Ostatnio namnożyło się blogów o wiedzy i wierze, gdzie blogerzy i komentatorzy rozważają czy lepiej jest wiedzieć, czy lepiej wierzyć. Jak zawsze - gorąca atmosfera, ostrza błyskają, katapulty się napinają, i tylko wirtualność sceny chroni od realnej zadymy.
Pod jedną z tych notek pojawiła się bajka o Czerwonym Kapturku jako rozstrzygajacy argument w dyspucie o wyższości czy niższości Wiedzy a Wiary. Co wiemy w sprawie Czerwonego Kapturka, a w co wierzymy?
Wiemy, że zarówno C.K. jak i babcia przeżyły. Z drugiej strony, mamy zeznanie, iż wilk obie połknął lecz, dzięki natychmiastowej akcji myśliwego, wyszły z rozciętego brzucha całe, zaledwie trochę pomięte. Nie wiadomo, czy myśliwy miał wąsy i dubeltówkę, ale który myśliwy nie ma? Dostępnych jest wiele rysunków-dowodów, przedstawiajacych wilka pochłaniającego
a) babcię,
b) C.K.
Co jeszcze wiemy?
Wiemy, że wilki nie połykają swoich ofiar w całości, bo przedtem je dobrze rozgryzają na drobne kawałki i dopiero potem przełykają. Także, znane przypadki połknięcia w całości i wyjścia zdrowym całym to:
a) Jonasz i wieloryb,
b) Pinokio z ojcem Geppetto i rekin.
Zatem - coś z ryb. Jak wiadomo, wilk nie jest rybą ani żadna z połkniętych osób nie była kobietą. 
Tak, trzeba to powiedzieć otwarcie - obrazek dowodem:
Czerwony Kapturek była kobietą!
Nietrudno zatem uwierzyć, że wilk wcale nie pożarł ani babci, ani C.K., zaś odnośne zeznania były konfabulacją i pijarem - tak, C.K. startowała w wyborach. Jej sztab wyborczy doskonale wiedział, że wyborcy uwielbiają bajki o Czerwonym Kapturku i żelaznym wilku, choć akurat ten nie był żelazny.
Nie oburzajmy się!
Zamaskowanie drzwiczek jako wilczej paszczy świadczy o kunszcie - w jednej osobie - konstruktora, sztabu wyborczego, babci, myśliwego i operatora paszczy plastikowego wilka, etc.
Głosujmy więc na tych, co potrafią.
Inne tematy w dziale Rozmaitości