" Ludzie głosujący na nieudaczników, złodziei, zdrajców i oszustów nie są ich ofiarami, są ich wspólnikami.”: George Orwell
W lipcu tego roku popełniłem notkę " Elektorat specjalnej troski." Nie lubię - i chyba nigdy dotąd tego nie robiłem - wracać do swoich wcześniejszych tekstów, ponieważ cenię sobie pogląd na świat w czasie rzeczywistym, a coś "wyprodukowane" kilka miesięcy wcześniej takich właściwości nie ma. Jednak kilka godzin po ważnych dla Polski wyborach, stwierdziłem, że warto po ten tekst sięgnąć przynajmniej na tyle, żeby zaktualizować go na potrzeby chwili.
Tytułowy elektorat zdefiniowałem jako wyborców "opozycji" pozostający wierny ugrupowaniom, które nie mają nic do zaoferowania Polakom - przegranej koalicji PO/PSL, postkomuchów, lewaków i Nowoczesnej, które wyjątkowo aktywnie - a jednocześnie z brutalną agresją - w kampanii wyborczej mobilizowały podstarzałe grupy "patriotów", obrońców wolności, Konstytucji, Trybunału, demokracji i wrogów kaczego państwa wszelkiej maści. Napisałem wtedy: " Nastąpiło mianowicie trwałe skrzywienie mentalne tego elektoratu i nie jest to bynajmniej określenie dla niego obraźliwe. Nie do wiary, ale istnieje wcale liczne grono wielbicieli Tuska, są tacy, którzy nic złego nie widzą w PO, a Jaruzelski czy Kiszczak to wciąż dla nich patrioci. Jednocześnie ci ludzie nienawidzą Jarosława Kaczyńskiego, nienawidzą PiS, szydzą z Andrzeja Dudy, a Antoniego Macierewicza uważają w najlepszym razie za "psychola".
Coś od tego czasu się zmieniło - poza tym, że Antoniego Macierewicza już się tak często nie wspomina? Tak, zmieniło się - jest znacznie gorzej! Nisko upadliśmy i właściwie już pukamy w dno od spodu, przy czym mam na myśli elektoraty po obu stronach polskiego "rowu mariańskiego". Wobec jednych "onety" wyrobiły jak na stachanowców przystało - 300 procent normy. Przykład przestępczyni Zdanowskiej, hołubionej jako ikona walki "wolnościowej" opozycji, pokazuje jaka tragiczna jest świadomość etyczna polskiego społeczeństwa, w każdym razie tej jego części, o której napisałem: " Elektorat opozycji, ten skrzywiony elektorat specjalnej troski, w ten sposób jeszcze bardziej się radykalizuje, bo radykalne emocje nie mają - poza nienawiścią - żadnego ujścia. I tak skrzywienie polityczne się utrwala, bo ten elektorat został doskonale zaprogramowany przez liberalne media (Onet, TVN). Taki to programator24 h/dobę - działka politycznego narkomana i flaszka politycznego alkoholika". Zastanawiam się, gdzie jest granica tego skrzywienia i czy w ogóle ona istnieje. Może warto w miejsce Zdanowskiej umieścić Trynkiewicza - jako kandydat opozycji, szanse miałby pewnie wcale nie mniejsze niż Zdanowska. Wszak różni ich tylko waga zasądzonych wyroków - w świetle prawa oboje są przestępcami. Czy to jest ta granica? O czym my w ogóle dyskutujemy?
Ale Zdanowska to jedno, drugie to trudne do określenia, bo w słowniku brakuje słów, ataki na partię rządzącą. Żeby nie szukać daleko - na Salonie24 wystarczy przygotować danie wg. następującego przepisu: weź trochę mętnej wody, dodaj Kaczyńskiego, wrzuć zioberko. dodaj kilka ziarnek konstytucji i morawieckiej przyprawy i gotuj to wszystko na dużym ogniu. Efekt gwarantowany - klikalność idąca w setki, tyleż komentarzy, z czego bluzgów jakieś 2/3. Obok może być notka o wielkim Polaku, Janie Pawle II - znikome i śladowe zainteresowanie, a jeśli już, to w kontekście filmu "Kler". Wnioski nasuwają się same. A kto ich nie potrafi wyciągnąć lub ich nie rozumie, powinien albo wyemigrować, albo pojechać w Bieszczady i założyć hodowlę alpak.
