kemir kemir
1740
BLOG

Czy Karol Nawrocki wygra wybory?

kemir kemir Polityka Obserwuj notkę 167

Odwrócę trochę tytułowe pytanie: Czy Karol Nawrocki zostanie prezydentem Rzeczpospolitej? Tego oczywiście nie wiem, ale potrafię, a przynajmniej spróbuję na zimno ocenić jego szanse.

Trzeba zacząć od tego, że wszelkie sondaże publikowane w łżemediach są warte tyle, co grudniowy śnieg, który stopniał. Bardziej miarodajne jest wsłuchiwanie się w tzw. nastroje społeczne, chociaż to wciąż i tak wróżenie z fusów. Pytanie, które w związku z wyborami należy w tym kontekście postawić, brzmi: czy wyborcy chcą "domknięcia systemu", czyli tak naprawdę chcą autorytarnego reżimu "demokracji walczącej" despotycznego Tuska, czy wręcz przeciwnie - opowiedzą się za względną równowagą w naszym konstytucyjnym chaosie kompetencji, w którym obóz prezydencki stanowiłby rodzaj bezpiecznika dla zapędów liberalno - lewicowego rządu. To są dwie jedyne opcje nadchodzących wyborów i jakkolwiek je nazwać inaczej (w zależności od opcji politycznych) wybór jest dokładnie taki: albo - albo, zero - jedynkowo.

Personalizując "bezpieczniki" realne wskazania są tylko dwa: Karol Nawrocki i Sławomir Mentzen. Na 90 % jeden z nich zmierzy się w drugiej turze ze "zwornikiem" systemu, Rafałem Trzaskowskim. "Druga tura bez Bążura" jest raczej mało prawdopodobna, bo spoglądając na sekciarskie odruchy ludu tuskowego - tych wszystkich ograniczonych "unijczyków", "yebaćpisów" i ludzką magmę bezmyślności z Jagodna i Wilanowa, Trzaskowski w zasadzie drugą turę ma zapewnioną. Ten produkt skrajnego lewactwa, "dziecko" Sorosa, Schwaba i podopieczny grupy Bilderberg może spać spokojnie. Czy również z kontekście drugiej tury, czyli wygrania całych wyborów również? O tym  napiszę w następnej części tego artykułu.  


Sondaże sondażami, ale po prostu widać, że na chwilą obecną szanse Mentzena i Nawrockiego są mniej więcej równe. Jeden i drugi ma też ten sam problem: brak charyzmy, a jeżeli nie charyzmy, to tego "czegoś" co jest w stanie porwać tłumy i sprawia, że człowiek sobie myśli: "za nim pójdę w ogień!". W obozie PiS podobno się martwią, że poparcie dla Nawrockiego oscyluje poniżej poparcia dla PiS, co znaczyłoby, że obywatelski kandydat, jak na razie, nie zalicza poziomu kwalifikacji - pisząc językiem sportowym. Czy to prawda, nie wiem, ale to, że np. TV Republika nie specjalnie chwali się procentami poparcia dla Nawrockiego jest dosyć wymowne. Mentzen natomiast pozornie poparcie dla Konfederacji wyprzedza, ale czy tak jest pokażą chyba tylko wyniki wyborcze. Z punktu widzenia prawicy, nie są to dobre wiadomości, ponieważ przy mglistej i tragikomicznej kandydaturze Trzaskowskiego, to raczej jego sztab wyborczy powinien mieć potężny ból głowy. Niestety - wiemy już raczej na pewno, że kolejny prezydent Polski mężem stanu i wybitnym politykiem na pewno nie będzie. Cała ta trójka to co najwyżej druga liga polityki. Historycy w przyszłości odhaczą jego nazwisko na liście prezydentów RP i tyle. 


Wszyscy oni - proszę zauważyć - uprawiają straszne wodolejstwo, jak to Polacy mają być piękni, zdrowi, bogaci i szczęśliwi, chociaż prezydent z racji prerogatyw, ma w tym zakresie bardzo ograniczone możliwości. Pod dostatkiem jest za to pogadanek o tzw. bezpieczeństwie, bo to znakomicie wpisuje się we wpajaną w Polaków filozofię strachu przed wojną, płonącą planetą, jedzeniem mięsa, pierdami krów, "dezinformacją", imigracją, lewactwem i plagami egipskimi (niepotrzebne skreślić). Pozytywnych przekazów prawie nie ma, a to, co powinno być wręcz biblią prezydenta nie występuje w ogóle. Mam na myśli regulacje prawne, na czele z nową konstytucją oraz restaurację instytucji referendum (realnej władzy suwerena!), która została zgnojona przez różnych rządzących, po to, żeby sami narzucali nam - społeczeństwu - swoje widzimisię. Regulacje i budowa prawa, plus jakiś tam wpływ na politykę  zagraniczną to są realne prerogatywy prezydenta, o których nikt prawie nie mówi. A jak chcecie panowie i panie kandydaci i kandydatki, już jako prezydenci czynić Polaków bogatymi i szczęśliwymi, to najpierw musicie zmienić  konstytucję - to jest cholernie prosta zależność! ( pokłony blogerowi @Carcajou)


Optymizmu dla prawej, patriotycznej strony ( do której siebie zaliczam) szukam właśnie w tym, że Polacy - mam na myśli grupę wyborców, która nie utożsamia się z partyjnymi sektami - poszukają opcji równowagi dla rządów Tuska. Taki wariant wydaje się być najbardziej prawdopodobny, chociaż nie można zapominać, że ta grupa - głównie ludzi młodych, którzy nie mają bladego pojęcia o realiach polityki i przeszłości dotyczącej Tuska oraz jego koalicjantów - przeważyła o wyniku październikowych wyborów w ubiegłym roku. Wystarczyło im rzucić hasło ***** ***, skonfliktować PiS z Konfederacją, zorganizować turystykę wyborczą i poszło. Wyniki znamy. Ten scenariusz raczej się już nie powtórzy, ale na teraz są inne gotowce, a i "powtórki z rozrywki" całkiem wykluczyć nie można. Im, młodym, wystarczy impuls, jakiś głupawy hashtag w mediach społecznościowych i będą głosować tak, jak wymyśli to sobie jakiś sztab od inżynierii społecznej.  


Drugim powodem do optymizmu jest potworna słabość i śmieszność Trzaskowskiego. Klasyczny "polska Kamala", na którego żaden rozumny człowiek - bez względu na sympatie polityczne (za wyjątkiem sekciarzy) po prostu głosować nie może, bo to urąga własnemu rozumowi. Ale - dla studzenia optymizmu - warto mieć z tyłu głowy, że wielu niegdyś rozumnych ludzi ze swoim mózgiem się dawno pożegnało. Trzeci powód, który jest twardo potwierdzony nie manipulacyjnymi sondażami, ale twardymi danymi z wyborów parlamentarnych, wyraźnie pokazuje, że między lewactwem - "unijczykami" a Polakami - konserwatystami jest względna równowaga ze wskazaniem na prawicowców. 


Optymizmem napawa też zgoda Konfederacji i PiS w kwestii głosowania w drugiej turze: PiS, jakby co, głosuje na Mentzena, Konfederaci na Nawrockiego, bo inaczej być nie może! Co prawda, za ogromny błąd należy uznać, że Konfederacja i PiS (plus wszystkie środowiska prawicowo - konserwatywne) nie dogadały się wcześniej w sprawie wspólnego kandydata, ale - jak widać - jedni i drudzy próbują ten błąd naprawić. Czy to się uda tak do końca? Zagrożeniem są "pożyteczni idioci", po obydwu stronach, napędzani przez mainstream, który - to pewne - do ostatniego dnia będzie wbijać klin między "Konfę" a PiS, ponieważ każdy sojusz środowisk prawicowych oznacza koszmar dla koalicji Tuska.


Zresztą z mojego punktu widzenia uważam, że gdyby po ostatnich wyborach PiS i Konfederacja wspólnie ustawili jakiś stół (okrągły źle się kojarzy) i zaprosili do niego wszystkie małe ugrupowanie prawicowo - konserwatywne, wypracowując wspólną strategię polityczną, to na dziś sytuacja w Polsce byłaby zgoła inna i rząd Tuska właśnie by się pakował -  szczególnie po wygranej Trumpa w USA. No cóż, przeważyły "najmojsze" racje Kaczyńskiego, który, jak ktoś już słusznie zauważył, wysiadł na stacji "Partia", zamiast dojechać do stacji "Polska". Czy zmądrzał, kiedy odjeżdża mu nie tylko pociąg, ale i peron... się okaże. W każdym razie, gdyby Nawrocki np. nie wszedł do drugiej tury, albo sromotnie ją przegrał, musi to oznaczać całkowity rebranding partii z Nowogrodzkiej i tu nie ma zmiłuj. Problem jest tylko taki, że Kaczyński, jak na Titanicu, będzie kazał grać orkiestrze do momentu, aż wrak nie osiądzie na dnie oceanu. A może się mylę?


Pora ten tekst zakończyć. Tak, moim zdaniem Karol Nawrocki wygra wybory, chociaż absolutnie nie wykluczam z pozycji zwycięzcy Sławomira Mentzena. Obawiam się  jednak - i mam do tego podstawy - że prezydentem zostanie Trzaskowski. Nie dlatego, że wybory wygra, bo je przegra, ale dlatego, że tak już postanowiono gdzie indziej. Pytanie tylko, czy się odważą. Ale o tym napiszę w osobnej notce.

kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (167)

Inne tematy w dziale Polityka