Demonstracja 9 lipca 2024, fot. własna
Demonstracja 9 lipca 2024, fot. własna
Aleksandra Aleksandra
1689
BLOG

Bodnar (pośrednio) przyznaje się do winy?

Aleksandra Aleksandra Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 39
9 lipca 2024 r. w Warszawie odbyła się demonstracja w obronie aresztowanych w związku z domniemanymi nieprawidłościami w przyznawaniu pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. Wiele wskazuje na to, że zatrzymane osoby były poddane nieludzkiemu i poniżającemu traktowaniu, a nawet torturom. Powściągliwe dotąd władze i media przychylne obecnie rządzącym zaczęły prześcigać się w wydawaniu oświadczeń zaprzeczających doniesieniom o złym traktowaniu. Wypowiedział się też Minister Sprawiedliwości Adam Bodnar.

Całość oświadczenia ministra Bodnara można przeczytać tutaj. Oświadczenie zawiera 22 punkty. Jest tam mowa o zarzutach, o prowadzonym śledztwie, o wnioskach o uchylenie immunitetu, w końcu nawet o tym, że ostatecznie o winie zadecyduje sąd. Jest też (punkty 16-18) całkowite zaprzeczenie o niewłaściwym traktowaniu zatrzymanych na jakimkolwiek etapie śledztwa.  Czy rzeczywiście? Przyjrzyjmy się punktowi 18 (podkreślenie moje).


Jednocześnie osoby tymczasowo aresztowane, w obliczu znacznego zainteresowania opinii publicznej ich działalnością, dużym poziomem emocji społecznych wokół sprawy, a także w sytuacji podejrzenia o przestępstwa popełniane na najwyższych szczeblach władzy w Polsce, zostały objęte w areszcie śledczym przewidzianą przez prawo szczególną ochroną w warunkach zwiększonej izolacji i zabezpieczenia. Państwo polskie jest odpowiedzialne za to, by w takich przypadkach nie dopuścić do żadnego zdarzenia, które mogłoby zagrozić ich zdrowiu i życiu.

"Szczególna ochrona w warunkach zwiększonej izolacji i zabezpieczenia" to nic innego jak eufemizm określający szereg działań stosowanych w stosunku do więźniów  niebezpiecznych (również dla siebie samych, mających za sobą ucieczki lub ich próby,  lub też szczególnie narażonych na niebezpieczeństwo ze strony innych więźniów.  Przyznanie, że takie działania miały miejsce dowodzi, że przynajmniej część zarzutów wobec władz jest prawdziwa. Dalej nie da się wyjaśnić braku posiłku w ciągu pierwszych 60 godzin czy propozycji załatwienia się do butekli, z której przedtem piło się wodę, ale już zapalanie światła co godzinę mogłoby (z trudem bo z trudem) dać się wyjaśnić obawą o to, że osadzony odbierze sobie życie. Dokłądne rewizje przy wychodzeniu z celi i powrocie do niej, a także przeszukania w samej celi mogą mieć uzasadnienie w przypadku podejrzenia o "grypsowanie" czy  posiadanie substancji niedozwolonych. W przypadku sprawców przestępstw z użyciem siły lub osadzonych mających za sobą próby ucieczki rozsądne jest użycie kajdanek w trakcie przeprowadzania z celi do pokoju przesłuchań. Natomiast izolacja, zgodnie z regulaminem, stanowi najsurowszą z możliwych karę dyscyplinarną, wymierzaną jedynie za poważne przekroczenia (np. napaść na strażnika). Pobyt w celi izolacyjnej nie może trwać dłużej niż 28 dni. 

Czy w przypadku księdza Olszewskiego lub  aresztowanych urzędniczek (pani Urszuli i pani Karoliny) może zachodzić któraś z przesłanek usprawiedliwiających szczególne traktowanie? Aresztowane osoby podejrzane są o dokonanie przestępstw typu urzędniczego, więc bez użycia przemocy. Wcześniej nie były karane, więc nie próbowały ucieczek. Nie stawiały też oporu przy zatrzymaniu. Przesłankę tę należy więc całkowicie odrzucić.  Oznacza to, że używanie kajdanek przy wyprowadzaniu z celi nie było uzasadnione.

