Pan Łukasz Foltyn był łaskaw popełnić tego oto babola. Znalazło się sporo osób, które zareagowały jak na normalnego człowieka przystało. Zdziwieniem, szokiem, oburzeniem, chęcią pomocy autorowi. Mimo to pan Foltyn brnął dalej w stawianiu baboli. Ja, jako człowiek (ze wstydem przyznaję) gwałtowny, zamieściłem krótki i dosadny komentarz; ale po dłuższym zastanowieniu się odkryłem - tak mi się wydaje - przyczynę panafoltynowych skłonności do puszczania takich jak wspomniane baboli.
Pan Foltyn, jak powszechnie wiadomo, jest odnoszącym sukcesy biznesmenem z branży informatycznej (szczerze gratuluję). Sukcesy te są w dużej mierze efektem wiedzy, zdolności i umiejętności pana Foltyna. Aby mogły się one rozwijać z pewnością musiał się im wcześnie i mocno poświęcić. Już w szkole pisał komputerowe programy. I zapewne wtedy, hmm, oderwał się nieco od rzeczywistości. Po prostu, jak prawdziwy entuzjasta, skupiony był tylko na swojej pasji. Po wielu latach odniósł sukces, jego produkt stał się popularny, a on sam zapewnił sobie i rodzinie bezpieczeństwo finansowe. I wszystko jest ok.
Naturalną dla ludzi normalnych koleją rzeczy pan Foltyn odczuł potrzebę działalności publicznej. I wtedy wrócił do rzeczywistości. Ale wrócił w miejscu, w którym ją opuścił, jak sądzę jest to etap „okołokomunijny” czyli jakiś początek szkoły podstawowej. To wówczas dziecko jest jeszcze wrażliwe, szczere, otwarte i pełne miłości do całego świata. To wtedy wszystko wydaje się proste – na świecie powinien panować pokój i dobrobyt, a wszyscy ludzie powinni być dla siebie dobrzy.
I będzie tak, jeśli zajmie się tym odpowiedni urząd.
Ot, i cała tajemnica pana Łukasza Foltyna.
Inne tematy w dziale Polityka