W obu przypadkach korzyści są oczywiste - albo przestanie ktoś taki zanieczyszczać polskie powietrze, albo wreszcie zrobi dla kraju coś pożytecznego. Z drugiej strony jak żyć w kraju, w którym wybory wygrywają Zdanowskie, Smagorzewscy i kapciowi Hanny Gronkiewicz-Waltz, robiący za popychadła Schetyny. Jakim cudem w ogóle jeszcze istnieje Platforma, co robią w polityce Adamowicze, Jaśkowiaki, Majchrowscy - ludzie którzy przynajmniej moralnie powinni być już dawno w czarnej dziurze wstydliwych historii, a na gruncie prawnym - być po surowych wyrokach sądowych? Zatem może to ja powinienem wyemigrować, bo jak w żyć normalnie w anormalnym kraju wyborców o mentalności niewolników lubiących pracę na "śmieciówkach" do 67 roku życie (lub dłużej) oraz chcących być wiecznie okradanymi? Jeżeli czytam, że aresztach w Grochowie i Białołęce zdecydowanie wygrywa Trzaskowski - 66,49 proc., a zaledwie 13,9 proc. osadzonych oddała głos na Patryka Jakiego, to gdzie my żyjemy?
W cytowanej notce napisałem także tak: "Polacy to na ogół prowincjonalni konserwatyści wyjątkowo odporni na zachodnie (czytaj: lewackie i liberalne) wynalazki narzucane propagandą. I to jest akurat jedna z naszych najlepszych cech narodowych! Wniosek? Kapitał polityczny należy w Polsce budować na innych wartościach niż na zachód od Odry. Nikt tej sztuki w ciągu ostatniego ćwierćwiecza nie opanował lepiej niż Jarosław Kaczyński, który jako jedyny zrozumiał istotę polskości. Tu tkwi sedno siły PiS. Jedyną alternatywą, która realnie może odsunąć PiS od władzy jest tylko... PiS ver.2.0. Wersja może bardziej sprawna wizerunkowo, ale tak samo propaństwowa, patriotyczna, socjalna i umiarkowanie konserwatywna."
Dziś zmieniłbym w tym cytacie jedno zdanie: Jedyną alternatywą, która realnie już powinna odsunąć PiS od władzy jest tylko... PiS ver. 2.0. Pewne oznaki, że Jarosław Kaczyński ku temu powoli zmierza są widoczne. Problem w tym, że zrobiono zdecydowanie za mało, a na dodatek tworzenie PiS 2.0 utknęło w błocie własnych błędów. Miękkość władzy wobec ewidentnych prób przewrotu w państwie, nadstawianie drugiego policzka, tam gdzie po męsku "trzeba dać w ryj", toporna propaganda w TVP, brak nowych, pozytywnych twarzy kojarzonych z PiS, brak działań repolonizacyjnych wobec jawnie wrogich Polsce mediów - to wszystko składa się na istnienie elektoratu specjalnej troski - nie tylko zresztą po stronie Platformy, ale także we własnych szeregach.
Na koniec jeszcze jedna dygresja. W III Rzeszy Główny Urząd Bezpieczeństwa założył luksusowy dom publiczny, zwany Salonem Kitty, w którym buduary naszpikowano aparaturą podsłuchową. Zatrudnione tam prostytutki, wtajemniczone w całą sprawę, miały za zadanie prowokować swoich klientów do zwierzeń, a nawet inspirować dyskusje na tematy polityczne. W tym celu od panienek wymagano nie tylko właściwej aparycji, ale i odpowiedniego poziomu inteligencji i wykształcenia - wszak wielu klientów rekrutowało się ze środowiska dyplomatycznego. "Piję" oczywiście do polskiego serialu podsłuchowego, którego odcinki tworzą specyficzną telenowelę, zdającą się nie mieć końca. I przyznam, że mam już dosyć. Okazało się, że afera podsłuchowa to broń obusieczna. Politycy Prawa i Sprawiedliwości zadziwiająco szybko weszli w buty Platformy Obywatelskiej sprzed lat, zapomnieli, że podsłuchiwanie było od czasów starożytności uznane za czynność godną pogardy. Na domiar złego, podsłuchy nie posłużyły do niczego więcej, niż tylko do działań publicystycznych. To nie może się podobać nikomu, nikt nie chce tu mieć Salonu Kitty! Ale państwa nieudaczników, złodziei, zdrajców i oszustów także nie! Czas te dylematy ostatecznie rozwiązać - czas najwyższy!
Inne tematy w dziale Polityka