tichy tichy
1203
BLOG

Stać się filozofem- to progres czy regres?

tichy tichy Kultura Obserwuj notkę 56

Postęp czy cofnięcie sie?  (nie brzmi tak dobrze, bo się nie rymuje).

Skąd takie pytanie, skoro odpowiedź sama się nasuwa – oczywiście, że filozofia pomaga w rozumieniu czym i jak rzeczy są, i jak się mają do siebie, i skąd się biorą. Zatem, jej rozumienie musi nieodzownie pomagać; a co pomaga - służy wszak postępowi.

W notce Einego „Otwarcie się i spotkanie”, to zagadnienie pojawiło się jako wątek oboczny. Jeden z komentatorów, Sowiniec, wyraził opinię w komentarzu

Filozofia w szkołach średnich [...] powinna być  oraz -  wprowadzenia filozofii do programu szkół średnich [...] - w pełni popieram”,

argumentując to ekonomicznie

 „ponieważ mamy nadprodukcję filozofów, dla których brak etatów w szkołach wyższych, więc mielibyśmy załatwione dwie sprawy za jednym zamachem.”,

podkreślając jednak, na czym miałby polegać duch nauczania

 „Jaki duch? Prawdy.”

Pytanie zaczęły męczyć mnie jednak znacznie wcześniej. Ograniczając się jedynie do salonowych wymian, w pażdzierniku zeszłego roku, gdy Eine omawiał sylwetkę i poglądy Gastona Bachelarda, wróciło do mnie zwątpienie:

czym człowiek jest najpierw, matematykiem (fizykiem, przyrodnikiem,programistą, etc.) a potem filozofem, czy na odwrót. Jak na razie - pomijając pre-modernistyczny świat - indywidualne przypadki - Husserl przedtem, Bachelard teraz, wskazują na jeden kierunek ewolucji (czy rewolucji?).

I też - Krzysztof Maurin, dokładnie w jedną - tą samą - stronę. Poza starożytnością (XVIII wiek wstecz) nie znajduję ani jednego przypadku filozofa, który by został w dalszym życiu - przynajmniej - naukowcem nauki ścisłej.

Rodzi się więc pytanie - gdy obiecujący ścisłowiec nagle (niechby w rozciągu kilku lat) staje się filozofem - to progres, czy regres? Wspięcie się na wyższą płaszczyznę poznania, czy ześliznięcie się na niższą?”

O filozofii Maurina, pisał Eine nieco wcześniej, w „Podobne poznaje podobne”. Poprosiłem o przykład

Z filozofa - matematyk (bądź fizyk, bądż biolog, bądź geolog, etc.):

 [...]  Metamatematycy (e.g., B. Russell, i inni meta-*) się nie liczą.

Eine przytoczył przykład Pascala. Jednak

Wcześniejsze ograniczenie było: post-XVIII w. Dlatego, iż drzewiej bycie wieloma "specjalistami" na raz było czymś normalnym. Im poźniej - tym rzadziej. Dziś podział na dyscypliny jest już daleko posunięty. Z jednej strony, wynika to z niebywałego wolumenu wiedzy, nawet w drobnym zakresie jednej "poddyscypliny" trudno objąć cała informację jednemu umysłowi. Z drugiej, wciąż utrzymuje się feudalna struktura nauki - "cuius regio eius religio", utrzymywana pieczołowicie przez administracje naukami rządzące. Z trzeciej.... Ale zostawmy to na boku.

Otóż, Pascal był "cudownym dzieckiem". W wieku kilkunastu lat opublikował traktat o geometrii rzutowej. Matematyką, fizyką, inżynierią zajmował się we wczesnej młodości. Pewne drastyczne zdarzenia z jego życia spowodowały, iz dosłownie z dnia na dzień, będąc zaledwie trzydziestolatkiem, porzucił matematykę i nauki ścisłe a praktyczne i stał się filozofem. Przez tą gwałtowność zmiany jego przykład jest bardziej uderzający, niż innych filozofów, u których filozofia narastała z wolna, pomalutku.

(dla wyjaśnienia, owym drastycznym zdarzeniem  był wypadek powozu na paryskim moście, w którym Pascal niemal nie postradał życia).

Wtedy padło nazwisko Kartezjusza... Niestety,

Nie bez kozery mówi się na pewnych ludzi - "oto zaiste człowiek Renesansu!", gdy ten potrafi wyznać się na psychologii, filozofii, matematyce, muzyce, polityce, sztuce oraz gotowaniu, oraz wymienić zamek w drzwiach, i wytknąć błąd w książce Hawkingsa.

Ale niech tam. I tak się nie zgadza. Kartezjusz - z wykształcenia prawnik, z treningu - wojskowy, pierwsza "miłość" matematyka z fizyką,  z dodatkiem muzyki. Czy już od urodzenia nosił w sobie wirusa filozofii, czy też zaraził się podczas wieloletnich trudów wojaczki - trudno powiedzieć, źródła podręczne milczą (mógł był gorzej się zarazić)
.”

Może się mylę, może ograniczając się do  kamieni milowych ludzkiej myśli gubi się pozytywny akcent. Może filozofia zaaplikowana młodemu człowiekowi pomogłaby mu w znalezieniu pracy, a choćby w znalezieniu samego siebie. Może znalazłyby się przykłady temu strasznemu wzorowi zaprzeczające.

 Newton, o!

 Na podstawie  następstwa czasów  - „timeline” - ten sam obraz się pojawia. Do pewnego momentu,  rozmytego nieco w relacjach, Newton oddawał swój geniusz nauce, zaś potem niemal z dnia na dzień, oddał się filozofii (o polityce nie wspomnę).

 Może to tylko zatrucie rtęcią, a może naturalny proces – filozofia usuwa bądź zastępuje naukę.

tichy
O mnie tichy

tichy jaki jest każdy widzi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (56)

Inne tematy w dziale Kultura