozycje są mało realne. Wymagają bowiem od obu stron ustępstw, a na takie nie pozwalają ambicje polityków, poza tym (w przypadku strony rządowej) mogą być odebrane jako niedotrzymanie obietnic wyborczych. Przedstawię je, bo uważam, że pozwoliłyby zakończyć "wojnę plemienną", która podzieliła nie tylko polityków, ale rodziny i zniszczyła wiele przyjaźni.

Proponuję podjęcie następujących kroków:

1. Zaprzestanie wszystkich śledztw dotyczących prawdziwych lub domniemanych przestępstw urzędniczych (rozdział pieniędzy przez agencje rządowe) oraz beneficjentów agencji rządowych (np. ks. Olszewskiego)

2. Ogłoszenie abolicji wobec winnych przestępstw przeciwko politykom zarówno opozycji, jak i koalicji. Chodzi rzecz jasna o przestępstwa związane z nadużyciem władzy, a nie przestępstwa  pospolite (gdyby takie były).

3. Opublikowanie i wykonanie wszystkich wyroków Trybunału Konstytucyjnego, w tym uznającego komisję Pegasusa za nielegalną, co owocować będzie rozwiązaniem komisji.

4. Dobrowolna rezygnacja tzw. "sędziów - dublerów" ze sprawowania swych funkcji. Sprawa może być trudna, bo nie można tak po prostu zmusić sędziego do rezygnacji. Byłby to jednak pewien kompromis. Z jednej strony koalicja miałaby "swoich" trzech sędziów, z drugiej sędziowie "dublerzy" byliby uznani za pełnoprawnych sędziów. W sytuacji gdyby sędziowie nie chcieli zrezygnować można rozważyć reorganizację Trybunału, przy czym wybór sędziów musiałby być dokonywany większością kwalifikowaną.

5. Uznanie za ważne wszystkich nominacji sędziowkich, zaprzestanie używania określenia "neosędzia". Oczywiście trudno zabronić tego publicystom, ale politycy mogą zaprzestać używania i przykład pójdzie z góry. Przywrócenie sędziów na dawne stanowiska.

6. Wykonanie wyroku sądu nakazującego wypłacenie PiS należnej z bużetu subwencji.

7. Zaprzestanie wszelkich akcji wrogich wobec prywatnych telezwizji. Dotyczy to głównie Telewizji Republika, ale wkazana jest legislacja chroniąca prywatne środki masowego przekazu, tak by w sytuacji zmiany władzy chronione były media opozycyjne.

8. Punkty pod rozwagę - wzmocnienie immunitetu poselskiego w taki sposób by do jego odebrania konieczna była większość kwlifikowana lub zezwolenie na to by odebranie immunitetu zezwalało jedynie na prowadzenie postepowania, ale nie na aresztowanie posła (ewentualnie można zrobić wyjątek dla najcięższych zbrodni popełnionych z użyciem przemocy, ale takich sytuacji do tej pory nie było).

Ciekawa jestem opinii Czytelników i jak zwykle czekam na komentarze.



Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo