Wstyd (ale się nie poczuwam), bo oglądałem na żywo wyciąganie chilijskich górników spod ziemi. To znaczy, oglądając, robiłem różne inne rzeczy, ale w kąciku ekranu migał filmik, zaś głośnik stale był włączony. Żeby sobie nikt nie pomyślał, broń Boże, że się przejmowałem.
W międzyczasie, u GPS.65 notka i dyskusja, co to znaczy być "prawdziwym Polakiem". To, co ta fraza znaczy, blednie wobec tego, iz ów termin jest używany w charakterze bicza przez wielu, a co najmniej dla wykazania wyższosci nad niższością. Dyskusja zeszła też na wulgarności, czyli "brzydkie słowa". Jak wiadomo, za brzydkie słowa dostaje się w Salonie ban, ale nie za wszystkie, i nie zawsze, i nie przez każdego. Za rozgryzienie zasady podobno można dostać nagrodę Nobla w 2011.
Na razie na Salonie, wobec nawały bieżących tematów - niewiele na temat Chile. Ot, jakiś ksiądz nieśmało napisał, co dalo mu drugie miejsce na podium SG, choć w zasadzie został w komentarzach wyśmiany.
Ale to wiadomo z góry.
Najważniejsze, by z dystansem. I tak, Rzepa - niby szczerze relacjonująca piórem dziennikarki - nie omieszkała wykazać, o co naprawdę chodzi z tym Chile:
"Po wyjściu na powierzchnię ocalonych czeka sześciotygodniowa terapia – po długiej izolacji istnieje zagrożenie, że popadną w depresję czy alkoholizm. Dopiero później przyjdzie czas na przyjemności, m.in. zagraniczne podróże czy zainkasowanie czeku opiewającego na 5 milionów pesos (10 tysięcy dolarów). I na prawdziwą sławę. Hollywoodzcy reżyserzy i wydawcy książek już czekają z kontraktami."
No więc, wiemy już co to jest wulgarność, czy jeszcze nie?

Inne tematy w dziale Polityka