Przedwczoraj (10.11.2020) przed High Court (odpowiednik naszego Sądu Okręgowego) w Pretorii odbyła się rozprawa w sprawie o przyznanie Januszowi Jakubowi Walusiowi warunkowego zwolnienia. Sąd wysłuchał stron, ale decyzji jeszcze na tej rozprawie nie podjął (https://www.dfa.co.za/south-african-news/court-reserves-judgment-in-janusz-walus-parole-bid-8e07d280-9067-4ae4-b2fd-ea8309c0c92c). Oznacza to, że Janusz Waluś dalej przebywać będzie w więzieniu. Jaka będzie decyzja sądu? Nie wiadomo. Kiedy zostanie podjęta? Być może wiadomo, ale nie znalazłam takiej informacji.
Dla osób, które nie znają sprawy – pisałam o niej wcześniej, ostatni wpis z podaniem linków jest tutaj: https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/1074956,o-januszu-walusiu-polsce-i-rpa
Dla osób, które nie chcą lub nie mogą otworzyć linku: Janusz Jakub Waluś to Polak, który przyjechał w 1980 r. do RPA. Gdy w RPA stało się jasne, że władzę przejmie Afrykański Kongres Narodowy (ANC) wraz z jego sojusznikami z Południowoafrykańskiej Partii Komunistycznej (SACP), w porozumieniu z konserwatywnym politykiem Clive’m Derby-Lewisem dokonał zamachu na Sekretarza Generalnego SACP Chrisa Haniego. Derby-Lewis dostarczył broni, a Waluś zastrzelił Haniego (10.04.1993). Obaj zostali najpierw skazani na śmierć. Wyroku nie wykonano z uwagi na obowiązujące wtedy moratorium. Następnie karę śmierci zamieniono na dożywocie z możliwością starania się o warunkowe zwolnienie. Derby-Lewis zwolnienie takie otrzymał (z wielkim trudem) po 22 latach, z uwagi na stan zdrowia (cierpiał na zaawansowany nowotwór, zmarł półtora roku po zwolnieniu). Janusz Waluś stara się natomiast o zwolnienie w oparciu o to, że został już w pełni zresocjalizowany (ma pozytywną opinię władz więziennych) i spędził w więzieniu ponad 25 lat (obecnie już ponad 27) – czyli okres wymagany do tego by móc się o takie zwolnienie starać, jeśli otrzymało się wyrok dożywotniego więzienia. Do tej pory starania te były bezskuteczne, co nie znaczy, że takie muszą pozostać.
Wracając do obecnej decyzji: sąd może przyznać zwolnienie warunkowe lub pozostawić decyzję Ministrowi Sprawiedliwości i Więziennictwa (który sprzeciwia się zwolnieniu). Podjęcie decyzji przez sąd nie musi jednak oznaczać zakończenia sprawy. W przypadku decyzji o zwolnieniu minister może od niej odwołać się do sądu wyższej instancji. Tak już było w marcu 2016 r., kiedy to sąd w Pretorii zadecydował o zwolnieniu, ale od decyzji odwołał się minister, a sąd wyższej instancji pozostawił decyzję o zwolnieniu w jego rękach, co rzecz jasna oznaczało odmowę zwolnienia. Z kolei gdyby teraz sąd odmówił zwolnienia (zostawiając decyzję ministrowi), Janusz Waluś może odwołać się od tej decyzji do sądu wyższej instancji. Sytuacja taka powtarzała się już parokrotnie i teoretycznie może się powtarzać w nieskończoność, chyba że sąd wyższej instancji podejmie decyzję o zwolnieniu, odrzucając kolejne zaskarżenie ministra.
Gdyby Janusz Waluś został zwolniony warunkowo oznaczać to może natychmiastową deportację do Polski (Janusz Waluś nie jest już obywatelem RPA, ma wyłącznie polskie obywatelstwo) lub też areszt domowy w RPA (jak w przypadku Derby-Lewisa). Istnieje też możliwość przyznania tzw. day parole. W takim przypadku skazany opuszcza więzienie rano, a wraca do niego na określoną godzinę popołudniową lub wieczorną. Jest to rozwiązanie znacznie gorsze, ale adwokaci zwrócili się o jego zastosowanie w sytuacji gdyby sąd nie chciał zgodzić się na całkowite opuszczenie więzienia.