Drugą przesłankę stosowania nadzwyczajnych środków stanowi obawa o to, że zatrzymany będzie próbować odebrać sobie życie  lub dokonać samookaleczenia. Usprawiedliwiało by to stałą obserwację, nawet w sytuacjach intymnych, choć niekoniecznie dokonywaną przez osoby innej płci niż zatrzymana. Nic jednak nie wiadomo o samobójczych czy autodestrukcyjnych skłonnościach którejkolwiek z zatrzymanych w tej sprawie osób.  Tę przesłankę należy więc też odrzucić.

Pozostaje sprawa zagrożenia ze strony współwięźniów. Uzasadniałoby ono umieszczenie w pojedynczej celi, ale nie inne podejmowane środki. Minister Bodnar w swym oświadczeniu mówi o znacznym zainteresowaniu opinii publicznej i dużym poziomie emocji społecznych wokół sprawy, nie precyzując czy chodzi o emocje negatywne czy pozytywne i  czy wobec zatrzymanych czy raczej wobec władz. Z informacji przekazanych przez księdza wynika, że  istotnie był on obiektem słownej agresji współwięźniów. Nie wiadomo natomiast nic o jakiejkolwiek niechęci współwięźniarek w stosunku do aresztowanych w tej sprawie kobiet. Poza tym zagrożenie ze strony współwięźniów usprawiedliwia tylko umieszczenie w pojedynczej celi, choć i to jest dyskusyjne, bo zawsze można za towarzyszy w celi wybrać osoby nie należące do subkultury więziennej. Zagrożenie nie usprawiedliwia podjęcia żadnych innych zastosowanych w tej sprawi środków. 

Jeśli więc, wbrew deklaracjom ministra sprawiedliwości, celem zastosowania tych uciążliwych dla więźniów środków nie była ochrona funkcjonariuszy ani samych więźniów okreslenie tortury wydaje się trafne.  Zgodnie z definicją ONZ tortury to.

 każde działanie, którym jakiejkolwiek osobie umyślnie zadaje się ostry ból lub cierpienie, fizyczne bądź psychiczne, w celu uzyskania od niej lub od osoby trzeciej informacji lub wyznania, w celu ukarania jej za czyn popełniony przez nią lub osobę trzecią albo o którego dokonanie jest ona podejrzana, a także w celu zastraszenia lub wywarcia nacisku na nią lub trzecią osobę albo w jakimkolwiek innym celu wynikającym z wszelkiej formy dyskryminacji, gdy taki ból lub cierpienie powodowane są przez funkcjonariusza państwowego lub inną osobę występującą w charakterze urzędowym lub z ich polecenia albo za wyraźną lub milczącą zgodą. Określenie to nie obejmuje bólu lub cierpienia wynikających jedynie ze zgodnych z prawem sankcji, nieodłącznie związanych z tymi sankcjami lub wywołanych przez nie przypadkowo.

Czy wymienionym osobom umyślnie zadawano ostry ból lub cierpienie, fizyczne bądź psychiczne? Głód jest ostrym cierpieniem fizycznym, uniemożliwianie dostępu do toalety może być cierpieniem zarówno fizycznym, jak i psychicznym (sugerowanie oddania moczu do butelki czy wymiotowania na podłogę). Pozbawienie środków higieny czy czystej bielizny też stanowi cierpienie psychiczne. Działań tych dopuścili się funkcjonariusze, którzy w niektórych przypadkach nawet dawali do zrozumienia, że działają na polecenie "z góry".  Puszczanie głośnej muzyki uniemożliwiającej sen (w przypadku jednej z kobiet), uniemożliwienie dostarczenia czystej bielizny, środków higieny czy zabranie swetra w sytuacji, gdy było zimno nie wynikało  ze zgodnych z prawem sankcji, trudno też uznać je za  działania przypadkowe.

