Aleksandra Aleksandra
132
BLOG

Owsiak, TV Republika i standardy demokracji

Aleksandra Aleksandra Społeczeństwo Obserwuj notkę 1
O Owsiaku napisano już wiele zarówno rzeczy pozytywnych, jak i negatywnych. Skupiano się przy tym na osobie Jerzego (Jurka) Owsiaka i jego dziełach (WOŚP i Pol’and’Rock Festival d. Przystanek Woodstock). Czy jednak można rozpatrywać tę postać w oderwaniu od sytuacji politycznej w Polsce?

Współczesne standardy demokracji zakładają, że rządzi wyłaniana w wyborach większość, ale jej władza jest ograniczona przez m.in. Konstytucję, którą interpretuje Trybunał Konstytucyjny. Władza podlegać może też krytyce ze strony tak pojedynczych obywateli, jak i mediów. Dostęp do mediów ma partia rządząca oraz opozycja, choć oczywiście jedne media mogą sprzyjać rządowi, inne partiom opozycyjnym. Ważne by na rynku medialnym nie było zdecydowanej przewagi jednej opcji. Wynik wyborów nigdy nie jest przesądzony. Rządzący mogą  władzę stracić, ale później odzyskać. Inną cechą prawdziwej demokracji jest równość obywateli wobec prawa. Tak samo traktowany ma być zwykły obywatel, jak i osoba powszechnie znana, niezależnie od jej poglądów politycznych.

Czy Polska spełnia te standardy? Jeśli chodzi o sposób przeprowadzenia wyborów i wyłonienia koalicji rządzącej - uważam, że tak. Wprawdzie najwięcej głosów uzyskała Zjednoczona Prawica, nie była w stanie utworzyć rządu, który zaakceptowałaby większość sejmowa. Zdecydowanie gorzej wygląda sprawa ograniczenia władzy. Koalicja musi się wprawdzie liczyć z vetem prezydenckim, ale próbuje je obchodzić ogłaszając uchwały, choć Konstytucja, ani inne przepisy nie przewidują takiego trybu. Całkowicie też lekceważy wyroki sądów, o ile nie są po myśli koalicji. Oczywiście, każda władza chce rządzić jak najdłużej i być jak najmniej ograniczana, ale do tej pory żadna władza po 1989 r. nie robiła tego tak ostentacyjnie, lekceważąc wszystkie przepisy stojące jej na drodze. 

Co to wszystko ma wspólnego z Jurkiem Owsiakiem? Aby odpowiedzieć na to pytanie należy przyjrzeć się działalności tej osoby. 33 lata temu Jurek Owsiak wystąpił z inicjatywą Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, która zbierała pieniądze na sprzęt do szpitali. Sprzęt  ma służyć dzieciom (neonatologia i pediatria), choć w późniejszych latach inicjatywę rozszerzono o pomoc osobom starszym (geriatria). W latach 90-tych państwo polskie było "na dorobku" i faktycznie inicjatywa taka była przydatna. Zastrzeżenia mogły budzić sposób zachowania się Owsiaka, zbyt kosztowna oprawa zbiórki, a także organizowany za odsetki od zebranej kwoty Przystanek Woodstock, ale nawet osoby podchodzące do Owsiaka krytycznie uznawały, że cel zbiórki jest szlachetny i ostatecznie wrzucały do puszki te kilka(dziesiąt) złotych. 