Przebieg przedwczorajszej rozprawy opisany jest (po angielsku) w linku, który podałam na początku. Nie będę go tłumaczyć zdanie po zdaniu, ale skupię się na głównych argumentach. Adwokat Roelof du Plessis zwrócił uwagę na pozytywną ocenę władz więziennych, fakt ukończenia przez Janusza Walusia wszystkich programów resocjalizacyjnych, opinię pracowników socjalnych, którzy stwierdzili, że Waluś okazał skruchę, a także powołał się na ideę ubuntu , nakazującą empatię wobec innych i przebaczenie.
Reprezentujący Ministra Sprawiedliwości i Więziennictwa Marumo Moreano kwestionował prawo powoływania się na ideę ubuntu przez osobę, która swoim czynem idei tej zaprzeczyła, a także fakt okazania skruchy, gdyż moment jej wyrażenia zbiegł się z czasem, gdy mógł rozpocząć starania o zwolnienie warunkowe. Stwierdził też, że zabity nie był jedynie politykiem, lecz kimś, kogo on, Moreano, znał osobiście. Podkreślił też, że skoro Janusz Waluś został skazany na dożywocie, nie ma więc określonego przez prawo czasu, kiedy to władze miałyby obowiązek warunkowo zwolnić skazanego. Co do tego ostatniego argumentu to częściowo prawda, osoba skazana na dożywocie na prawo starać się o zwolnienie warunkowe po 25 latach, wtedy istnieje obowiązek rozpatrzenia takiego podania, nie musi ono jednak być rozpatrzone pozytywnie. Obecnie jednak system prawny RPA za główny cel kary uznaje resocjalizację sprawcy, a nie odpłatę za przestępstwo. Tak więc odmowa warunkowego zwolnienia w sytuacji, gdy sprawca okazuje skruchę i nie ma obawy, iż wróci na drogę przestępstwa jest nieuzasadniona, niezależnie od czynu jaki popełnił. Dlatego też przedstawiciel ministra postanowił zakwestionować szczerość okazanego przez Walusia żalu. W tym przypadku ministerstwo nie po raz pierwszy próbuje wchodzić w kompetencje nauk o człowieku. Gdy ważyły się losy Clive’a Derby-Lewisa ówczesny minister Michael Masutha starał się wejść w kompetencje lekarzy, argumentując, że ten ma nie czwarte, lecz „dopiero” trzecie stadium raka. Tym razem przedstawiciel ministerstwa wchodzi w kompetencje psychologów i pracowników socjalnych.
Najbardziej zastanawiające jest jednak stwierdzenie, że Chris Hani znany był prawnemu reprezentantowi ministerstwa osobiście. Jakie to może mieć znaczenie w zwolnieniu warunkowym? Niemal wszystkie ofiary zabójstw były komuś znane. Ministerstwo w swych decyzjach nie powinno kierować się osobistymi znajomościami.
Warunkowemu zwolnieniu przeciwni są również działacze SACP oraz wdowa po Chrisie Hanim – Limpho. Oczywiście, trudno od wdowy wymagać chłodnego, obiektywnego spojrzenia, należy też uszanować i zrozumieć ból osoby dla ofiary najbliższej. Nie zwalnia to jednak nas z obowiązku krytycznego przyjrzenia się argumentom przez nią wytoczonym, a zwłaszcza z prostowania nieprawdy.
O opinii Limpho Hani można dowiedzieć się tutaj: https://www.iol.co.za/pretoria-news/news/limpho-hani-opposes-new-bid-for-release-of-janusz-walus-102c58c8-10bb-4b5e-947b-cce3ead084d9 .
Nie będę szerzej omawiać wielokrotnie powtarzanego zarzut, że Janusz Waluś nie ujawnił wszystkich okoliczności zabójstwa. Waluś ujawnił wszystkie znane mu okoliczności zabójstwa już w trakcie procesu. Czy były jakieś inne? Tego nie wiemy, ale jako okoliczność, na którą Waluś nie ma wpływu nie powinna być ona brana pod uwagę przy decyzji o zwolnieniu warunkowym.
