Polscy siatkarze są mistrzami świata i są na ustach wszystkich. Czternastu wspaniałych facetów, dowodzonych przez czarodzieja Vitala Heynena zakończyło tę mundialową przygodę w najlepszy możliwy sposób. Przeszli do historii nie tylko polskiej i światowej siatkówki, ale do do historii polskiego sportu, trafiając na karty najbardziej wybitnych osiągnięć i najbardziej legendarnych postaci polskich herosów hal, boisk i stadionów.
Tak się złożyło w bieżącym roku, iż trochę wcześniej niż mundial w siatkówce odbył się mundial w piłce nożnej, w którym nasi piłkarze nie tylko okazali się tłem i chłopcami do bicia dla innych, ale nawet w ułamku nie pokazali cech charakteru siatkarskiej "bandy Heynena", przynosząc polskim barwom i kibicom wstyd i zażenowanie. Porównywanie piłki nożnej i siatkówki to zadanie karkołomne, ale warte podjęcia tematu z dwóch ważnych powodów. Po pierwsze może być znakomitym przyczynkiem do dyskusji, dlaczego w rzekomo niszowej piłce siatkowej od lat jesteśmy niekwestionowaną potęgą - w zupełnym przeciwieństwie do futbolu, gdzie co roku wstyd i kompromitacja przebija jakiś wcześniejszy wstyd wstydów i niewiarygodną kompromitację. Dotyczy to oczywiście przede wszystkim futbolu na poziomie klubowym, ale na poziomie reprezentacyjnym jest nie za dużo lepiej - i niech nas nie myli medialna otoczka i sztuczna atmosfera rozciągnięta na "orłów" Nawałki (teraz Brzęczka) - reprezentacja Polski znaczących sukcesów nie ma od lat. Po drugie - takie porównanie może być niezwykle pożyteczne dla nas, kibiców, w kwestii bardziej "przyziemnego" punktu widzenia na nasze kibicowskie preferencje i nawyki. Super, że siatkarze mieli fantastyczną fetę na lotnisku Chopina, super, ze zostali uhonorowania przez premiera i prezydenta RP, ale widzę w tym niesamowity dysonans do obrazka po piłkarskim mundialu, kiedy to pół Warszawy biło naszym piłkarzom brawo, jak weszli na scenę przepraszać za żenadę na mistrzostwach świata.
No cóż - z popularnością piłki nożnej nie ma co się zmagać, bo to kopanie się z koniem. Futbol był, jest i zapewne będzie najbardziej popularną dyscypliną sportową, z ogromnym potencjałem medialnym i finansowym, z miliardową widownią w skali globu, z gwiazdami od Garrinchy i Pele do Messiego i Ronaldo i z nieporównywalną z niczym innym atmosferą na piłkarskich arenach. Ale - o dziwo - siatkówka również jest sportem globalnym. FIVB ma więcej zrzeszonych federacji niż FIFA. Bo siatkówka jest prostą grą i jeśli tylko sprzyjają okoliczności, to nietrudno poszukać ludzi podbijających piłkę w górę - np. na plażach, w parkach i w halach. W siatkówce - zupełnie tak samo jak w futbolu - poważnie liczy się ograniczona liczba reprezentacji, ale nie są to 3 państwa na krzyż jak w żużlu czy w skokach narciarskich , tylko regularnie przewija się około 15-20 ekip i to wcale nie z trzeciego świata. Nie jest zatem dyscypliną niszową, a jeżeli jest tak postrzegana to wyłączną winą za taki stan rzeczy trzeba obarczyć media i... olbrzymie pieniądze, którymi dysponuje FIFA i które w futbol pompuje biznes z każdej bez wyjątku branży. I w ten sposób typowy kibicowski Janusz na co dzień nie interesuje się siatką tylko piłką nożną. I raz na parę lat ma odskocznie od kompromitacji i zawodu, kiedy siatkarze czy piłkarze ręczni dadzą mu chwilę radości i odniosą sukces na szczeblu wyższym niż eliminacje, czyli czymś, o co piłkarze nie otarli się od czasów Bońka, kiedy jeszcze był piłkarzem.Taka to Januszowa terapia zastępcza.
Jest w tym jednak wielki czynnik pozytywny: sukces łączy ludzi i to jest fajne. Należy pamiętać, że każdy sukces, nawet w pozornie niszowej dziedzinie, powoduje, że Polska gdzieś jest kojarzona pozytywnie - w końcu jacyś Włosi, Brazylijczycy, Francuzi czy Amerykanie bardziej mogą kojarzyć Polskę z Bartoszem Kurkiem i Pawłem Zatorskim, niż z Lewandowskim czy Szczęsnym, którym do poziomu sukcesów swoich siatkarskich odpowiedników brakują lata świetlne. Problem tylko w tym, że jedne sukcesy sprzedają się lepiej, inne znacznie gorzej - przynajmniej w skali globalnej, bo w Polsce medale naszej lekkoatletycznej "wunderteam", dominację skoczków narciarskich, jeźdźców na żużlu i sukcesy siatkarzy są na ogół doceniane i przyjmowane z entuzjazmem.
Ale wróćmy do naszego porównania. Sukces siatkarzy i światowy od lat poziom polskiej piłki siatkowej przecież nie wziął się z niczego. Kluczowe jest szkolenie – czyli temat tak długi i tak często pojawiający się w debacie na temat polskiej piłki nożnej, że zbiera się na wymioty. Za dużo rzeczy się na to składa, żeby się o tym to rozpisywać. Może więc w skrócie: w siatce odpowiedni system promujących młodych rodził się już w latach 90 -tych , a w 1997 roku juniorzy zostali mistrzami świata, a większość tej ekipy bez kolizji zmieniła szyld i grała dalej w dorosłej reprezentacji. Wdrożono projekt SOS ( Siatkarskie Ośrodki Szkolne), w każdym województwie powstały po trzy gimnazja oraz licea – osobne dla dziewcząt i dla chłopców. Młodzież przechodzi ujednoliconą edukację siatkarską, a najzdolniejsi trafią potem do Szkół Mistrzostwa Sportowego. Powstają też specjalne platformy internetowe z materiałami, jest odpowiedni sprofilowany turniej, a w ramach programu każdy Siatkarski Ośrodek Szkolny został zaopatrzony w nowoczesny sprzęt treningowy i wykwalifikowaną kadrę.
Jak do tego się ma szkolenie młodzieży piłkarskiej pominę milczeniem. Pisałem zresztą o tym w swojej obszernej analizie: TUTAJ oraz TUTAJ
Ale różnic na korzyść siatkówki jest znacznie więcej:
- Stabilna liga. Siatkarska Plus Liga jest ligą zamkniętą, czyli tak jak w NBA: nikt nie spada, trwa budowanie stabilności, liga robi się jeszcze bardziej wyrównana. Budżety klubów wahają się w graniach 8-12 milionów, a bezwzględnie przestrzeganą zasadą jest wypłacanie czas uposażeń zawodników. Efekt jest taki, że Plus Liga w tej chwili ustępuje tylko włoskiej Serie A i rosyjskiej Superlidze. To przekłada się na....
- Siatkarska Liga Mistrzów – w piłce nieosiągalna. Najlepsze piłkarskie drużyny klubowe oglądmy w tv, podczas gdy w siatkówce prawie co roku polska drużyna jest w pierwszej czwórce. I wszystko byłoby idealnie, gdyby nie to, że finansowo i marketingowo siatkarska Liga Mistrzów to dramat. Tylko dobre układy i atrakcyjni rywale mogą dać jakąkolwiek kasę. Inaczej – co brzmi niedorzecznie – trzeba dokładać. Za start w fazie grupowej klub wykłada do kasy CEV 25 tys. euro, potem dorzuca 8 tys. za awans do I rundy i kolejne 5 za grę w drugiej rundzie play-off. Na Lidze Mistrzów nie zarabia nawet triumfator, bo nagroda dla zwycięzcy to... 50 tysięcy euro. Śmiech na sali. Ale emocje i satysfakcja dla kibiców gwarantowane! i tu następna przewaga siatkówki...
