Święta prawie takie, jak zawsze, czyli jak zwykle (od nie pamiętem kiedy) rozpoczęte m. in. z Kevinem, który sam w domu, dzielnie i pomysłowo walczy z ciamajdowatymi złodziejaszkami.
Słowo "prawie" oznacza jednak róźnicę, bo w tym roku konkurencją dla Kevina, robi Grzesiek - lub może raczej "grześki" (i myszki agresorki), bo zmieniają się w swojej świątecznej samotności rotacyjnie - który tegoroczne Święta, zamiast przy świątecznym stole. spędza w Sejmie.
Ale marna to konkurencja dla Kevina - co prawda śmiechu co najmniej tyle samo, ale zero w tym dramaturgii i zaskakujących zwrotów akcji. Siedzą sobie więc "grześki" w sejmowych fotelach, wyciągają do kamer paluchy ułożone w literę "V", zajadają kutię od Modzelewskiego i pasztet od kodziarzy. Bredzą przy tym jak przysłowiowy Piekarski na mękach coś o reżimie, demokracji i wolności.
Szczerze pisząc nie ma chyba sposobu i sensownej narracji, żeby racjonalnie wytłumaczyć taką tegoroczną rywalizację z Kevinem - zwłaszcza w zderzeniu z polską tradycją Świąt Bożego Narodzenia. Żadne inne święta nie są przecież tak bardzo rodzinne, żadne inne nie mają w sobie tyle aury pojednania, miłości i empatii dlla innych - niekoniecznie przecież najbliższych ludzi.
Żadne z nas, Polek i Polaków wyrosłych na tradycjach i wartościach pięlegnowanych od pokoleń, tej świątecznej farsy w Sejmie, akceptować nie jest w stanie i nie może. Grupka "grześków" łamie bowiem tradycyjną zasadę świątecznej empatii, bo trudno o taką wobec ludzi, którzy jawnie naszą tradycję profanują i lekceważą, w imię urojonych wartości i własnych interesów politycznych. Budzą raczej śmiech i politowanie, na cienkiej granicy pogardy, a nie są to emocje, które powinny pojawiać się w blasku Bożonarodzeniowej choinki.
Oni zakłócają polskie święta, psują ten święty czas - są zakalcem w świątecznym serniku czy makowcu. Z tego punktu widzenia godzą w kazdego z nas, chociaż wątpię, czy zdają sobie z tego sprawę i czy w ogóle są w stanie o tym pomyśleć, że o zrozumieniu nie wspomnę.
I pomimo Świąt, trudno im to wybaczyć - pogarda w tym wypadku góruje nad empatią,
wszak wybacza się błędy komuś, kto okazuje skruchę i potrafi przyznać się do błędu.
Grzegorz Schetyna jakiś czas temu powiedział, że nasz dom jest w Brukseli i tam są nasze wartości - sam na własne uszy słyszałem. A skoro tak, to widać wyraźnie jak bardzo "grześki" wzięły to sobie do serca - "walczą" o Polskę z brukselskimi "tradycjami" przedziwnych, pseudoartystycznych i pseudonowoczesnych "choinek", "walczą" o Polskę bez " Lulajże Jezuniu", bo przeciez obrazimy kolorowy lud przybyły do Europy, "walczą" o Polskę,gdzie życie karpia ma większą wartość niż życie nienarodzonego dziecka, które przeciez zakłóci komfort życia nowoczesnej i europejskiej pańci.
Niech walczą - w demokracji niestety im wolno. Ale niech się nie dziwią, że nimi gardzę, w przeciwieństwie do Kevina, który jednak wciąż śmieszy i bawi.
Wszystkim moim PT Czytelnikom, moim ulubionym blogerom i blogerkom,bywalcom i komentatorom Salonu, oraz Adminitracji składam najserdeczniejsze życzenia Błogosławionych Świąt.
Kemir
Inne tematy w dziale Polityka