Początkowo Owsiak unikał jasnych deklaracji politycznych czy światopoglądowych. Stopniowo jednak zaczęło się to zmieniać. W 2013 roku wypowiedział się za dopuszczalnością eutanazji, co wywołało wzburzenie i pojawiły się komentarza, że może kolejna zbiórka będzie na sprzęt do eutanazji. Tak się oczywiście nie stało, a Owsiak zaczął łagodzić wymowę swych słów, stwierdził nawet, że nigdy za eutanazją nie był (https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/burza-po-slowach-owsiaka-moja-wypowiedz-zostala-niebezpiecznie-splaszczona/39tzr). Zawsze jednak nerwowo reagował na wszelką krytyką dotyczącą (braku) przejrzystości finansowania WOŚP, a także nie przynoszących chwały sytuacji na Przystanku Woodstock. Szybko jego wrogami stało się Radio Maryja, Telewizja Trwam i Telewizja Republika. O tej ostatniej powiedział w 2013 roku "Jeżeli gdziekolwiek spotkacie Telewizję Republikę, gońcie dziadygów. To zła telewizja, kolejna, która sączy tylko nienawiść" (https://rozrywka.wprost.pl/421867/jerzy-owsiak-krytykuje-tv-republika-sacza-nienawisc.html). 

Były też pozwy sądowe z obu stron. A to Owsiak pozywał, a to sam był pozywany, np. za proponowanie by ówczesna poseł Krystyna Pawłowicz spróbowała seksu. Sądy były na ogół dla Owsiaka łaskawe. Np. w sporze z Pawłowicz nakazały mu przeproszenie pani poseł, ale to ona musiała zapłacić koszta sądowe (https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/512376-owsiak-przegral-w-sadzie-z-krystyna-pawlowicz). Natomiast osoby krytykujące Owsiaka często musiały płacić wysokie grzywny. Widzimy tu wyraźną nierówność wobec prawa. Nie podejrzewam, że "rozgrzani" sędziowie wykonywali jakieś polecenia "z góry". Raczej dawali upust własnym sympatiom. Nie można przecież być zbyt surowym wobec człowieka, który "robi tyle dobrego".

Mimo okazywania wyraźnej antypatii (ze wzajemnością) poszczególnym mediom czy politykom z prawej strony sceny politycznej, Jurek Owsiak dalej starał się robić wrażenie niezwiązanego z żadną partią. A przynajmniej oddzielającego swoje poglądy polityczne od działalności WOŚP. Sytuacja radykalnie zmieniła się w 2023 r. w trakcie kampanii wyborczej. Pojawiły się wtedy bilbordy z dużym napisem: "Polacy! Pokonajmy to zło! WYGRAMY", przy czym "MY" było na biało-czerwono. Pod spodem, ledwie widocznymi małymi literkami napisano: "z sepsą, Ogólnopolski Program Walki z Sepsą" 
(https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/wosp-jerzy-owsiak-plakat-wybory-pokonajmy-to-zlo-sepsa). Owsiak wprawdzie tłumaczył się, że kampania walki z sepsą była planowana już wiosną, a zbieżność z terminem wyborów jest przypadkowa, ale w takie tłumaczenie nie wierzył chyba nikt, nawet najzagorzalsi zwolennicy Jurka Owsiaka, zwłaszcza, że uczestniczył on w marszu organizowanym przez Donalda Tuska i jasno wypowiedział się po czyjej jest stronie. Prawdziwej intencji bilbordów się wyparł, bo wtedy wsparcie ze strony WOŚP musiałoby być uwzględnione w sprawozdaniu finansowym.

Żeby sprawa była jasna:  prywatna fundacja ma prawo popierać dowolną partię polityczną. Nie jest to prawnie zabronione, nie jest też nieetyczne. Natomiast osoby wspierające tę fundację mają prawo wiedzieć kto korzysta z ich pieniędzy, obojętnie czy to są dwa złote czy dwa miliony złotych. Jeśli ktoś zgadza się z poglądami Owsiaka niech wrzuca do puszki, jeśli nie, a koniecznie chce wspomóc szpitale to niech raczej złoży darowiznę bezpośrednio do szpitala.

Większe wątpliwości moralne wzbudza jednak włączenie się do akcji WOŚP spółek z udziałem skarbu państwa. Zwłaszcza w kontekście represji wobec osób związanych z Funduszem Sprawiedliwości, których winą miało być to, że rozdzielali pieniądze kierując się sympatiami politycznymi oraz beneficjentów tych decyzji. Widać tu podwójne standardy. Nikt nie wyjaśnił dlaczego część pieniędzy dla powodzian władze przekazały WOŚP, zamiast bezpośrednio samorządom. 