Nie będę też omawiać sprawy kwestionowania wyrażanego przez Janusza Walusia żalu z powodu popełnienia zabójstwa.
Zarówno Limpho Hani, jak i ministerstwo sugerują, że zabójstwo Haniego było zbrodnią, która nie miała sobie równej. Dobrze wiemy, że w RPA popełniano i dalej popełnia się dalece potworniejsze zbrodnie. Sprawcy wielu z nich wychodzą jednak na wolność. W końcu Waluś zabił jedną osobę, zaś zwolnienie warunkowe otrzymali zabójcy wielu ludzi. By więc przedstawić Janusza Walusia w gorszym świetle pani Hani stwierdza, że jej mąż miał być pierwszą z 16 ofiar umieszczonych na liście. Istotnie, policja znalazła listę 16 nazwisk, którą uznano za listę osób przeznaczonych do „zlikwidowania”. Nigdy jednak oficjalnie nie udowodniono czy faktycznie taki był cel sporządzenia listy. Znajdowały się tam nazwiska przeciwników politycznych, ale oskarżeni tłumaczyli się, że to lista dla celów dziennikarskich. Gdyby jednak faktycznie była to lista osób, które planowano zabić? Czy Waluś mógłby je pozabijać gdyby go wypuszczono? Sam taki pomysł jest absurdalny, więc pytanie jest retoryczne.
Gdyby jednak w RPA wciąż tak bardzo obawiano się Janusza Walusia, władze tego kraju powinny doprowadzić do niezwłocznej deportacji. Temu rozwiązaniu jednak wdowa po Hanim również jest przeciwna. Sądzi, że gdyby Waluś został odesłany do Polski, zostałby „przyjęty z otwartymi ramionami” przez „rosnących w siłę białych faszystów i powitany jako bohater”. Pani Hani używa tu określenia „faszysta” całkowicie bezrefleksyjnie powtarzając jednak to, co pisują „biali liberałowie i lewicowcy” (jak już musimy używać określeń rasowych). Tak, istotnie są osoby, które uważają Janusza Walusia za bohatera. Trudno wymagać od wdowy po zabitym by zaakceptowała ten stan rzeczy. Tyle tylko, że nie jest winą Walusia, że tak jest postrzegany. Póki jest w więzieniu, nie może mieć wpływu na działania osób, które jego czyn uznają za słuszny. Po wyjściu na wolność mógłby wytłumaczyć swoim fanom, że zabijanie nie jest dobrym sposobem na uprawianie polityki. Osoby obawiające się powstania „kultu” Janusza Walusia powinny tym bardziej starać się o jego uwolnienie.
Zastanawiam się nad pomysłem napisania listu otwartego, jeśli nie do wdowy po Hanim, to do jego córki Lindiwe, uświadamiającego, że dopominanie się o uwolnienie Janusza Walusia powodowane jest względami humanitarnymi, a obawy o to, że wzmocni ono jakichś „faszystów” są bezzasadne. List ten musiałyby jednak podpisać znane osobistości, najlepiej nie kojarzone jednoznacznie z ruchami określanymi, jako skrajnie prawicowe. Co szanowni Czytelnicy o tym myślą? Proszę dać znać w komentarzach.
Każdy wpis dotyczący uwięzionych Polaków kończę apelem do Pana Prezydenta i Panów Ministrów Spraw Zagranicznych oraz Sprawiedliwości by podjęli działania mające na celu uwolnienie więźniów. Tak też czynię tym razem. Czynię to pozostając w atmosferze Święta Niepodległości. Święta, które co prawda znów (po paru latach względnego spokoju) nie obyło się bez przerażających incydentów (wymagają szybkiego wyjaśnienia), ale święta, które każe pamiętać o wszystkich Polakach, również tych poza granicami kraju.
Pragnę też pozdrowić (w przenośni i dosłownie, bo zdrowie teraz jest istotne) Pana Janusza Walusia. Proszę nie tracić nadziei. Powtarzam to w każdym wpisie, ale myślę, że jest to potrzebne.
Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka