tichy tichy
112
BLOG

Mój pierwszy komentarz polityczny

tichy tichy Polityka Obserwuj notkę 37

To jest dziwne. Telewizji nie oglądam, publicystyki politycznej nie czytam, dywagacje na tematy polityczne mnie po prostu nie  i n t e r e s u j ą. Emocji politycznych nie odczuwam, ot, kalibru kibicowania na Mundialu, gdzie zawsze jestem za słabszym...  Jak by nie wyszło - liczą  się tylko własne "survival skills", a  tych przez wiele gorszych i lepszych lat człowiek się zdążył nauczyć.

Przyznaję wszak, że czytuję "Kuriera z Munster" - głównie z powodu niskiego nasycenia emocją i braku epiteciarstwa, choć tylko co którąś notkę, bo człowiek nie maszyna, nie jest w stanie sprostać.

Mam wrażenie, że mój komentarz sprzed kilku dni miał wpływ na pewną notkę, albowiem zawiera ona polemikę z jakby moją tezą, iż Kaczyński wcale nie chciał zostać prezydentem. Dodam więcej - nie chciał stawać w szranki wyborcze!

Analogie "bitewne", używane w politycznych analizach (a.k.a. zbiory opinii), są niewątpliwie barwne i kuszące. Podobnie, analogie z grami planszowymi jak szachy czy go, albo karcianymi jak brydż lub poker - zwłaszcza poker.

Ale to tylko analogie! Trafiają one może w jakiś fragment obrazu.  ale przybliżając ów - zaciemniają pozostałe.  W prawdziwej bitwie, ze strzelaniem i bombardowaniem - ponoszone sa straty, giną ludzie, dewastowane sa losy nie tylko poległych, ale ich rodzin - domy i środki do życia. Hm... zdaje się, zaczynam wyjaśniać oczywiste...

Ale, dokładnie z tego oczywistego powodu - analogia upada!

W owej "bitwie wyborczej", nie traci się ludzi ani zasobów - tylko zyskuje. Przed wyborami, Kaczyński mógł się opierać jedynie na zgadywankach własnych, "eksperckich", lub sondażowych - by szacować moc lub słabość swego elektoratu. A teraz poznał ów dokładnie.

Poznał jego strukturę. Poznał też zasięg i strukturę elektoratu partii przeciwnej.

Jeżeli porównywac do szachów - ruch podobny do oddania wieży czy laufra dla ważniejszego celu, którym jest danie mata przeciwnikowi. Prezydent pewnie by się zasmucił lub wręcz obruszył porównaniem do laufra, i wołałby - ja to hetman. No dobrze, niech będzie nawet król... ale nie hetman. Króla należy bronić, ale jako figura w szachach mizerne ma możliwości.

Takie to są szachy -  gdzie chodzi o to, by zostać hetmanem, a o króla mniejsza.

Ważne też było przekonanie się, jaki impakt miała tragedia smoleńska, i czy ona sama - bez grania nią, i bez wzmacniania jej - wystarczyłaby. Okazało się, że sama nie wystarczy. To ważka wiedza. 

Zaktywizowanie się choć części elektoratu i konkret deklaracji poparcia  - czy to mało?

Dalej, co różni rzeczywistość od gry? Znowu oczywistość - nawet tautologia; co realne - jest naprawdę, gra - jest na niby.

Jarosław Kaczyński stanął do wyborów, bo musiał. Wbrew swemu stanowi ducha, wbrew zmaganiu się z osobistą tragedią, wbrew swoim celom.  Udział, nie zwycięstwo, uczynił celem. Nie forsował swych możliwości, choć mógł był. Jego przeciwnik jednak musiał forsować, i nawet to czynił. Nie zrezygnował z publicznej funkcji marszałka Sejmu, która mu pozwalała pokazywać się w dodatkowym czasie w TV by współczuć na ekranie i osobiście powodzianom  na przerwanych wałach - za darmo, za friko. Nie ma prawa, które by  nakazywało rezygnację z wykorzystania benefitów stanowiska.

Jest natomiast honor - ale go nie stało.

A teraz i w najbliższej przyszłości - niezbyt pomocny przymus wykazania się sprawnością, przy wszystkich atutach niby w ręku -  i to nagle, po okresie marazmu. Pochopność jest gwarantowana, i już została wykazana. Pochopność - matką błędu. Ten będzie wytknięty i wskazany, jeżeli nie odczuty dotkliwie przez wyborców.

W kampanii - Kaczyński zyskał wiele. Oczywiście - zakładajac, że tak chciał, że tak planował.

tichy
O mnie tichy

tichy jaki jest każdy widzi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (37)

Inne tematy w dziale Polityka