O ile dawniej krytyka Owsiaka miała charakter niszowy, bo taki też charakter miały media  go krytykujące, to teraz sytuacja zmieniła się. Telewizja Republika , którą Owsiak chciał "gonić" urosła w siłę i śmiało może konkurować z mediami liberalno-lewicowymi. Stąd zaniepokojenie nie tylko Owsiaka, ale i koalicji rządzącej. Pojawił się nawet pomysł odebrania koncesji (https://www.fakt.pl/polityka/tv-republika-moze-stracic-koncesje-powodem-hejt-na-wosp/g1gybl0). Wszystko zaczęło się od akcji  "Nie daję Owsiakowi. Wspieram Republikę" (https://www.msn.com/pl-pl/wiadomosci/polska/oddolna-inicjatywa-widz%C3%B3w-tv-republika-nie-daj%C4%99-owsiakowi-wspieram-republik%C4%99/ar-AA1wXAlB?ocid=BingNewsSerp). Akcja taka może się podobać lub nie, ale jest w pełni zgodna z prawem. Każdy może organizować zbiórki, może też wyrażać swoje opinie na temat zbiórek, ma też prawo wprost zachęcać lub zniechęcać do wydawania pieniędzy. Owsiak może też być krytykowany jak każda osoba publiczna. Pytania o finanse organizacji, do która otrzymuje pośrednio lub bezpośrednio pieniądze podatników są jak najbardziej na miejscu i nie mogą być uznane za hejt.

Owsiak jednak uważa inaczej. Każda krytyka pod jego adresem to hejt, prowokujący do gróź karalnych. Kilka dni temu zgłosił na policję, że do fundacji WOŚP zadzwonił ktoś grożący mu śmiercią. Stwierdził, że się boi, oraz że wszystkiemu winna TV Republika. Groźby karalne to poważna sprawa, o ile sprawca ma sposobność ich spełnienia. Policja jednak zwykle nie traktuje takich pogróżek poważnie, bowiem w większości przypadków  nic nie wskazuje na to, że zostaną spełnione. Jeśli ktoś faktycznie chce zrobić komuś krzywdę, to raczej nie mówi o tym, bo ofiara może zwiększyć środki ostrożności. Wiele osób publicznych otrzymuje groźby bezprawne, a policja nie wykazuje zainteresowania. Tym razem było jednak inaczej. Sprawcę namierzono w ciągu kilkunastu godzin i zatrzymano. Okazał się nim 71-letni mężczyzna. Przewieziono go aż do Warszawy, przesłuchano, po czym zwolniono nie stosując żadnych środków zapobiegawczych.

W oświadczeniu podano, że sprawca okazał skruchę oraz, że stwierdził, iż do czynu skłonił go reportaż w TV Republika. Nie wiem jak dla szanownych Czytelników, ale dla mnie sprawa wygląda podejrzanie. To, że sprawcę szybko złapali jeszcze jakoś można wyjaśnić, bo podobno dzwonił ze swojego telefonu, a numer się wyświetlił, bo telefon nie był zastrzeżony. Dziwne jednak wydaje się, że sprawcę przewieziono do Warszawy. Dziwne jest też, że go wypuszczono nie stosując żadnych środków zabezpieczających (grzywna, dozór policyjny). Czy faktycznie sprawca zainspirował się reportażem TV Republika czy też może policjanci zasugerowali sprawcy, że jak wskaże TV Republika, jako źródło inspiracji to od razu wróci do domu i być może nawet nie postawią mu zarzutów? Kontrast pomiędzy początkowo energicznym działaniem, przewiezieniem do Warszawy (jakby nie można było przesłuchać na miejscu) a późniejszym brakiem jakichkolwiek środków zapobiegawczych (choćby konieczność meldowania się na policji co jakiś czas), a nawet zastanawianiem się nad postawieniem zarzutów jest zastanawiający. Oczywiście, być może uznano (słusznie), że aby karać za stosowanie gróźb musi istnieć choćby niewielkie prawdopodobieństwo, że zostaną spełnione. W przypadku 71-letniego człowieka nie dysponującego bronią prawdopodobieństwo to jest zerowe. Tyle tylko, że już na miejscu policja wiedziała kto stoi za groźbami, więc już wtedy mogła ocenić, że sprawa nie jest warta dalszego procedowania. Trudno oprzeć się wrażeniu, że wywiezienie starszego człowieka do Warszawy miało służyć odpowiedniemu "urobieniu" go, tak by można było oskarżyć TV Republika i wyciągnąć ewentualne konsekwencje wobec tej stacji.

