Jeszcze nie wiem w którym dziale umieszczę ten wpis. Jest o polityce, ale dotyczy społeczeństwa i jego postaw, a także mnie osobiście. Takie refleksje na początek roku, ale wokół tematu aktualnego.
Zacznę od wątku osobistego. Przyznam się, że początkowo perspektywa przejęcia władzy przez koalicję KO-3D-L nie szczególnie mnie martwiła. Rzecz jasna nie podobało mi się szereg elementów programu (programu jako takiego nie było, ale były różne hasła), jeszcze mniej podobały mi się niektóre osoby, ale starałam dostrzec się elementy pozytywne. Po pierwsze, przejęcie władzy przez przeciwników PiS rujnuje rozpowszechniany pogląd, że PiS to dyktatura, która nigdy nie odda władzy, prędzej „neosędziowie” unieważnią wybory itp. Po drugie, w polityce potrzebny jest czasem „płodozmian”. Nie wszystko, co robił rząd PiS było idealne. Morawiecki przyznał się do jednego błędu (zakaz wchodzenia do parków i lasów w czasie pandemii), ale mam wrażenie, że było ich nieco więcej. Po trzecie, liczyłam na poprawę relacji z osobami, z którymi kiedyś łączyła mnie przyjaźń, a przynajmniej koleżeństwo, a które to relacje uległy znacznemu pogorszeniu w związku z różnicami w poglądach politycznych. Znam osobę, która wprost obwiniała mnie o to, że głosując przyczyniłam się do tego, że rządzi PiS, który zagraża przyszłości jej dzieci. Teraz, gdy PiS już nie rządzi liczyłam na to, że skoro przyszłość jej dzieci jest bezpieczna, to jej negatywny stosunek do mnie ulegnie zmianie. Niestety wygląda na to, że się przeliczyłam, choć jeszcze sprawy nie przesądzam.
Natomiast mogę już zdecydowanie powiedzieć, że całkowicie płonne okazały się moje nadzieje na to, że rządy Koalicji 15 Października czy raczej 13 Grudnia nie będą aż tak destrukcyjne. Spodziewałam się oczywiście, że będą zmiany tak personalne, jak i programowe. Każda nowa władza chce realizować swój program i umieszczać gdzie się da swoich ludzi. Czasem robi to w pośpiechu, łamiąc pewne niepisane standardy przyjęte w polityce (wprowadzanie ustaw w trybie pilnym, gdy sytuacja takiego trybu nie wymagała, dyskusyjne reasumpcje glosowania, odbieranie ślubowania od sędziów w nocy, itp.), ale nie łamiąc prawa. Inna sprawa, że PiS miał ułatwione zadanie, bo (w większości przypadków) mógł liczyć na podpis prezydenta. Takiego komfortu nie miały rządy Waldemara Pawlaka i Józefa Oleksego wobec veta prezydenta Lecha Wałęsy, rząd Jerzego Buzka, wobec veta prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, nie ma też obecny rząd, który narażony jest na veto prezydenta Andrzeja Dudy. W przeciwieństwie do poprzednich rządów (również rządu Donalda Tuska w czasach prezydentury Lecha Kaczyńskiego), obecny rząd postanowił nie liczyć się z przepisami prawa, wymagającymi odpowiedniej ścieżki legislacyjnej, tylko „robić po swojemu”. Wszystko wskazuje na to, że przejęcie telewizji i innych mediów publicznych to dopiero początek, a obecny rząd nie zamierza liczyć się ani z duchem, ani literą prawa. Jak widać przychylił się do postulatów takich osób jak Wojciech Sadurski, który w swoich artykułach wprost nawoływał do łamania prawa. Inni prawnicy byli bardziej subtelni i przyznawali, że co prawda uchwała Sejmu nie może być podstawą do podejmowania działań w sprawie mediów publicznych, ale można było powołać się na „interes społeczny”.