- Kibice. Gdyby przejść się po hali i zrobić ankietę, pewnie połowa nie wiedziałaby, do ilu się gra. Były zresztą nawet badania, gdzie wszyscy wskazali wygraną Polaków, ale 60 procent nie pamiętała dokładnego wyniku. Mówimy o nich: Janusze! Festyn. Disco-polo. A z drugiej strony słychać, że to fenomen i że cały świat nam tej publiczności zazdrości. Nie będę teraz tego oceniać. Tą całą "Januszonadą" zajęły się już dużo tęższe głowy i wyszło, że ten osławiony Janusz to człowiek dobrze wykształcony, w miarę usytuowany, a na siatkę przychodzi, bo chce się dobrze bawić. Siatkówka to zresztą sport akademicki, od zawsze z łatką wyższej kultury kibicowania. Nie usłyszymy tutaj okrzyków z serii "Jebać PZPN”, bo siatka to jedno wielkie kółko wzajemnej adoracji. Szaliki, peruki, irokezy, rogi. Jak wygramy – super. Jak przegramy – trudno, przynajmniej było fajnie. Ciężko to wszystko tak od razu pojąć. Dziwnie ma się to w zestawieniu do piłki. Zwłaszcza, że różnicę robią też ...
- Zawodnicy. Zarejestrowanych piłkarzy w Polce jest ponad 300 tysięcy, siatkarzy – sześć razy mniej. Przyjęło się mówić, że to tym drugim sufit rzadziej spada na głowę. Widać to nawet po podejściu do dziennikarzy. Skromność, naturalność, taka zwyczajna normalność z nich bije. Oczywiście nie ma co teraz robić z nich świętszych od papieża, ale umówmy się: częściej słyszy się o inteligentnym siatkarzu niż o inteligentnym piłkarzu. W obu grupach można spotkać zarówno ludzi o szerokich horyzontach, jak i totalnych głąbów, przy czym w siatkówce procent tych pierwszych jest raczej większy. To sport akademicki, większość siatkarzy łączy grę ze studiami. Piłkarze, jak bardzo by się nie starali, zawsze będą mieli łatkę przepłaconych dużych dzieci.
Siatkówka jednak leży na poziomie finansów, o czym już wspomniałem wyżej. I nie da się uciec od tego tematu, skoro średni kontrakt Polaków w Plus Lidze waha się w granicach 150-200 tysięcy złotych, a najlepsi mogą liczyć na kontrakt w granicach miliona złotych rocznie/ 80000 mies. Czyli tyle mniej więcej, ile w Ekstraklasie zarabia niejaki Piotr Celeban ze Sląska Wrocław. Dlatego siatkarzy coraz częściej kuszą kluby z Rosji, Turcji i Włoch.Tam płaci się najwięcej – Daniel Castellani za rok pracy w Fenerbahce dostał 340 tys. euro, o 140 tys. więcej niż miał w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle. Średnia wysokość kontraktu siatkarza w Rosji wynosi 300-400 tysięcy, najlepsi mogą zgarnąć dwukrotność tej sumy. Budżet Galatasaray to 8 milionów euro, czyli prawie cztery razy więcej niż w jakimkolwiek innym polskim zespole. Jeszcze jedna różnica się nasuwa. Nawałka w reprezentacji – 150 tysięcy złotych miesięcznie, plus premia za mundial w wysokości co najmniej 4 miliony. Antiga, który wygrał mistrzostwo świata cztery lata temu – ok. 20 tysięcy. Ile dostanie Vital Heynen - nie wiem, ale bez wątpienia będzie to ułamek wynagrodzenia Nawałki.
Tutaj jeszcze jedna różnica między futbolem a siatką w Polsce - trenerzy zagraniczni. Minęła już ponad dekada, odkąd kadrę powierzyliśmy trenerom z zagranicy. Najpierw przełom zrobił Raul Lozano, potem medale zdobywali Castellani, Anastasi i Francuzi Antiga oraz Blain. Teraz furorę robi Heynen. I nigdzie nie widać wzmianek o jadzie federacyjnych działaczy, nie słyszymy o podkładaniu nóg przez rodzimych trenerów. Efekt - sześć medali imprez globalnych, więcej w tym czasie wygrali tylko Brazylijczycy i Rosjanie. PZPN za to stawia na Nawałkę, Brzęczka wcześniej Fornalika...
Wyjątkowo nie podsumuję tej notki. Myślę sobie, ze wnioski nasuwają się same i pozostawiam je do wyciągnięcia przez PT Czytelników.
Autor posiłkował się materiałem: http://weszlo.com/2014/09/22/osiem-rzeczy-ktore-odrozniaja-polska-siatkowke-od-polskiej-pilki/
Inne tematy w dziale Sport