Bo u Arka zagwozdka, przedtem u Einego. Eine się nie przejmował, napisał "emergencja", albowiem wynalazł użytek terminu już w latach trzydziestych, i cześć. Ażem się sam zdumiał i zadumał nad własnym wymądrzaniem na temat emergencji.
Także, co to się porobiło z archiwami Salonu? Człek się starał, by komentarze ładnie połamać na akapity, a fachowcy twe słowa wydarte z gardłą krwawicą wzięli i skleili wszystko w jedną bryłę, bryję raczej...
Ach, niełatwo tłumaczyć... Ark proponuje "wynurzenie", co byłoby zgodne z etymologią (bo "emergence" dokładnie to znaczy), gdyby nie to, ze komórka do wynajęcia została już wynajęta - "nie mam ochoty słuchać Pani wynurzeń".
A zakaz istnieje nie tylko w fizyce kwantów, ale i w języku - nie będą dwa pojęcia okupowały tego samego słowa.
Oczywiście, słowa nie słuchają, i okupują w najlepsze, i przez to Wieża Babel wiecznie żywa i aktywna.
Z kolei, proponowane przeze mnie "wyłonienie" ewidentnie odnosi się do "wyjścia z łona", więc nie całkiem o to chodzi, tyle że brzmi jakby nobliwiej.
Hm... może "wypłynięcie"? Ale znowuż - "wypłynął na fali anty[...]izmu", "w śledztwie wypłynęły nowe poszlaki..." - kolejne dobre słowo zaharapcone i wytarte, jak stara wycieraczka, i uwytrychowione.
A może rusycycm vel bohemizm - "wzniknienie"?

A może wcale nie tłumaczyć? Eine bez wahania posłużył się spolszczeniem "małpiego języka", jak określa język angielski. Taki przecież mamy trend...
"spolszczaj, spolszczaj miły bracie, żadna kara czeka na cię..."
Inne tematy w dziale Kultura