Z kolei akcja przeciwko TV Republika też nie jest przeprowadzana w oderwaniu od innych działań. Zaczęła się (jeszcze nieoficjalnie) kampania wyborcza. Ważny jest więc przekaz medialny. Koalicja rządowa ma TVP (przejęte w sposób nielegalny, ale w tym momencie nie ma to znaczenia), TVN i (do pewnego stopnia) Polsat. Opozycja ma kilka telewizji (z cały szacunkiem, ale wciąż) niszowych i Telewizję Republika, która, po przejęciu przez rząd TVP, wyszła z niszy i stała się medium konkurencyjnym wobec telewizji sprzyjających rządowi. Stąd też przemożna chęć jej uciszenia.

Innym działaniem związanym z kampanią wyborczą jest zawieszenie decyzji ministra finansów o wypłaceniu pieniędzy należnych PiS. PKW najpierw odrzuciła sprawozdanie PiS, jednakże po decyzji sądu, który uwzględnił odwołanie od tej decyzji, sprawozdanie przyjęła. Jednak minister nie kwapi się z wypłatą środków, domagając się dodatkowej wykładni PKW. Jeśli w końcu i tak będzie musiał wypłacić, to chodzi o to by stało się to jak najpóźniej, najlepiej po wyborach, tak by ograniczyć możliwość wspierania popieranego przez PiS kandydata.

Oczywiście nie można mieć pretensji do koalicji rządzącej, że popiera swojego kandydata i prowadzi negatywną kampanię przeciw najpoważniejszemu konkurentowi. To samo robiła Zjednoczona Prawica i to samo robi każda inna partia. W tym przypadku chodzi jednak o coś więcej niż wygranie wyborów. Chodzi o całkowite wyeliminowanie największej partii opozycyjnej i utrwalenie władzy obecnej koalicji. Tym samym bezprzymiotnikowa demokracja miałaby stać się demokracją fasadową. Dalej byłyby wybory, nawet niekoniecznie musiałoby to być "głosowanie bez skreśleń" tak jak w PRL. Sam proces głosowania byłby uczciwy, tyle tylko, że opozycja  miałaby mocno ograniczone możliwości dotarcia ze swoim przekazem do wyborców. Niszowe media istniałyby dalej, dalej też istniałaby niewielka opozycja w Sejmie (całkowity brak opozycji wyglądałby źle), ale nie miałaby ona szans na przejęcie władzy. Dotychczasowe działania koalicji (aresztowania i próby aresztowań posłów opozycji, sprawa Funduszu Sprawiedliwości, kwestionowanie statusu sędziów itp.) mają służyć temu celowi. 

To mój pierwszy wpis w Nowym Roku, życzę więc wszystkim, by moje ponure prognozy nie spełniły się i Polska dalej była krajem demokratycznym, w którym ludzie mogą krytykować władzę i podmioty przez nią popierane, w którym opozycja ma realną szansę przejęcia władzy, a każda władza podlega ograniczeniom.



Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo