Komentarze do notki: Zapalić znicz pamięci: Stanisława Rachwałowa

« Wróć do notki

Annette1 listopada 2019, 10:18
Mogę uzupełnić, że po powrocie z więzienia w Fordonie do Krakowa Stanisława Rachwałowa zamieszkała wraz z rodziną swojej młodszej córki Anny w mieszkaniu jej teściów Wicentowiczów przy ul. Sarego 24/10. Inwigilowana przez bezpiekę nie mogła znaleźć pracy, otrzymywała wtedy bardzo niską rentę inwalidy wojennego. Pomagała pracującej córce w wychowaniu dwóch jej synów: Tomka i Wojtka. Była osobą pogodną, dowcipną i życzliwą. Na starość mówiła, że miewa czasem tylko jeden koszmarny sen. Od czasu do czasu śni się jej matura z matematyki zdawana w lwowskim gimnazjum Sióstr Urszulanek.  Zmarła w Rzeszowie 18 października 1985 roku. 

Dlaczego w Rzeszowie? Dlatego, że zięć pani Stanisławy Zbigniew Wicentowicz zrobił doktorat i jako specjalista neurochirurg przeniósł się z rodziną w 1975 roku do Rzeszowa, gdzie w miejscowym szpitalu otwarto oddział neurochirurgii. Po kilku latach pani Stanisława przeprowadziła się do córki i pozostała w Rzeszowie na stałe. Tam też została pochowana. Wicentowiczowie mieszkali w Rzeszowie do czasu przejścia dr Zbigniewa Wicentowicza na emeryturę (do 1992 roku). Potem przeprowadzili sie do Raciborska koło Wieliczki, gdzie kupili dom. Na miejscowym cmentarzu zbudowali rodzinny grobowiec i do niego przenieśli ekshumowane szczątki pani Stanisławy Rachwałowej.
kemir1 listopada 2019, 11:14
@Annette
Bardzo dziękuję za cenne uzupełnienie notki.
Komentarz został usunięty
kemir1 listopada 2019, 11:19
@Coroner
Jeżeli sądzisz, że na swoim blogu będę tolerować prowokatorów, którzy zbrodnie Marii Mandel nazywają "bredniami" to
się bardzo mylisz.
Won śmieciu z mojego bloga!
Ada.zxy1 listopada 2019, 12:03
@kemir 
Piekny zyciorys.Dziekuje
kemir1 listopada 2019, 13:48
@Ada.zxy
To prawda - piękny życiorys, wart przypominania.
Pozdrawiam.
Aleksander Chłopek - outsider2211 listopada 2019, 13:18
Nie można powstrzymać wzruszenia i łez, gdy się czyta.... Dziękuję bardzo za ten tekst, za przypomnienie tej niezwykłej kobiety, Matki...
Przebaczyła!!!
I nie ma nic wspólnego z tym przebaczeniem imperatyw Herberta: "Zaiste, nie przebaczaj w imieniu tych, których zdradzono o świcie..."
Przebaczyła, bo sama była ofiarą tych zbrodniarek.
Przebaczyła, bo o to prosiły.
Dziś nam trudno przebaczyć tym, którzy nie wykazują najmniejszej skruchy.
Bo do przebaczenia potrzebne jest przynajmniej wyznanie winy.
Pozdrawiam
kemir1 listopada 2019, 13:46
@Aleksander Chłopek - outsider221
A ja dziękuję za komentarz. Tak, są łzy wzruszenia...
Krol21 listopada 2019, 14:09
@Aleksander Chłopek - outsider221
Zgadzam się z Pańską wypowiedzią, trudno nawet uwierzyć, że byli tacy ludzie, a jednak...
Uważam, że jedno zdanie z Pana opinii - "Dziś nam trudno przebaczyć tym, którzy nie wykazują najmniejszej skruchy."- jest zbyt upraszczające, gorzka ironia?
Samemu zdarzało  mi się  zapominać i przebaczać, nawet niewybaczalne zdawałoby się uczynki wobec mnie, szczerze.
No może z odwróceniem się plecami i wzgardliwym poruszeniem ramion, ale to tak na marginesie - wiadomo czasy nie te...
Pozdrawiam
Komentarz został usunięty
kemir1 listopada 2019, 16:26
@LarsikOwen
I jest doprawdy rozpacz, bo nie dość, że gomółka i świerczewski nadal
mają centralne miejsce, to pokładli tam jeszcze geremków, kurioniów i
inną hołotę.
=============================================
Brak słów.
Wacek Szparaga1 listopada 2019, 14:34
Do czasu drugiego aresztowania przez gestapo w październiku 1940 roku Stanisława Rachwałowa była łączniczką ppor. Aleksandra Bugajskiego (ps. Halny).

http://krakowianie1939-56.mhk.pl/pl/archiwum,1,bugajski,385.chtm

Aresztowany wiosną 1940 roku (dokładna data nie jest znana), 2 lipca 1940 roku Aleksander Bugajski był obok młodszego o pół roku Stanisława Marusarza bohaterem brawurowej ucieczki z celi nr 87 (celi śmierci na I piętrze) niemieckiego więzienia Montelupich w Krakowie.

https://dzieje.pl/aktualnosci/wielka-ucieczka-stanislawa-marusarza

To właśnie Rachwałowa (ps. Herburt) otrzymała polecenie wyszukania i podnajęcia w Krakowie odpowiedniej "meliny" dla Bugajskiego, po jego powrocie z Zakliczyna (gdzie leczył rany po ucieczce). Wynajęła pokój w mającym dwa wyjścia mieszkaniu internowanego w Rumunii byłego komendanta policji państwowej w Krakowie mjr Ludwika Drożańskiego, którego żona była jej dobrą znajomą (Siemiradzkiego 9/3).
kemir1 listopada 2019, 16:25
@Wacek Szparaga
Życie Stanisławy Rachwałowej to gotowy scenariusz na świetny film - po  prostu nie rozumiem dlaczego polski świat filmowy nie korzysta z tego, co pięknie napisało życie. Ręce opadają, chociaż to temat na odrębną notkę. W każdym razie  ta filmowa i kulturalna niemoc wywołuje złość .
Pozdrawiam
Komentarz został usunięty przez autora komentarza.
Komentarz został usunięty przez administratora serwisu.
Annette1 listopada 2019, 18:47
Po drugim aresztowaniu Stanisława Rachwałowa została osadzona w kobiecym oddziale więziennym przy ul. Helclów. Niemcy oskarżyli ją o przynależność do tajnej organizacji wyższych oficerów polskiej policji (einheimische Polizei) i prowadzenie działalności ostrzegawczej przed akcjami gestapo. Została aresztowana razem z ppłk Romanem Sztabą, przedwojennym komendantem policji państwowej w województwie wołyńskim. Ppłk Sztaba został rozstrzelany, a Rachwałową po kilkutygodniowym śledztwie wywieziono 1 grudnia 1942 roku do KL Auschwitz-Birkenau (otrzymała tam nr 26281).

Przeżyła tam pierwsze miesiące jako zwykła więźniarka, głodzona i bita przez dozorczynie z SS. Potem dzięki znajomości języków obcych awansowała na funkcyjną w jednym z biur obozowych. Pracowała w rejestracji jako pisarz oddziału przyjmowania cugangów (nowoprzybyłych) - Aufnahmeabteilung. Miała tam sposobność bliższego poznania Oberaufsehrin Marii Mandel. Poznała także inne dozorczynie. Zachowały się listy, które wysyłała do domu, adresując je do starszej córki Krystyny na Stauferstrasse 5 (tak okupanci nazwali ulicę Jana III Sobieskiego). Po ewakuacji obozu w styczniu 1945 roku znalazła się w Neustadt Glewe, podobozie Ravensbruck.

Po leczeniu w angielskim szpitalu wojskowym powróciła do Krakowa 24 maja 1945 r. Swoje przeżycia obozowe przedstawiła w protokole  Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce w protokole z 22 sierpnia 1945 r. Stanowi to 28 stron gęsto zapisanego maszynopisu.

UB aresztowało ją w październiku 1946 roku wraz z córkami. Wtedy to już trzeci raz znalazła się w więzieniu śledczym na Montelupich. Młodszą córkę Annę zwolniono po 6 tygodniach, starsza Krystyna przesiedziała 4 lata w więzieniu w Katowicach i zwolniona w 1950 roku pracowała jako sekretarka w krakowskim oddziale Związku Literatów Polskich. W czerwcu 1958 roku wyjechała na zaproszenie pisarza Heinricha Bolla na Zachód. Wybrała wolność. Początkowo pracowała dorywczo, a od marca 1962 roku podjęła pracę w Sekcji Polskiej Radia Wolna Europa. W 1967 roku wyszła za mąż za rzeźbiarza Ernsta Hermannsa. Zmarła w 2000 roku.

No i jeszcze jedno. Stanisława Rachwałowa siedziała w Fordonie m.in. z dozorczynią z Birkenau Luise Danz. Bywało, że wykonywały razem jakieś więzienne prace. Danz nauczyła się już polskiego na tyle, że nie tylko mówiła, ale i czytała polskie książki i gazety. Kiedy zobaczyła w celi Rachwałowej przysłane przez rodzinę tomy Trylogii poprosiła o ich wypożyczenie. "Potop" przeczytała kilka razy od deski do deski. Ile razy spotykała Rachwałową tyle razy wypytywała o tło historyczne, tereny walk, miejsca, wszystko ją interesowało. Kiedy Rachwałowa opuszczała więzienie podarowała Niemce Trylogię. Po latach dowiedziała się od więźniarek, że kiedy Danz po 12 latach więzienia wyjeżdżała z Polski niosła te polskie książki jako coś nadzwyczaj cennego. Była zakochana w Kmicicu.
kemir1 listopada 2019, 19:26
@Annette
Tak, z Luise Danz to niesamowita historia.  Czytałem o tym przeglądając materiały do notki.  Zresztą życia tej fantastycznej kobiety nie da się streścić w notce - tym bardziej dziękuję za kolejną garść faktów z jej życia i życia jej córek.
wiesława1 listopada 2019, 19:04
Jak dobrze, ze przypomniał pan Stanislawę Rachwałową, dzielną kobietę.
kemir1 listopada 2019, 19:28
@wiesława
Arcyciekawa kobieta z arcyciekawym życiorysem wartym rozpowszechnienia.
Dziękuję za uznanie.
Brun1 listopada 2019, 20:14
Przejmujące.
Szeliga1 listopada 2019, 23:19
Tylko dlaczego takie życiorysy poznajemy na niszowym (w rozumieniu zasięgu przekazu) blogu?

To właśnie o to konkretnie i dosadnie miałbym pretensję do prezesa TVP, a nie o inne jego domniemane, ale niewymierne "zbrodnie".
Komentarz został usunięty
biedronka4 listopada 2019, 14:34
Piękne świadectwo Kemirze. Komuniści ukrywali zbrodnie na Polakach - nie tylko te powojenne. Bywało, że rozgrzeszali także Niemców nb przecież czy ktoś pamięta, kiedy i jak  odnaleziono miejsce rozstrzelania więźniów Pawiaka w podwarszawskiej Magdalence?
Komentarz został usunięty