tichy tichy
5346
BLOG

obraza unoru

tichy tichy Kultura Obserwuj notkę 26

No, to mamy Listę, Czarną Listę  – listę infamisów. Infamisami są wszyscy ci,  co piszą językiem wulgarnym i plugawym, ohydnym i obraźliwym, chamskim i hultajskim.

 Jest też Szara Lista – tych, którzy choć nie piszą językiem wulgarnym i plugawym, ohydnym i obraźliwym, chamskim i hultajskim, jednak nie odcięli się od Listy Czarnej, i zarazili się infamią niczym świńską grypą.

 Z Listy Szarej można trafić na Czarną, cytując z Czarnej Listy słowa wulgarne i plugawe, ohydne i obraźliwe, chamskie i hultajskie.

 Co sprawia co? A może też - kto sprawia co lub kogo?

 Wielu narzeka, że język polski jest ubogi, jeżeli idzie o obelgi - w kółko to samo do znudzenia. Nie dziwota. Co drzewiej było barwnego, zostało zakazane. Co dziś pretenduje - tym bardziej.

 Ponad wiek-półtora wieku temu żył-był pisarz, publicysta, działacz - Włodzimierz Spasowicz. Publikował pismo Ateneum..

Poniżej - fragmenty noweli "Deputowany: Obrazek galicyjski z roku 1850" - przez Jana Zamorskigeo (Ateneum 992, str. 262-303), przetykane moimi skrótami. Komu się skróty nie podobają – całość jest wszak do przeczytania (choć dostęp może być ograniczony).  Zgaduję (lecz nie daję głowy), iż mógła to być młodzieńcza próba literackaowego filologa (ur. 1874), nauczyciela gimnazjum, póżniejszego działacza endeckiego, przeciwnika Piłsudskiego (Ann. UMCS, str.49).

Wybór fragmentów - pod kątem języka wulgarnego i plugawego, ohydnego i obraźliwego, chamskiego i hultajskiego. Niestety fragmenty nieliczne, bo dostępna jest tylko fotokopia, i słowa trzeba ręcznie przepisywać. Brakuje czcionki na "e pochyłe" - "e z kreską" - jeszcze dziś się słyszy  w wymowie galicyjskiej to "e pochylone" - brzmiące raczej jako "i" lub "y", np. "kobi/eta" - "kobita".

 Zatem, do "Obrazka"...

Bartusiowa żona pomarła. Na czuwanie i wypominki, wyprowadzenie, pogrzeb i podzwonne przychodzi miejscowy notabl, pan Podolec, z żoną.

 "W całej postaci tego człowieka widac było wielką zamożność i świadomość tej zamożności, pewność siebie, nadętość, i jakąś podsędkowską wielmożność. Ni podstarości, ni włodarz - zawsze jednak figura odrzynająca się od białego tłumu współobywateli. Stał za wrotami, a przy nim chuda, biała, czarnooka kobieta, z miną wykolejonej zakonnicy, lub kota, gdy głaskany patrzy zezem na gruszę za wróblami."

 Za usługę Podolec liczy sobie szczodrze. Potem - picie w karczmie, chłopy wysłuchują z rozdziawionymi gębami nauk pana Podolcowych. Baba Prasołowa żali się, że ją okradli - kłódki przekręcili, żupan ślubny, korale, „kożuch nowiuteńki” ukradli.I chustki, i spódnice, i koszule. I jeszcze pięćdziesiąt śrybła "psiekrwie zabrały"... Pan Podolec wyśmiewa się z baby.

 Aż tu - wesele przyjeżdza. Zaczyna się granie i tańcowanie w jednej izbie, a w drugiej wójt sprawuje sądy.

 "Stanęła do rozprawy stara, brzydka kobieta [...] skarżyła na chłopa [...]",zwącego się Wojtyna.

 "Przenajświętszy trybularzu! Panie wójcie! Ja je biedna gdowa i sierota, a ten psiskórnik, co go jeszcze małym najduchem zapamiętała, powiedział mi "Ty stara paprzyco, ty hadro!". Jaka ja hadra? On sam je hader. [...] Upraszam ja też przenajświętrzy trybularz, żeby go ukarali, żeby wiedział, jaki ukłon ma dać komu. To je obraza unoru."

 Tu przerywam dla podtrzymania napięcia - jakąż to karę wójt zarządził za wyzwanie od „starej paprzycy i hadry”, za "obrazę unoru"?

 A, taką:

 "A wy, Bek (tu zwrócił się do posłusznika, siedzącego po prawicy), polecicie do kuma Wojtyny i przyniesiecie jaki fant dla żyda. Co będzie: kożuch nie kożuch, siekiera, nie siekiera. Jak se kum wykupią, to będzie obsztrofunek. A tera, kumie, legajcie na ławę, dostaniecie pięć kijów za obraze unoru."

 I sprawiedliwości stałoby się zadość, gdyby do sądu nie wmieszał się "przednik Małek, cięty i bitny chłop".

 "- A czenu ty tak powiedział Kurczykowy? - pytał Wojtyny
- Ba, bo ona nazwała mnie bałą.
- Nieprawda! - wrzasnęła Kurczykowa."

 Tu do rozmowy włączył się Podolec, zadowolony początkowo z wyroku, bo nienawidził Wojtyny. Ale Małek nie dał się:

 "- A wy co mi macie do rozkazywania?
- Co? - wrzasnął deputowany - Ej! Ja co mówię, ty się ze mną nie zarywaj, bo popamiętasz po czemu łokieć maślanki!
- O wa! co mi to za puryc!
- Kuszuj! - wrzasnął spieniony i wściekły Podolec.
- A kuszuj i ty! - krzyknął Małek.

 Podskoczyli na siebie z pięściami, ale tłum ich rozdzielił".

 W międzyczasie posłusznicy przynieśli kożuch z domu Wojtyny, pomieniali na wódkę, i usiłowali Wojtynę położyć na ławę. Ale Małek podjudził Wojtynę, który chłop był potężny, i ten zdzielił jednego i drugiego posłusznika, aż się krwią zalali, i poszedł z Małkiem hulać na weselu.

 A tymczasem wójt sądził, słuchał skargi i żali Prasołowej, co jej kłódkę w komorze złodzieje przekręcili, kożuch, i koszule, i śrybło ukradli. Na co znów Małek przyszedł - i wymyślił se, by każdą chalupę we wsi przetrząsnąć.

 " - A na złość, piersze do Podolca idziema! - wołał Małek.

 [...] Ruszyli wszyscy, ciekawi co się stanie. I w nich serce biło, i oni spodziewali się czegoś strasznego."

 Przyszli do Podolcowej chaty, bardziej dwór niż chata. Wyszła gospodyni.

 "- O czem? - spytała Podolcowa.
- Ta, my tu niby przysli po trzęsieniu - bąknął Małek, a miał ochotę przeżegnać się".

 A na to gospodyni:

 " - Ty tu do mnie przychodzisz szukać kradziezy? Do mnie? A ty psia krew parobku kasztański, ty gałganie sobaczy, [...] ty hoczargo, ty szewłoko ty!, ty oszywcze parszywy!..."

 I co na to Małek?

 "Wszystko by puścił płazem, tylko wyraz: parszywy, wymagał zemsty."

 I zaiste, zemsta okazała się...

 O nie, kto chce wiedzieć, jaka zemsta, i jak się skończyło wesele - własnoocznie musi przeczytać!

 A co z tym Salonem? Któż to wie? Są wyrazy, których nie można puścić płazem, które wymagają zemsty.

tichy
O mnie tichy

tichy jaki jest każdy widzi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (26)

Inne tematy w dziale Kultura