W przypadku uznania działań za tortury istotna jest nie tylko intensywność cierpienia, ale też cel w jakim cierpienie zadawano. Z uwagi na to, że podobnym szykanom poddano wszystkie aresztowane osoby przypuszczać należy, że celem jest wydobycie zeznań takich, jakie życzy sobie prokurator. Czy chodzi o to by podejrzani przyznali się do winy, bo prokuratura nie dysponuje wystarczającymi dowodami? Tak, ale nie tylko. Wiele wskazuje na to, że prawdziwym celem nie są dwie urzędniczki ani nawet ksiądz. Nawet nie pojedynczy posłowie. Celem jest wyeliminowanie realnej opozycji z życia publicznego. Przykładem jest też próba odebrania Zjednoczonej Prawicy należnych z budżetu państwa subwencji

Czy uda się komukolwiek udowodnić stosowanie tortur? Jeśli chodzi o ukaranie winnych byłabym sceptyczna. Funkcjonariusze będą zaprzeczać, przełożeni będą ich chronić, a dowodów na to, że to Bodnar czy tym bardziej Tusk wydał rozkaz poniżającego traktowania nie będzie. Bardziej realne jest jednak przyznanie aresztowanym osobom zadośćuczynień za bezzasadne objęcie ich specjalnym nadzorem. Taki precedens miał już miejsce. Zadośćuczynienie przyznano  zn.anemu z gangsterskiej działalności, skazanemu na 25 lat Boguckiemu właśnie w związku z tym, że objęto go szczególnym nadzorem, co sędzia Tuleya określił mianem praktyk graniczących z torturami. Teraz sędzia Tuleya milczy. 

Osoby kwestionujące prawdziwość doniesień o nieludzkim traktowaniu aresztowanych podnoszą argument, że informacje opublikowano dopiero po trzech miesiącach. Tymczasem okres przedawnienia w przypadku drobnych występków wynosi 5 lat, a poważniejszych przestępstw 10 i więcej lat. Psychologowie wiedzą, że ofiarom przestępstw czasem potrzeba nawet 30 lat by opowiedzieć o swojej krzywdzie. Trzy miesiące to naprawdę krótki okres czasu. Sądzę, że początkowo adwokat skupiał się na staraniach o uchylenie aresztu, dopiero gdy kolejni "rozgrzani" sędziowie postanowili o przedłużeniu aresztu, adwokat uznał, że należy powiadomić opinię społeczną o złym traktowaniu jego mandanta. Zachęcone tym przykładem aresztowane kobiety postanowiły też upublicznić informacje o swoim losie.

Czego możemy się teraz spodziewać? Z jednej stromy mamy do czynienia z aktywizacją części społeczeństwa  w obronie osadzonych (zob. zdjęcia), z drugiej, osoby związane z obecną władzą starają się jak mogą zohydzić postacie aresztowanych, posuwając się nawet do kłamstwa, jak np. w niedawno pokazywanym spocie  sugerującym, że ksiądz przywłaszczył pieniądze, podczas gdy nie ma takiego zarzutu. 

Czy prptesty społeczne coś zmienią? Tego jeszcze nie wiemy, ale próbować warto. Więcej zmieniłaby inicjatywa ustawodawcza ściślej regulująca zasady traktowania więźniów, tak aby w przyszłości sytuacje takie jak obecna nie miały miejsca. Obecni rządzący, jeszcze jako opozycja proponowali pewne zmiany w prawie, więc gdyby teraz zaproponowałby je PiS to głupio byłoby je odrzucić. Choć czy obenie rządzącym cokolwiek może wydawać się głupie, jeśli tylko służy utrwaleniu ich władzy?                 l

Zobacz galerię zdjęć:

Demonstracja 9 lipca 2024, fot. własna
Demonstracja 9 lipca 2024, fot. własna Demonstracja 9 lipca 2024, fot. własna Demonstracja 9 lipca 2024, fot. własna Demonstracja 9 lipca 2024, fot. własna Demonstracja 9 lipca 2024, fot. własna Demonstracja 9 lipca 2024, fot. własna Demonstracja 9 lipca 2024, fot. własna Demonstracja 9 lipca 2024, fot. własna Flaga Grecji na demonstracji, fot. własna
Demonstracja 9 lipca w Warszawie
Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (39)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo