Można śmiało napisać, że w nocy z 14/15 lipca 2017 roku w Polsce skończył się peerel. Przestrzegałbym jednak ( w tym samego siebie) przed zbytnim optymizmem, bo po pierwsze: wycie w tefałenach nie wróży nic dobrego i "zanim słowo stanie się ciałem", jeszcze dużo wody w Wiśle upłynie, po drugie opór materii ("nadzwyczajnej kasty" i beneficjentów kastowości) jest i długo będzie ogromny. Ogrom oporu nie tyle zresztą może niepokoić samym sobą, co pewną nieprzewidywalnością rozgrzanej do białości totalnej opozycji.
Rzecz jasna, trudno traktować poważnie Schetynę, Petru i całe to tragikomiczne towarzystwo z Lubnauer, Scheuring-Wielgus czy Szczerbą, otaczające podczas briefingów swoich liderów z minami przygłupów. Opozycja jest taka, jak ich briefingi - zdolna samodzielnie jedynie zrobić kabaretowy ciamajdan. Jednak sterowana z zewnątrz, z dokładnie rozpisanym scenariuszem i planem działania może okazać się niebezpieczna i doprowadzić do wojny domowej - niekoniecznie już tylko słownej. Słowa już dawno przekroczyły najdalsze granice reguł polemicznej szermierki, a jeżeli Jarosławowi Kaczyńskiemu przykleja się - niemal oficjalnie- łatkę chorego psychicznie (TVN), a niemiecki Frankfurter Allgemeine Zeitung używa wobec Kaczyńskiego określenie "Führer", pisząc jednocześnie o pisowskim " Blitzkriegu” i „niszczycielskiej wojnie na modłę nazistowską", to znaczy, że "larum" grają" i łatwo już było.
Czołowy polski zdrajca, Ryszard Petru, chwali się swoim "patriotyzmem". polegającym na napisaniu listu o "bratnią pomoc" do senatora Mc Caina, Verhofstadta, Komisji Weneckiej, świętego Mikołaja i cholera wie do kogo jeszcze - co jest jasnym komunikatem, że totalni czekają na instrukcje z ośrodków zewnętrznych. Potwierdza to tezę, że sami zdolni są co najwyżej do ciamajdanu, ale przyznając się do swojej bezsilności, wręcz domagają się interwencji, czy też ingerencji zachodnich ośrodków w wewnętrzne sprawy Polski. Wzywanie przedstawicieli tych ośrodków na obrady Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej, jest wyjątkowo bezczelnym policzkiem wymierzonym w kierunku każdego uczciwego Polaka. To jest nie do pojęcia, ale pokazuje, że wyznawcy peerelu będą walczyć o zachowanie status quo, za wszelką cenę. Nie ma granic, nie ma przyzwoitości i zasad, nie ma liczenia się z konsekwencjami.
Jarosław Kaczyński i PiS, obalając jednej nocy post-peerelowski ustrój. poszedł na otwartą wojnę nie tylko z "nadzwyczajną kastą" i nie tylko z "targowicą" - to wojna z lewacką i zepsutą do szpiku kości, zideologizowaną Europą wielkich koncernów, którym na imię wyzysk i w której społeczeństwa mają tylko jedno prawo: wierzyć w to, co mówi władza.
Jeżeli dziś Polska w sposób bezprecedensowy w Europie, zrzuca z siebie brzemię układów mających korzenie w peerelu, które to stanowiły pewnego rodzaju wygodę i komfort dla europejskiego lewactwa, a które były jednocześnie trzonem i fundamentem władzy rządów Tuska, to nie może taki stan rzeczy podobać się Europie, urządzonej według Georga Sorosa.
Warto w tym miejscu przypomnieć, ze na Węgrzech w ostatnim czasie prowadzona jest kampania przeciwko działalności tego miliardera żydowskiego pochodzenia, finansowana przez rządzącą partię Fidesz. W miastach pojawiły się plakaty z jego zdjęciem i podpisem „Nie pozwólmy, by Soros śmiał się ostatni”. Co ciekawe, izraelskie Ministerstwo Spraw zagranicznych , które co prawda wytyka Węgrom podkreślanie żydowskiego pochodzenia Sorosa, w oficjalnym oświadczeniu stwierdziło, że popiera działania Węgier w krytyce Sorosa.
„George Soros nieustannie podkopuje demokratycznie wybrane rządy Izraela poprzez finansowanie organizacji zniesławiających państwo żydowskie i próbujących odmówić mu prawa do samoobrony” - czytamy w oświadczeniu izraelskiego resortu dyplomacji.
Czy polscy totalni opozycjoniści liczą na pomoc Sorosa? Oczywiście tak, zwłaszcza, że w istocie rzeczy, dzięki Sorosowi w ogóle jeszcze istnieją. Gdyby nie Soros, pewna gazeta już dawno byłaby makulaturową historią, stawiam też dolary przeciwko orzechom, że do cna skompromitowane kodziarstwo i obywatele PRL RP, to też pieniądze żydowskiego miliardera, obłąkanego wizją świata "made in Soros".
Niesforny bękart Europy, Polska, jest mu solą w oku, burzy "świetlaną" przyszłość Europy, dlatego durnie w rodzaju Tuska, Schetyny czy Petru są mu tak samo potrzebni , jak im jego pieniądze. Spacyfikowanie przez PiS nienaruszalnej twierdzy sądownictwa, które stanowiło gwarancje bezpieczeństwa dla peerelowskich układów - wygodnych dla Sorosa , stanowi bez wątpienia cios dla niego samego i niemiecko - francuskiej dominacji w Europie.
Wycie Schetyny i Neumanna, targowickie listy Petru, to może być 'pikuś" w porównaniu z piekłem, które prawowitym władzom w Polsce , zgotuje europejska propaganda i tzw. instytucje unijne ( w domyśle niemieckie). Na to pójdą ogromne środki - ze skarbonki Sorosa - które będą miały za zadanie unicestwić Jarosława Kaczyńskiego, kto wie, czy nie dosłownie. Frasyniuki, Mazguły i wszelkie "bolki" są gotowe, chociaż tchórzem od niech jedzie na kilometry.
Myślę sobie, że My - ta część Narodu, która chce raz na zawsze ostatecznie pogrzebać niesławny peerel - ma święty obowiązek wesprzeć PiS i dać jednocześnie zdecydowany odpór współczesnym targowiczanom i pachołkom Sorosa. Panie, panowie, ten obowiązek trzeba będzie spełnić, bo przecież nie chcemy powrotu do Polski Bolka, Tuska i Bula - Polski bez tradycji, historii, będącej rajem dla szwindli i przekrętów, sygnowanych przez "nadzwyczajną kastę", Polski dyskontów i magazynów, z pracownikami za głodowe pensje.
Dla jednej ze stron bój to będzie ostatni! Zatem, chociaż to to bólu banalne, posłużę się Jarosławem Kaczyńskim:
ZWYCIĘŻYMY!
Inne tematy w dziale Polityka