Zwolennicy radykalnych posunięć rządu powołują się na to, że to właśnie PiS łamał prawo, a prezydent łamał konstytucję, nie ma więc prawa krytykowania obecnych posunięć rządu. Argument ten jednak jest słaby. Po pierwsze, jak już wyjaśniałam PiS zmieniał prawo, a nie łamał go. Opinie na temat działań prezydenta są różne. Najwięcej emocji wzbudziła sprawa ułaskawienia Kamińskiego i Wąsika oraz dwóch innych funkcjonariuszy (o tych ostatnich często się zapomina, a tymczasem to w stosunku do nich sąd teraz zadecydował o odbyciu kary, więc w każdej chwili mogą być zatrzymani). Sprawa złożona, zasługuje na odrębną analizę (samo skazanie było problematyczne), ale tu skupię się jedynie na prawnym aspekcie ułaskawienia. Ani Konstytucja, ani inne ustawy nie precyzują na jakim etapie może nastąpić ułaskawienie. Podręczniki prawa sugerowały, że prawo łaski może być zastosowane nawet, gdy wyrok jest nieprawomocny. Zgodnie z duchem prawa, które każe nie dające się usunąć wątpliwości rozstrzygać na korzyść oskarżonego należałoby uznać, że przy rozbieżnych opiniach należy przychylić się do tej, która mówi, że ułaskawienie było skuteczne.
Po drugie, gdyby nawet uznać, że PiS łamał prawo, to co to za argument? Wszystkie partie obecnej koalicji szły do wyborów z hasłem „przywracania praworządności”. Jeśli tak, to można od nich wymagać więcej niż od PiS, który często krytykował „pozytywizm prawniczy”. Z zachowaniem właściwych proporcji można powiedzieć, że orgia na plebanii ma prawo spotkać się z większym oburzeniem niż podobna impreza w prywatnym mieszkaniu osoby, która nigdy nie nawoływała do zachowania moralności w sferze seksualnej, ani też nie reprezentuje instytucji czy organizacji, która głosi takie zasady.
Czy jednak usprawiedliwieniem dla wątpliwych środków nie może być szczytny cel, jakim jest pluralizm w mediach publicznych? Do tej pory istotnie media publiczne, zwłaszcza programy informacyjne przekazywały głównie narrację PiS. Byli co prawda zapraszani goście z innych opcji politycznych, ale nie wszyscy chcieli przychodzić do studio. Ale w przestrzeni medialnej pluralizm był. TVN miał przekaz zdecydowanie anty-PiS, a Polsat starał się być neutralny. Wymieniam tu jedynie największych nadawców. Ktoś powie: „to są prywatne telewizje, a obowiązkiem mediów publicznych jest dawanie pluralistycznego przekazu, a nie równoważenie przekazu konkurentów”. Tak, tylko czy obecna TVP (pomijając, że jest nudna) jest pluralistyczna? O ile pluralizmu nie rozumiemy wąsko, jako akceptację dla więcej niż jednego poglądu w przynajmniej jednej sprawie to pytanie jest retoryczne. Wąsko rozumiany pluralizm istniał nawet w najbardziej „monolitycznych” systemach. Zawsze była jakaś dziedzina, w której można było bardziej swobodnie wyrażać opinie. W tym sensie w ramach obecnej koalicji jest olbrzymi pluralizm, np. w kwestii poglądów na to jak dalece można posuwać się w łamaniu prawa, ale też w sprawach światopoglądowych, gospodarczych i społecznych. Prawdziwy pluralizm dopuszcza jednak możliwość głoszenia wszelkich poglądów, poza bezpośrednim nawoływaniem do zbrodni (morderstwo, terroryzm, ludobójstwo, zdrada stanu itp.). Prawdziwy pluralizm dopuszcza do głosu zarówno rząd, jak i opozycję. Za rządów PiS takiego pluralizmu nie było w odniesieniu do mediów publicznych, ale był, gdy weźmiemy pod uwagę faktyczne zasięgi wszystkich mediów.
