Barbie rwie szaty nad poziomem edukacji - i to dobrze, bo ktoś powinien. A wszystko się zaczęło od tego, że rekrutację na studia powierzono (tzn., powierzył ktoś) szkołom średnim.
"na mojej Politechnice protestowaliśmy, pisałiśmi pisma o zachowanie jakiejś formy egzaminu wstępnego - oczywiście bez rezultatu."
Jak to szło w piosence?
"Ludzie listy piszą, zwykłe, polecone..."
Wtedy było trudno - list napisać, to nie byle co. Dziś jest Twitter, lub wystarczy oburzonego tekściora walnąć na jakimś salonie... A ów decydent śmieje się, jak się śmiał. No, jak zauważy...
"na wakacje wyjeżdżałem z dziećmi dopiero w połowie lipca"
No właśnie - to była różnica. Wyjechawszy w czerwcu - powiedzmy, nad morze - lasy wydmowe pachniały jeszcze lasami, z wolna przestając. Wyjechawszy w połowie lipca - już nie pachniały, bowiem smród ohydny roznosił się ponad plażami. Ludzie mają potrzeby, a władza zaspokojenia tych potrzeb w cywilizowany (=normalny) sposób nie zapewniała. Czy już zapewnia?
Tak więc, decyzja ministra została przyjęta z wielką ulgą. Żadnych egzaminów - jedziemy na wakacje w czerwcu, nie trzeba więcej zatykać nosa.
Jedno zostało zaspokojone, drugie - zgubione.
Inne tematy w dziale Rozmaitości