tichy tichy
901
BLOG

muchy w słoiku

tichy tichy Kultura Obserwuj notkę 26

Much do słoika nie łapałem, ale świetliki - owszem. I, rzeczywiście, wypuszczając je potem, trzeba je ze słoika wytrząsnąć, same nie chcą wylecieć.

Tu - znowu rozbudowany, monstrualny komentarz do arkowego wpisu i odniesienia się do mej skromnej osoby. Jeżeli co niejasne - odsyłam do oryginalnego wpisu.

Świetliki w słoiku... Poczatkowo, nawet fruwają, obijając się o ściany. Po czym przysiadają, nieruchomieją, w końcu przestają mrugać światłem. Jak ludzie...




Nie pytałem ich nigdy, czy uważają, że słoik to ich świat. Co do pożywienia, nie wiem co one jedzą. A powietrze, tlen? One sobie dają radę.


Moja nieefektowna hipoteza jest taka, iż zapadają one w stan letargu, zmniejszając metabolizm wobec niedostatku podaży niezbędnych czynników.

O kotach idzie historia, iż te wychowane w pokoju z paskami pionowymi, na poziome nie reagują, i na odwrót.

Raczej sądzę, że to ktoś tak sobie dumał, dumał, aż wydumał, jak niby powinno być. Ja bym raczej wnioskował na odwrót. Te wychowane na paskach poziomych - na bodźce poziome nie będą reagowały, te na pionowych - pionowe zignorują. 

To tzw. zjawisko "habituacji". Na przykład, Ditfurth w książce "Duch nie zstąpił z nieba" ilustruje je mnogością rozmaitych przykładów. Choćby - obalenie słynnej hipotezy Lorentza, nazisty i noblisty, autora niesłychanej liczby powiastek o zwierzętach. Powiastki te coraz okazywały się "takimi sobie bajeczkami". To prawda, że uroczo i z talentem opowiedzianymi. W tym momencie nie dam głowy, czy to rzeczywiście hipoteza Lorentza, ale omal dam głowę, że gdzieś u Lorentza wyczytałem.

Ditfurth odnosi się do doświadczenia holenderskiego zoologa Nikolaasa Tinbergena, przeprowadzonego w 1937. Ów "udowodnił", iż - np. drób - ma wbudowany w mózg kształt drapieżnika (jastrzębia, orła, etc.), i również kształt przyjacielski (bociana, gęsi, etc.). Możliwe - nie tyle wbudowany, co nauczony przez starsze, bardziej doświadczone ptastwo.

Prosty eksperyment - przeciąganie atrapy w kształcie krzyza - bądż to ramieniem krótszym, bądź dłuższym, do przodu, po drucie nad wybiegiem dla drobiu. Krótsze ramię do przodu niby miało przedstawiać kształt drapieżnika, bo taka mniej więcej sylwetka jastrzębia czy krogulca. Wtedy drób jak na zawołanie się płoszył, zaś na odwrót, jak atrapa była gęsiopodobna, z długa szyją w przodzie, to sobie spokojnie dziobał.
 


 

Jednak, proste kontr-doświadczenie, przeprowadzone przez innego behawiorystę Wolfganga Schleidta (była ich cała seria, zakończone chyba w roku 1961) podało inne, proste i nieefektowne wyjaśnienie zjawiska.  Tu sam on o tym pisze (powyższy obrazek też stamtąd), ale jakże enigmatycznie:


Cytuję: "later differed in interpretation of results". Zgaduję, że odczytać należy to tak "niestety, mój mistrz i przyjaciel strasznie się rąbnął". Wygląda też na to, że to doświadczenie plus  nabyta ekspertyza w etologii indycząt pozwoliła Schleidtowi kontynuowac karierę w USA....

Skoro Schleidt tak powściagliwy w opisach, wróce do Ditfurtha. Ów pisze, ze Schleidt odizolował pisklęta nie tylko od dorosłych, ale od wszelkich zewnętrznych bodźców (co Tinbergen wraz Lorentzem zaniedbali). Trzymał piskleta w zamkniętym pomieszczeniu bez okien, ze sztucznym oświetleniem.

Następnie je wypuścił na wybieg. I wtedy, pisklęta płoszyły się, owszem, ale kształt atrapy nie miał żadnego znaczenia. Dopiero wtedy zaczynał mieć, gdy zmieniała się częstość straszenia piskląt czy to "krótkoszyją", czy to "długoszyją" atrapą. Im częściej straszył danym kształtem, tym mniej nań reagowały.

Oczywiste? Ano, jak juz opowiedziane, to jasne, że oczywiste. Drapieżników jest niewiele - to co lata po niebie, na ogół jest przyjacielskie (mówię o ptactwie). Więc - słaba reakcja na znane i częste, mocna - na nieznane i rzadkie.

Habituacja.

tichy
O mnie tichy

tichy jaki jest każdy widzi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (26)

Inne tematy w dziale Kultura