Obecnie równowaga medialna została zachwiana. Po stronie rządowej jest TVP i TVN, a punkt widzenia opozycji można zobaczyć jedynie w Telewizji Republika. Nie liczę to Telewizji Trwam ani innych „niszowych” mediów. TV Republika też do niedawna była niszowa, jednak wobec zmian w TVP jej oglądalność zaczęła gwałtownie wzrastać. Najwyraźniej to też nie podoba się nowej władzy. Jako pretekst władza stara się wykorzystać niefortunne wypowiedzi Jana Pietrzaka oraz Marka Króla w związku z polityką migracyjną i planowaną relokacją migrantów. Telewizja Republika wyraziła dezaprobatę dla obu wypowiedzi, ale to nie powstrzymuje nowej władzy od prób represjonowania tej stacji. Nie chodzi o migrantów, chodzi o to, że telewizja ta zaburza jednolity przekaz medialny, jaki ma teraz płynąć. Co prawda w kwestii polityki relokacji przekaz ze strony władzy jest daleki od jednolitości. Z jednej strony premier Tusk przekonuje, że przymusowych relokacji nie będzie i zaraz odwraca uwagę mówiąc o aferze wizowej. Z drugiej strony dokument o relokacji został podpisany. Jedni mówią, że Polska nie będzie zmuszana do przyjmowania migrantów z innych krajów, bo przyjęła już dużo osób z Ukrainy, inni mówią o konieczności solidarności europejskiej, sugerując, że jednak jakichś migrantów z krajów „przeciążonych” będziemy musieli przyjąć. Czy zbieżność czasowa pomiędzy zamieszaniem wokół mediów, a akceptacją paktu migracyjnego jest przypadkowa? Czy chodziło może o to by społeczeństwo nie poznało szczegółowych ustaleń?
Wracając do wypowiedzi Pietrzaka i Króla, to dla porządku przypomnę. Artysta kabaretowy (to istotne, bo nie publicysta ani polityk) Jan Pietrzak powiedział:
Tutaj mam okrutny żart z tymi imigrantami. Oni liczą na to, że Polacy są przygotowani, bo mamy baraki. Mamy baraki dla imigrantów w Auschwitz, w Majdanku, w Treblince, w Sztutowie. Mamy dużo baraków zbudowanych tu przez Niemców. I tam będziemy zatrzymywać tych imigrantów, wpychanych nam nielegalnie przez Niemców. Nielegalni nie są ci ludzie, którzy uciekają do lepszego świata. Nielegalne są te władze, które ich wpuszczają. Czyli nielegalne są Niemcy. Ich hasło witające przybyszów było nielegalne, pozatraktatowe, niezgodne z jakimikolwiek prawami. To jest nielegalna działalność niemiecka. Powinniśmy na to się uczulić w nadchodzącym roku, bo zdaje się, że na głowę zaczynają nam bardzo wchodzić, a mnie to denerwuje.
Część osób i mediów (w tym minister sprawiedliwości Adam Bodnar, OKOPress, Gazeta Wyborcza) zinterpretowała te słowa, jako nawoływanie do umieszczania imigrantów w obozach koncentracyjnych, a nawet ich mordowania. Tymczasem jest to wyraźne przekłamanie i nie wiem czy Jan Pietrzak nie powinien złożyć pozwu o zniesławienie. Aluzja do obozów koncentracyjnych nawiązywała do sytuacji z roku 2015, kiedy to Niemcy przyjęły dużą liczbę migrantów i z braku miejsc pojawił się pomysł ich zakwaterowania na terenie b. obozów koncentracyjnych. Pomysł spotkał się z protestami. Ostatecznie okazało się, że budynek na terenie filii b. obozu Buchenwald wybudowano po wojnie, więc nie stanowi on infrastruktury obozowej i migrantów tam zakwaterowano. Zrezygnowano natomiast z zakwaterowania w Dachau, w budynku, który był co prawda wielokrotnie przerabiany, ale pierwotnie stanowił część obozu. Pietrzak (jako satyryk) wyolbrzymił problem, sugerując, że umieszczanie migrantów w budynkach znajdujących się na terenie byłych obozów koncentracyjnych to jakaś rutynowa praktyka. Niestosowne było też nawiązywanie do obozów zagłady i żartobliwe podejście do tematu, ale wypowiedź ta mieściła się w granicach wolności słowa i nie stanowiła przestępstwa. Bodnar, jako prawnik powinien o tym wiedzieć i chyba wie, ale samo oskarżenie ma budować atmosferę niechęci wobec oskarżanego, nawet jeśli w końcu dojdzie do uniewinnienia lub sprawa w ogóle nie trafi do sądu.
Redaktor (tu już waga wypowiedzi jest większa) Marek Król, na pytanie co należy zrobić z przysłanymi w ramach relokacji imigrantami, odpowiedział:
należy im założyć czipy, tak jak się pieskom zakłada. Tańsze jest, oczywiście, numery na lewej ręce wytatuować i wtedy łatwo się ich znajdzie
Wypowiedź skandaliczna, nie do obrony (TV Republika wydała w tej sprawie oświadczenie), ale czy stanowiąca przestępstwo? Czipowanie czy tatuowanie ludzi bez ich zgody jest nielegalne, ale nielegalny jest cały szereg innych rzeczy, których publicyści (i nie tylko) się domagają, a nie są za to ścigani. Oczywiście dochodzi tu też nawiązanie do praktyk stosowanych w obozie Auschwitz polegającej na tatuowaniu numerów więziennych. Wypowiedź zdecydowanie niestosowna, ale nie było tam bezpośredniej pochwały systemu totalitarnego. W żadnym jednak wypadku TV Republika nie ponosi odpowiedzialności za tę wypowiedź. Została ona zaraz skontrowana przez innego gościa programu, co tłumaczy, dlaczego prowadzący jej nie skomentował.
Obecna władza i osoby ją wspierające dużo miejsca poświęcają problematyce wykluczenia. Tymczasem same chcą wykluczyć największą partię opozycyjną. Nie powinniśmy dać się zwieść. Nie chodzi o przywracanie praworządności, a tym bardziej pluralizmu. Chodzi o całkowitą eliminację realnej opozycji. Miejsce może być jedynie na opozycję koncesjonowaną (na razie takiej nie ma) lub taką, którą trudno traktować poważnie (z całym szacunkiem dla Konfederacji, ale nawet gdyby nie brać pod uwagę „odlotów” niektórych jej członków to mała reprezentacja w parlamencie powoduje, że nie jest to ugrupowanie groźne dla obecnej władzy). Każdy kto nie chce monopolu władzy powinien przeciwstawiać się praktykom obecnych władz, niezależnie od tego czy podobała mu się dawna TVP, czy lubi Kaczyńskiego, Błaszczaka, Kamińskiego, Pawłowicz i innym działaczy PiS. Tu nie chodzi o PiS.
Na koniec, ponieważ to pierwszy mój wpis w tym roku życzę wszystkim, na przekór pesymistycznym prognozom by ten rok był dobry, a moja diagnoza okazała się błędna.
Źródła (wybrane)
https://www.pap.pl/aktualnosci/marcin-mastalerek-o-slowach-jana-pietrzaka-bezdennie-glupia-wypowiedz
https://www.pap.pl/aktualnosci/burza-wokol-wypowiedzi-marka-krola-o-migrantach-jest-oswiadczenie-tv-republika
https://oko.press/prof-sadurski-odwolac-uchwala-sejmu-krs-i-caly-tk-rozliczenia-maja-byc-masowe-cofnac-neo-sedziow
Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo