Jak nietrudno zgadnąć, niniejsza notka jest polemiką do pełnej goryczy i ironii notki Einego.
Zanim rozwinę, oświadczam, iż popieram pomysł karania mandatem za używanie wyświechtanych zwrotów służących zaciemnianiu i rozwadnianiu myśli. "Diabeł siedzący w szczegółach" - to jeden przykład wykroczenia, inne potencjalnie karalne - to "pochylanie się nad czymś", "jeżdżenie po bandzie", "kręcenie lodów", etc. To, że pomysł nie został jeszcze wysłowiony, jest najmniejszym zmartwieniem.
Coś na kształt przysposobienia filozoficznego wydaje się być absolutną koniecznością. Nie tylko w szkołach, szkoły to najmniejszy problem, ale wszędzie, gdzie tylko się ktoś wypowiada. Jakiś test wstępny?
Podobnie jak kluczowe jest gramatyczne następstwo czasów, tak i kluczowe jest następstwo pytań. Inaczej - ich hierarchia. Pytania muszą być zadawane w specyficznej kolejności. A przynajmniej - w innej nie powinny być zadawane. Na przykład, na wstępie noty Einego padają trzy pytania:
"Czy filozofia w szkole średniej?
Jeśli tak, to po co?
No i jak? "
Otóż, twierdzę, że pytanie "po co" musi poprzedzać pytanie "czy". Na próbę, jako advocatus diaboli, starałem się sam odpowiedzieć na pytanie "czy", ale bez wmieszywania weń pytania "po co": NIE UDAŁO MI SIĘ. Niczego to nie dowodzi, powie ktoś - bo przyczyna klęski może tkwić w moich umysłowych niedostatkach.
Lecz... proszę bardzo, spróbujcie sami! Zwłaszcza proponenci filozofii w szkole!
W niektóre argumentach wątek celu może być ukryty. Na przykład, Eine pisze (wciąż wokół pytania "czy").
"Tak, w ostatniej klasie liceum. Będzie to nawiązanie do oświaty na poziomie licealnym(lub koledżu w USA) w takich krajach jak: Anglia, Niemcy, Francja, Włochy."
Nie ma tu celu? Czy aby na pewno?
Nawiasem mówiąc, czemu "koledż w USA" wiązany jest z poziomem licealnym, jest zagadką. Określenie "college" jest szalenie rozmyte, i głównie odnosi się do policealnych uczelni (lub ich składowych administracyjncyh). W zakres pojęcia wchodzą zarówno dwuletnie szkoły przyuczające do zawodu, jak i "przechowalnie" lub "przygotowywalnie" dla tych, co planują kontynuację nauki w normalnych czteroletnich uczelniach, także i same te uczelnie, z mniejszymi lub większymi ambicjami, z niższym lub wyższym poziomem. Poziom college'u może być określony np. prowadzeniem studiów doktoranckich.
Czy w liceum amerykańskim nauczają odrębnego przedmiotu pod nazwą filozofia? W tym kraju - wszystko przecież możliwe. Z poszukiwań na internecie wynika, iż raczej nie, przynajmniej nie na tzw. poziomie AP - Advanced Placement. W linkowanej stronie widnieje ponad 30 możliwych przedmiotów. "Możliwych - bo nie wszędzie oferowanych, a z tych - niektóre są rzadkie.
Wniosek z danych taki, iż przy możliwości swobodnego wyboru (z konieczności te amerykańskie dane muszą służyć, bo gdzie indziej można wybierać?) przedmioty slużące rozwojowi oraz odpowiadaniu na nurtujące pytania, uczniowie wybierają wszystkiego po circa równo. Jedni rysunek, inni calculus, jeszcze inni historię, tak po kilka procent. Prawdopodobnie, filozofia też byłaby taką "jedną z możliwości", może 1 procent, może 5, a niechby 10 (żeby pobiła rysunek, to bardzo watpię).
Przeraża ta ochota wcielania dobra, wzdłuż i w poprzek, zwłaszcza na podstawie 1-5% chętnych. Ale, to problem ogólniejszy. Zwróciło uwagę też zdanie jednego z komentatorów (prawdopodobnie, filozofa):
"Bardzo dobry pomysł z programem autorskim, ale znalezienie odpowiedzialnych nauczycieli filozofii w takiej ilości to naprawdę problem"
Przecież to jest definicja złego pomysłu: "Po pierwsze, nie mamy armat..." (mandat za cliche!).
Inne tematy w dziale Kultura